Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
12/06/2019 - 14:45

Przedsiębiorca ratuje psy ze schroniska. Piękna historia

Schronisko dla psów w Wielogłowach na terenie gminy Chełmiec ma spory wybieg dla psiaków. Tyle tylko że nie ma tu skrawka cienia. Dla psów i wolontariuszy spacer w takich warunkach był nie lada wyzwaniem. Piszemy w czasie przeszłym, bo Park-M sprezentował schronisku szpaler... czterometrowych drzew. Ale zacznijmy od początku.


Zobacz też: Chełmiec i Marcinkowice: donos czy urzędnicza głupota? Kto odciął osiedle Łazy

Od wielu lat wolontariusze ze schroniska w Wielogłowach dwoją się i troją, by miejsce to było zwierzakom jak najprzyjaźniejsze. I tak rzeczywiście jest a dodatkowo – dzięki zaangażowaniu tych samych osób – placówka ta ma najwyższe w okolicy statystyki adopcji. Było jednak małe „ale”, jest tu spory wybieg, ale bardzo nasłoneczniony. Spacer w letnim żarze w takim miejscu dla psiaków – z których część to szczeniaki, a część to leciwi seniorzy – był zamiast przyjemnością prawdziwą udręką.

Małgorzata Surowiak, jedna z wolontariuszek uradziła z pozostałymi, że trzeba to miejsce ocienić drzewami, ale po krótkiej kalkulacji okazało się, że wolontariusze sami tematu nie są w stanie udźwignąć. Surowiak postanowiła zastukać po prośbie, trochę po koleżeńsku do właściciela Parku-M Krzysztofa Mroza. Ten był akurat za granicą, ale z miejsca zaznaczył, że pomoże i odesłał wolontariuszkę do obecnego na miejscu dyrektora Artura Prociuka, który się wszystkim zajmie. I rzeczywiście tak się stało.

Zobacz też: Chełmiec: znów nie ma wody! To skandal, jak nas traktuje gmina!

- Bardzo szybko dogadaliśmy się ile drzew nam potrzeba, wyjaśniłam też po co. Dostałam zapewnienie, że drzewka przyjadą i to takie trochę większe, żeby już w tym sezonie psiaki jakiś cień z nich miały. My i pracownicy schroniska postanowiliśmy chociaż wykopać pod drzewka dziury. Urobiliśmy się przy tym co niemiara, bo to nie jest łatwy teren do kopania, a tu się raptem okazało, że nasze kopanie na nic się zdało, bo drzewka Park-M nam przywiózł, ale… niemal czterometrowe – relacjonuje Surowiak.

Pracownicy Parku-M sami zajęli się usadowieniem drzew we właściwym miejscu i we właściwy sposób. Wolontariuszka podkreśla, że sprowadzili niezbędny do tego, ciężki sprzęt. – To piękny gest, dlatego chcę za niego w imieniu naszych podopiecznych i wolontariuszy podziękować z całego serca panu prezesowi Krzysztofowi Mrozowi i dyrektorowi Arturowi Prociukowi, bo takich drzew nawet w snach sobie nie wyobrażaliśmy.

ES [email protected] Fot.: archiwum schroniska w Wielogłowach







Dziękujemy za przesłanie błędu