Są nowe, wstrząsające doniesienia w sprawie śmierci męża Justyny Kowalczyk. Nie miał szans na to, żeby przeżyć
To był dopiero początek drogi do spełnienia marzeń
Kacper Tekieli razem z żoną i małym synkiem pojechali w Alpy na początku maja. Justyna Kowalczyk, która podzielała pasje męża, w przedsięwzięciu mu kibicowała.
Tekieli, który wcześniej zdołał już zdobyć między innymi Bishorn, Weissmies i Lagginhorn, Allalinhorn, Strahlhorn i Rimpfischhorn, wyruszył w środę na szczyt Jungfrau. Kowalczyk była zaniepokojona tym, że mąż nie wraca, a kontakt się urwał. Według ustaleń „Super Expressu” to ona zaalarmowała służby. Rozpoczęła się akcja ratunkowa i wyścig z czasem. W czwartek poszukiwania znalazły tragiczny finał. W lawinisku zostało znalezione ciało Tekielego.
Nowe wstrząsające ustalenia
Śledztwo w tej sprawie prowadzi szwajcarska prokuratura, ale już teraz o wstrząsających, nowych ustaleniach napisała interia.pl. Kacper Tekieli najprawdopodobniej zdobył szczyt wejściem alpinistycznym, po czym zaczął zjeżdżać na nartach. To właśnie wtedy miało dojść do podcięcia małej lawiny, co w branży nazywa się "deską śnieżną". Lawina miała nieść męża Justyny Kowalczyk aż tysiąc dwieście metrów w dół.
"Po upadku z takiej wysokości z człowieka niewiele zostaje"
To wysokość, po upadku z której zazwyczaj z człowieka niewiele zostaje, ale w tym wypadku ciało było w stanie, pozwalającym na identyfikację. Oznacza to, że poduszka śnieżna była głęboka – pisze interia,pl. która przywołuje opinię jednego z alpinistów
W górach panowały trudne warunki, czego dowodzą zdjęcia publikowane przez alpinistę w mediach społecznościowych, na kilka dni przed tragedią.
czytaj też Rozdzieliła ich śmierć. Historia wielkiej miłości Justyny Kowalczyk i Kacpra Tekielego [ZDJĘCIA]
- To był dobry czas, ale rzeczywiście trudny. To ani zima, ani lato. Było też po świeżym opadzie śniegu, bo to widać po zdjęciach Kacpra z Facebooka. To nie był jednak człowiek, który wypadł sroce spod ogona, tylko bardzo doświadczony alpinista, który potrafi ocenić trudności. Miał kochającą żonę i małe dziecko. Nie ryzykowałby, gdyby warunki były fatalne - mówił Piotr Pustelnik, prezes Polskiego Związku Alpinizmu, w rozmowie z Interią. ([email protected]) fot. Instagram
.