Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
17/11/2013 - 15:01

Paryż wystawia Maryana. Potem Warszawa, może Nowy Sącz?

Ponad 200 prac Pinchasa „Maryana” Bursteina, malarza urodzonego w Nowym Sączu, zawisło w paryskim Muzeum Sztuki i Historii Judaizmu. Wystawa potrwa do 9 lutego 2014 roku. Żydowski Instytut Historyczny czyni starania, aby w przyszłym roku przenieść wystawę do Warszawy. Stowarzyszenie Maryan chętnie zobaczyłoby dzieła swojego mistrza w Muzeum Okręgowym w Nowym Sączu.
Na wernisaż do Paryża udali się: Krzysztof Bojarczuk, Ewa Andrzejewska i Julie Boudroux. Stowarzyszenie stara się kultywować pamięć po artyście - w Nowym Sączu odbyła się konferencja poświęcona Bursteinowi, w Galerii Dawna Synagoga zrekonstruowano „Pokój Maryana” z pamiątek jakie przekazała wdowa po malarzu, Ewa Andrzejewska pisze jego biografię.
Wyjazd był krótki, ale bardzo owocny. Pojechaliśmy ciekawi dzieł Maryna, które znaliśmy z katalogów. W trakcie wernisażu odnowiliśmy kontakty i poznaliśmy nowych ludzi związanych z malarzem, nawet takich, którzy odwiedzali Nowy Sącz jak Bernard Sberro. Rozmawialiśmy z Martine Dauvergne, której rodzice często w swoim domu podejmowali Maryana na obiadach – mówi Krzysztof Bojarczuk, artysta-plastyk i nauczyciel, prezes stowarzyszenia.
To pierwsza wystawa Maryana w muzeum. Jej komisarzem jest Nathalie Hazan-Brunet. Kuratorka dostała w prezencie od nowosądeczan... precle, podobne jakie pojawiają się na wielu obrazach i szkicach Bursteina. Hazan-Brunet w szczególny sposób uhonorowała Stowarzyszenie Maryan.
Jesteśmy wspomniani w katalogu, że zmobilizowaliśmy Francuzów do zrobienia wystawy. To tylko dwa zdania, ale bardzo ważne dla naszego stowarzyszenia – podkreśla Bojarczuk, który postarał się również, żeby na wystawie odczytany został list od prezydenta Ryszarda Nowaka.
Na retrospektywnej wystawie twórczości Pinchasa Bursteina oglądać można wielkoformatowe rysunki (100x80) z lat 50. i 70., obrazy od lat 50. oraz szkice.
Wystawa robi duże wrażenie. Była bardzo trudna do zrealizowania, bo jest jednym z elementów muzeum. Jest multimedialna, obok rysunków i obrazów wyświetlany jest także film „Ecce Homo”, na ścianach wiszą jego cytaty. Oglądać można szkicowniki, które wdowa przekazała do Centrum Pompidu. W takiej ilości i w takich rozmiarach nie oglądałem jeszcze dzieł Maryana – relacjonuje prezes stowarzyszenia.
Pinchas Burstein jest autorem dzieł budzących niepokój odbiorcy, zapełnionych przez przedziwne postacie. Artysta urodził się w 1927 roku w Nowym Sączu w rodzinie piekarza, mieszkającego – jak ustaliła Ewa Andrzejewska – przy ulicy Żywieckiej. Podczas wojny przebywał w gettach, potem cudem ocalał z Auschwitz. W 1945 roku amputowano mu zakażoną gangreną nogę. Po dwóch latach od zakończenie wojny wyjechał do Palestyny. Studiował w New Bezalel School of Art w Jerozolimie, następnie w l`Ecole Nationale Supérieure des Beaux-Arts w Paryżu. Kariera malarska Maryna rozpoczęła się od końca lat 50. W 1959 roku otrzymał Prix des Critiques d`Art à la Biennale de Paris. W 1962 roku przeniósł się do USA. W 1976 Minister Kultury Republiki Francuskiej przyznał mu „Chevalier de l`Ordre des arts et lettres”. Maryan zmarł 15 czerwca 1977 roku w Nowym Jorku. Jego sztuka była ciągłym zmaganiem się z traumą. Przeżył piekło holocaustu, stracił rodzinę. Był inwalidą fizycznym i psychicznym. Na tych gruzach stworzył obraz człowieka od wątków osobistych do uniwersalnych, człowieka, który cierpi. Mimo tej traumy wiele osób pamięta go jako pogodnego człowieka.
Wiele słyszeliśmy o Maryanie, jako o człowieku, który lubił dzieci był wesoły i towarzyski, często śmiał się sam siebie – mówi Bojarczuk, który podkreśla, że Paryż był chyba najbliższym sercu artysty miejscem.
Paryżu jest pochowany. Pewnie najlepiej mu się tu żyło. Tu ludzie łatwo zapominają o cierpieniu i pozwalają się porwać dynamicznej i zwariowanej atmosferze miasta – dodaje.
Stowarzyszenie Maryan liczy, że dzieła Bursteina trafią na wystawę do Polski. Najpierw do Warszawy, potem do Galerii Dawna Synagoga w Nowym Sączu.

(JB)
Fot. Archiwum Krzysztofa Bojarczuka







Dziękujemy za przesłanie błędu