Uszkodzony płot przy sądeckiej podstawówce jak dyndał, tak dynda
O uszkodzonym płocie przy Szkole Podstawowej nr 14 przy ul. Towarowej pisaliśmy już w 2017 roku. Ogrodzenie oddzielające szkolny parking od prywatnej posesji urągało i urąga nadal wszelkim zasadom bezpieczeństwa. O interwencję w tej sprawie prosili nas rodzice uczniów a interpelację w ich imieniu bezpośrednio do urzędu miasta składał radny Michał Kądziołka. Dyrekcja placówki też nie zasypywała gruszek w popiele i co rusz - przez kilka lat - ponawiała urzędowe monity w tej sprawie.
Zobacz też: Auto wyklepiesz, ale dziecka nie wskrzesisz! A ogrodzenie wisi na włosku!
W grudniu 2017 roku ówczesne władze zapewniły w oficjalnej odpowiedzi – udzielonej Kądziołce na piśmie – że wydział inwestycji dostanie zlecenie naprawy ogrodzenia w 2018 roku. Kiedy dokładnie? Szczegółów próżno było szukać w dokumencie. 2018 rok już dawno minął, mamy już kwiecień 2019 roku. A płot – kolokwialnie mówiąc – jak dyndał, tak dynda. Postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie po raz kolejny.
W pierwszej kolejności zadzwoniliśmy do radnego Michała Kądziołki. I w końcu mamy konkrety w sprawie. W ślad za ponowieniem przez niego interpelacji na początku tego roku miasto w marcu ogłosiło pierwszy przetarg na naprawę owego ogrodzenia. Bez skutku, bo nie wpłynęła ani jedna oferta. Przetarg powtórzono. I tym razem znalazł się wykonawca, który płot naprawi za 16 tysięcy złotych. Ma na to 45 dni od chwili podpisania umowy, ale jak zapewnił nas dziś wiceprezydent Artur Bochenek - prace powinny zostać wykonane wcześniej.
Nic tylko się cieszyć. Ale czy na pewno? Oceńcie sami – jeden płot i to wcale nie o jakiś imponujących wymiarach - a zachodu tyle, jakby co najmniej o jakąś wiekopomną inwestycję szło...
ES [email protected] Fot.: ilustracyjne archiwum sądeczanin.info