Od tej historii chce się płakać. To się zdarzyło w nocy za mostem w Kurowie
Było tuż przed północą, kiedy kierowca Mercedesa uderzył w przechodzące przez jezdnię trzy dziki. Nie było szans, żeby uniknąć tragicznego w skutkach potrącenia?
- Kierowca miał dużo szczęścia, bo nic mu się nie stało, poza tym, że ma uszkodzone auto, ale jeden z dzików zderzenia z mercedesem. Nie przeżył. Dwa pozostałe leżały ranne na jezdni - mówi dyżurny sądeckiej komendy policji. Rannymi zwierzętami zajęły się służby z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Czy da się je uratować, tego nie wiem.
Czytaj też Spotkało ich w nocy wielkie nieszczęście, a oni jeszcze o tym nie wiedzą
Kolizje z dzikimi zwierzętami zdarzają się na drogach bardzo często. Kto jest temu winien, one czy kierowcy?
-Kiedyś dróg było bardzo niewiele, a zwierzęta wędrują, bo szukają pożywienia albo swojej drugiej połówki – mówi nadleśniczy z Piwnicznej Stanisław Michalik. – Te miejsca, gdzie wiadomo, że zwierzyna się często pojawia, są zazwyczaj oznakowane. To sygnał, żeby zwolnić. Wtedy jest szansa, że w świetle reflektorów kierowca dostrzeże sarny czy dziki i w porę zdąży wyhamować. Niestety, nie wszyscy kierowcy biorą sobie to do serca.
- W nocy, kiedy drogi są puste, niektórzy wciskają gaz i czasem kończy się tak, jak tej nocy koło mostu w Kurowie – dodaje leśnik.
Taki wypadek to cierpienie dla zwierząt. Nieraz pokaleczone konają przez kilka godzin. Jak wyjaśnia Michalik, obowiązują odpowiednie procedury mówiące, że jeśli zwierzę da się uratować, to każda z gmin powinna mieć umowę z weterynarzem, który powinien na miejsce przyjechać i ocenić czy zwierzę da się uratować, czy też należy mu skrócić cierpienie.
Bywa, że zderzenie z dzikim zwierzęciem kończy się tragedią dla człowieka. Dwa lata temu, koło Brzeska, kierowca chciał uniknąć potrącenia sarny, gwałtownie skręcił, uderzył w przepust i doszło do tragedii, bo zginęła czteroosobowa rodzina.([email protected]) zdjęcie ilustracyjne OSP Mszana Dolna