Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
13/08/2012 - 08:50

Ożył Wojciech Migacz. Żołnierze oglądali retro akty

W niedzielę (12 sierpnia) w skansenie i miasteczku galicyjskim podczas imprezy zorganizowanej wokół wystawy zdjęć Wojciecha Migacza, fotografa wsi sądeckiej sprzed stu lat, ożył sam fotograf, przemierzając skansen na niemieckim rowerze. A wojska austriacko – pruskie stacjonujące w zagrodzie z Obidzy raczyły się herbata frontową (z alkoholem) i przeglądały zdjęcia roznegliżowanych kobiet z lat 20. i 30. XX wieku.
 Po deszczowej sobocie, drugiego dnia plenerowej imprezy pogoda dała zwiedzającym czas na zabawę do późnego popołudnia. Raźniej niż poprzedniego dnia ożywały stuletnie kadry z fotografii Wojciecha Migacza. Wiejskie drogi w skansenie przemierzały kumoszki z kukiełkami, można było się uraczyć ziemniakiem pieczonym w ognisku.
- Nie miałem specjalnie okazji się z tą postacią wcześniej zapoznać, dopiero tuż przed tą imprezą - mówi Mieczysław Filipczyk, aktor Teatru Robotniczego z Nowego Sącza, wcielający się w postać Wojciecha Migacza, fotografa z przełomu XIX i XX z Gostwicy. - To człowiek, który żył jakby w innym świecie, robił to co lubił, co było jego pasją. Trochę przypomina takich ludzi jak my, którzy też jesteśmy pasjonatami. Dlatego ta postać jest mi bardzo bliska. Mało kto wtedy robił zdjęcia na wsi. Mało kto w ogóle interesował się wsią, tak jak on się nią zainteresował. Fotografia ma ten niezaprzeczalny walor, że jest autentyczna. Wszystkich detali można się tam dopatrzeć.

Do obozu żołnierzy austriackich na kwaterach dotarłam w czasie lekkiego rozformowania na czas posiłku. Grochówka z kociołka została już dawno rozdana gościom. Żołnierze austriacko – pruscy raczyli się kotletem schabowym serwowanym w styropianowych tackach. Na dodatek kwatermistrz źle obliczył porcje.
- Rzeszów jeszcze nie dostał – meldował jeden z nich braki w wyżywieniu.
- Odtwarzamy wojsko z austro-węgierskie i pruskie, carskie. Ja akurat jestem w mundurze carskim, jeniec wojenny, szpieg, tutaj na wsi – mówi Paweł Terebka, z Polskiego Towarzystwa Historycznego w Nowym Sączu. - Mamy kuchnię polową, kociołki, mamy samowary, w których herbatkę frontową pędzimy sobie, są karabiny w koźle ustawione.
Sądeczanom z odsieczą rekonstrukcyjną przyszli koledzy z Gorlic, Krakowa i Rzeszowa. Odtwarzają życie wiejskie żołnierzy na kwaterach, biesiadują, jedzą, piją strzelają z broni.
- Jestem sierżantem 155 pułku piechoty pruskiej z Ostrowa Wielkopolskiego, ponieważ nasi żołnierze walczyli tu w 1914 pod Limanową, jak i w 1915 pod Gorlicami, jestem zupełnie uprawniony, żeby tu być - mówi Wlademar Kryger z Nowego Sącza, który podobnie jak żołnierz, w którego się wciela pochodzi z Wielkopolski. - Mam na sobie mundur podoficera armii cesarskiej z 1910 roku, na głowie mam pikelhaubę. Odznaczenia austro-węgierskie i pruskie, sznur strzelecki.

Kucharz pilnuje oryginalnego samowara z 1892 roku. Zza pazuchy wyjmuje plik zdjęć roznegliżowanych kobiet. Na czarno- białych fotografiach pulchne modelki z lat 20. i 30. XX wieku.
- Było za co złapać, nie to co teraz – rozmarza się...

- Mąż pochodzi z Tuluzy, ja spod Warszawy – mówi Maria Godewska – Maury, turystka z polsko - francusko rodziną. - Jest pięknie. Byliśmy tu kilka lat temu, zwiedzaliśmy skansen, ale wtedy nie było żadnych animacji. W tym roku jest bardzo interesująco. Rano zwiedziliśmy Miasteczko Galicyjskie. Syn zrobił sobie zdjęcie w zakładzie fotograficznym, zobaczył jak dawniej się robiło zdjęcia.
- Jesteś Francuzem? Byłeś pod Werden? – wzięli go od razu w obroty żołnierze, częstując herbatką frontową.
Kwatera wojska jest wielką atrakcją dla chłopców z zespołu Piątkowioki.
- Ja chcę strzelić.
 - Ja biorę łuskę – przekrzykują się.
Pod chałupą z Gostwicy, gdzie poprzedniego dnia wesele ludowe ożywiał zespół Podegrodzie, poprawiny wyprawiali Mszalniczanie.
Czyżby jednak panna młoda w dniu ślubu była w stanie błogosławionym? Kumoszki pod chatą przygotowały bowiem wypiekane na chrzest kukiełki, rodzaj chałki.
- Kukiełka musiała być taka duża jak dziecko, które nią obdarowywano, aby rosło duże i zdrowe – mówią – Maria Korczyńska i Danuta Jasińska, pracujące na co dzień w Sądeckim Parku Etnograficznym. - Piekłyśmy je same, tu w skansenie, w chałupie z Gostwicy, w tradycyjnym piecu chlebowym.

Poczęstunek na świeżym powietrzu przygotowało także Koło Gospodyń Wiejskich z Klęczan, racząc gości pierogami z suszoną śliwką, chlebem ze smalcem, kompotem owocowym i ciastem.

Anna Pawłowska
fot. Anna Pawłowska 






Dziękujemy za przesłanie błędu