Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
20/05/2023 - 16:40

Są nowe, wstrząsające doniesienia w sprawie śmierci męża Justyny Kowalczyk. Nie miał szans na to, żeby przeżyć

To było jego wielkie marzenie. Chciał zdobyć wszystkie osiemdziesiąt dwa czterotysięczniki. Swoją drogę do spełnienia marzenia dopiero zaczynał. Skończyło się tragedią podczas zejścia ze szwajcarskiego szczytu Jungfrau. Zabiła go lawina. Czy mógł ją sam wywołać? Pojawiły się nowe, wstrząsające ustalenia.

To był dopiero początek drogi do spełnienia marzeń

Kacper Tekieli razem z żoną i małym synkiem pojechali w Alpy na początku maja. Justyna Kowalczyk, która podzielała pasje męża, w przedsięwzięciu mu kibicowała.

Tekieli, który wcześniej zdołał  już zdobyć  między innymi Bishorn, Weissmies i Lagginhorn, Allalinhorn, Strahlhorn i Rimpfischhorn,  wyruszył w środę na szczyt Jungfrau. Kowalczyk była zaniepokojona tym, że mąż nie wraca, a kontakt się urwał. Według ustaleń „Super Expressu” to ona zaalarmowała służby. Rozpoczęła się akcja ratunkowa i wyścig z czasem. W czwartek poszukiwania znalazły tragiczny finał. W lawinisku zostało znalezione ciało Tekielego.

czytaj też Justyna Kowalczyk żegna ukochanego męża. Jej słowa rozdzierają serce. Wstrząsające zdjęcie na Instagramie  

Nowe wstrząsające ustalenia

Śledztwo w tej sprawie prowadzi szwajcarska prokuratura, ale już teraz o wstrząsających, nowych ustaleniach napisała interia.pl. Kacper Tekieli najprawdopodobniej zdobył szczyt wejściem alpinistycznym, po czym zaczął zjeżdżać na nartach. To właśnie wtedy miało dojść do podcięcia małej lawiny, co w branży nazywa się "deską śnieżną". Lawina miała nieść męża Justyny Kowalczyk aż tysiąc dwieście metrów w dół.

"Po upadku z takiej wysokości z człowieka niewiele zostaje"

To wysokość, po upadku z której zazwyczaj z człowieka niewiele zostaje, ale w tym wypadku ciało było w stanie, pozwalającym na identyfikację. Oznacza to, że poduszka śnieżna była głęboka – pisze interia,pl. która przywołuje opinię jednego z alpinistów

W górach panowały trudne warunki, czego dowodzą zdjęcia publikowane przez alpinistę w mediach społecznościowych, na kilka dni przed tragedią.

czytaj  też Rozdzieliła ich śmierć. Historia wielkiej miłości Justyny Kowalczyk i Kacpra Tekielego [ZDJĘCIA] 

- To był dobry czas, ale rzeczywiście trudny. To ani zima, ani lato. Było też po świeżym opadzie śniegu, bo to widać po zdjęciach Kacpra z Facebooka. To nie był jednak człowiek, który wypadł sroce spod ogona, tylko bardzo doświadczony alpinista, który potrafi ocenić trudności. Miał kochającą żonę i małe dziecko. Nie ryzykowałby, gdyby warunki były fatalne - mówił Piotr Pustelnik, prezes Polskiego Związku Alpinizmu, w rozmowie z Interią. ([email protected]) fot. Instagram

.






Dziękujemy za przesłanie błędu