O krok od tragedii. Mógł wysadzić w powietrze pół bloku na sądeckim osiedlu?
To co się działo dziś w jednym z bloków przy ulicy Kołłątaja w Nowym Sączu relacjonuje oficer dyżurny Państwowe Straży Pożarnej.
Przeczytaj też Aż gęsto od wozów strażackich i samochodów pogotowia
- Zaalarmował nas jeden z mieszkańców. Choć sąsiedzi dobijali się do drzwi mieszkania, ż którego wyraźnie czuli woń ulatniającego się gazu, nikt nie otwierał. Próbowali dzwonić na komórkę do właściciela lokalu. Bez skutku. Bali się, wybuchu gazu i tego, że może sąsiad zasłabł.
Po przybyciu na miejsce strażacy nie mieli wątpliwości. Czujnik przystawiony do futryny drzwi zamkniętego mieszkania wykazał duży poziom stężenia gazu. Zanim jednak zdecydowali o wyważeniu drzwi, pojawił się z kluczami siostrzeniec właściciela mieszkania, który - jak się okazało - był poza Nowym Sączem. Na szczęście któremuś z sąsiadów szczęśliwie udało się z nim wreszcie skontaktować.
Przeczytaj też Wybuch gazu w domu? Poparzona kobieta zabrana do szpitala
Dlaczego z mieszkania wydobywał się gaz. Okazało się, że jeden z kurków kuchenki był niedokręcony.
- Wszystko szczęśliwie się skończyło - mówi oficer dyżurny, ale zagrożenie wybuchem było bardzo poważne.
(ami) fot. ilustracyjne, archiwum sądeczanin.info