Policja pod pensjonatem w Mszanie przez koronawirusa. Ludziom puszczają nerwy
Pensjonatu pilnuje teraz policja. Wśród objętych kwarantanną gości są Ukraińcy, którzy pracowali w dwóch pobliskich Biedronkach. To budzi niepokój, bo do sklepu przychodzi codziennie mnóstwo ludzi.
Pensjonatu w Mszanie Górnej od wczoraj pilnują policjanci. W środku jest troje studentów z Francji, sześciu Ukraińców oraz troje Polaków. Nikt nie może wejść i nikt nie może wyjść. Co się stało? Mieszkała tam studentka z Francji, która z objawami COVID-19 i podejrzeniem zakażenia koronawirusem trafiła na oddział zakaźny szpitala w Myślenicach.
czytaj też Koronawirus pod Limanową? Pensjonat w Mszanie objęty kwarantanną
Jak tę sytuację znoszą uwięzieni goście, a jak właściciele pensjonatu, na czyj koszt są żywieni? - te pytania chcieliśmy zadać gospodarzom obiektu.
- Nie będę tego komentował. To, co się dzieje, to jest po prostu zbiorowa, masowa histeria – słyszymy w odpowiedzi – kiedy tam dzwonimy.
Spokój stara się zachować wójt Mszany Dolnej Bolesław Żaba.
- Zabezpieczyliśmy wyżywienie dla szesnastu osób, poza rodziną, która prowadzi pensjonat. Oni uznali, że sobie na razie sami poradzą. Mamy zapewnienie starosty, że środki wydane na catering będą refundowane. W związku z koronawirusem nie działa ustawa o zamówieniach publicznych, więc można to zrobić z wolnej ręki. Robi to jedna z lokalnych firm gastronomicznych.
Ile to gminę kosztuje. Tego wójt powiedzieć nie chce. Kim są ludzie objęci kwarantanną? Polacy i Francuzi to turyści – mówi wójt. - Ukraińcy przyjechali do pracy. Znaleźli zatrudnienie w lokalnej firmie budowlanej i dwóch Biedronkach.
Ta informacja brzmi niepokojąco, bo w sklepach zakupy robi codziennie mnóstwo ludzi. Ludzie do nas wydzwaniają, ale naprawdę nie ma powodu do paniki – uspokaja szefowa powiatowej stacji Sanepidu Renata Tokarska.
Te osoby nie pracowały przy kasach, a poza tym zaraz od pracy zostały odsunięte. Są poddane obserwacji. Czują się dobrze i nie mają objawów choroby. Pan, który koordynuje prace tych dwóch Biedronek, w których byli zatrudnieni, ma z nami kontakt. W obydwu sklepach byli pracownice sanepidu.
Jak dodaje Tokarska, sieć wdrożyła procedury i w sklepach została przeprowadzona dezynfekcja i zostały wymyte wózki. Obserwowany jest też personel, który z kolei sprawdza, jak zachowują się klienci sklepów.
- Przy okazji apel, do tych, którzy robią zakupy – mówi szefowa limanowskiego Sanepidu. - Ludzie panikują, ale ciągle nie brak takich, którzy macają na przykład bułki i chleb. Proszę o też o tym pisać. Przecież w sklepach są rękawiczki i trzeba ich używać.
Czytaj też Chiński wirus w podróży. Czy trzeba się bać autobusów i pociągów do Krakowa?
Jaki jest stan studentki z Francji, która trafiła na oddział zakaźny szpitala w Myślenicach? Lokalny portal pisał o jej ciężkim stanie. - Mogę tylko powiedzieć, że to nieprawda – słyszymy od jednej z pielęgniarek. - Czekamy teraz na wyniki badań - mówi Renata Tokarz z Limanowskiego Sanepidu. Może się okazać, że to po prostu zwykłe przeziębienie. Najważniejsze to zachować spokój.
[email protected] zdjęcie ilustracyjne,KPP Limanowa