Piwniczna podpisuje się obiema rękami pod projektem „Siedem Dolin”
Jakie korzyści dałaby miastu i gminie Piwniczna-Zdrój realizacja tej koncepcji?
- Gdyby udało się zrealizować ten pomysł do naszej gminy ściągałoby z pewnością więcej turystów korzystających z uroków białego szaleństwa. W ostatnich latach dało się zauważyć, że do Piwnicznej-Zdroju przyjeżdżało ich zdecydowanie mniej. Gdzie upatrywać przyczyny?. Część osób, które preferują sporty zimowe, szusuje niestety na stokach w Austrii, Francji czy we Włoszech. Oferta zimowa dla narciarzy, jaką oferują te kraje, jest znacznie atrakcyjniejsza. Jest tam zdecydowanie więcej urozmaiconych tras. My musimy iść w tym kierunku, by nie pozostać w tyle. Nie chcemy być chyba narciarskim skansenem Europy. Realizacja tego projektu ściągnęłaby do Piwnicznej amatorów białego szaleństwa z kraju i za granicy. Przełożyłoby się to automatycznie na zwiększenie się liczby miejsc pracy.
Nie boi się Pan, że ten projekt będzie za bardzo ingerował w przyrodę? To jeden z głównych argumentów podnoszony przez ekologów.
- Raczej nie.
Na terenie gminy Piwniczna-Zdrój działa kilka stacji narciarskich...
Działa malowniczo położona Stacja Narciarska Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla. To jeden z najnowocześniejszych i dynamicznie rozwijających się ośrodków narciarskich w Polsce. Funkcjonuje też rodzinna stacja narciarska w Kokoszce. Tam narciarze mogą korzystać z wyciągu orczykowego oraz wyciągu szkoleniowego. Mamy też legendarną Suchą Dolinę. To tam uczyło się jeździć i szusowało kilka pokoleń sądeczan. Od wielu lat ta kultowa na Sądecczyźnie stacja narciarska swoją świetność dawno ma za sobą. Grunty na Suchej Dolinie znajdują się w zasadzie w posiadaniu dwóch osób. Wystarczy, aby się one ze sobą dogadały. Można byłoby tam zrobić prawdziwą, narciarską perełkę z nowoczesnymi wyciągami.