Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
11/03/2020 - 19:15

Policja pod pensjonatem w Mszanie przez koronawirusa. Ludziom puszczają nerwy

- Nie będę tego komentował. To, co się dzieje, to jest po prostu zbiorowa, masowa histeria – mówi zdenerwowany właściciel pensjonatu w Mszanie Górnej, gdzie kilkanaście osób zostało objętych kwarantanną po tym, jak z objawami COVID-19 i podejrzeniem zakażenia koronawirusem została zabrana stamtąd do szpitala zakaźnego w Myślenicach studentka z Francji.

  Pensjonatu pilnuje teraz policja. Wśród objętych kwarantanną gości są Ukraińcy, którzy pracowali w dwóch pobliskich Biedronkach. To budzi niepokój, bo do sklepu przychodzi codziennie mnóstwo ludzi. 

Pensjonatu w Mszanie Górnej od wczoraj pilnują policjanci. W środku jest troje studentów z Francji, sześciu Ukraińców oraz troje Polaków. Nikt nie może wejść i nikt nie może wyjść. Co się stało? Mieszkała tam studentka z Francji, która z objawami COVID-19 i podejrzeniem zakażenia koronawirusem trafiła na oddział zakaźny szpitala w Myślenicach.

czytaj też Koronawirus pod Limanową? Pensjonat w Mszanie objęty kwarantanną

Jak tę sytuację znoszą uwięzieni goście, a jak właściciele pensjonatu, na czyj koszt są żywieni? -  te pytania chcieliśmy zadać gospodarzom obiektu.

- Nie będę tego komentował. To, co się dzieje, to jest po prostu zbiorowa,  masowa histeria – słyszymy w odpowiedzi – kiedy tam dzwonimy.

Spokój stara się zachować wójt Mszany Dolnej Bolesław Żaba.

- Zabezpieczyliśmy wyżywienie dla szesnastu osób, poza rodziną,  która prowadzi pensjonat. Oni uznali, że sobie na razie sami poradzą. Mamy zapewnienie starosty, że środki wydane na catering będą refundowane. W związku z koronawirusem nie działa ustawa o zamówieniach  publicznych, więc można to zrobić z wolnej ręki. Robi to jedna z  lokalnych firm gastronomicznych.

Ile to gminę kosztuje. Tego wójt powiedzieć nie chce. Kim są ludzie objęci kwarantanną?  Polacy i Francuzi to turyści – mówi wójt. - Ukraińcy przyjechali do pracy. Znaleźli zatrudnienie w lokalnej firmie budowlanej i dwóch  Biedronkach.

Ta informacja brzmi niepokojąco, bo w sklepach zakupy robi codziennie mnóstwo ludzi. Ludzie do nas wydzwaniają, ale naprawdę nie ma powodu do paniki – uspokaja szefowa powiatowej stacji Sanepidu Renata Tokarska.

Te osoby nie pracowały przy kasach, a poza tym zaraz od pracy zostały odsunięte. Są poddane obserwacji. Czują się dobrze i nie mają objawów choroby.  Pan, który koordynuje prace tych dwóch Biedronek, w których byli zatrudnieni,  ma z nami kontakt. W obydwu sklepach byli pracownice sanepidu.

Jak dodaje Tokarska, sieć wdrożyła procedury i w sklepach została przeprowadzona dezynfekcja i zostały wymyte wózki. Obserwowany jest też personel, który z kolei sprawdza, jak zachowują się  klienci sklepów.

-  Przy okazji apel, do tych, którzy robią zakupy – mówi szefowa limanowskiego Sanepidu.  - Ludzie panikują, ale ciągle nie brak takich, którzy macają na przykład bułki i chleb. Proszę o też o  tym pisać.  Przecież w sklepach są rękawiczki i trzeba ich używać.

Czytaj też Chiński wirus w podróży. Czy trzeba się bać autobusów i pociągów do Krakowa?

Jaki  jest stan studentki z Francji, która trafiła na oddział zakaźny szpitala w Myślenicach? Lokalny portal pisał o jej ciężkim stanie. - Mogę tylko powiedzieć, że to nieprawda – słyszymy od jednej  z pielęgniarek. - Czekamy teraz na wyniki badań -  mówi Renata Tokarz z Limanowskiego Sanepidu. Może się okazać, że to po prostu zwykłe przeziębienie. Najważniejsze to zachować spokój.

[email protected]  zdjęcie ilustracyjne,KPP Limanowa







Dziękujemy za przesłanie błędu