Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
29/11/2019 - 13:25

Nowy Sącz: to obrzydlistwo trafia wprost do naszych płuc. Masakra

Smog. Jakieś tam cząsteczki, których – poza dymem z komina – nawet nie widać. O co te wielkie larum? Jak ma zabijać, skoro jakoś jeszcze żyjemy? Ale zobaczcie sami, jakie obrzydlistwo trafia do naszych płuc.

Oczywiście we wstępie trochę szarżujemy, ale sądeczanie zmęczeni już niemal codziennymi alarmami i ostrzeżeniami, że powietrze jest tak złe, że lepiej nie wychodzić z domu, zaczynają temat smogu odstawiać na co dzień na boczny tor. Temperatura dyskusji wzrasta, gdy media donoszą o jakimś nowym pomyśle na rozwiązanie problemu, o karach, dla tych, którzy palą tym, czym nie powinni i gdy władze miasta dyskutują na przykład o dopłatach do błękitnego węgla.

Zobacz też: Nowy Sącz: piece grzeją pełną parą. Mówimy smogowi NIE!

Jednak za zamkniętymi drzwiami naszych domów staramy się zachować – większość z nas – smogową ciszę.  Ale i tu – mamy na to twarde dowody – smog nam wcale nie odpuszcza. Nasz czytelnik przesłał nam dwa zdjęcia, z komentarzem, na którym śmiało możemy poprzestać.

- Chciałem się podzielić ich treścią-obrazem, by uzmysłowić mieszkańcom miasta jakim powietrzem oddychamy. Na zdjęciach są filtry z urządzenia - wentylacji mechanicznej z budynków jednorodzinnych na terenie miasta - po 1jednym miesiącu używania – napisał autor zdjęć. - Na pierwszym widać filtr nowy (czysty) potem obok ten brudniejszy to „na wejściu” powietrza do urządzenia-wentylacji a drugi „na wyjściu” powietrza z urządzenia do wnętrza budynku. Drugie zdjęcie to filtr z urządzenia wentylacyjnego z innego budynku.

- Takie mamy powietrze w mieście. Czy czasem ktoś kiedyś w kampanii wyborczej nie obiecywał nam czystego powietrza w mieście - jako główne hasło wyborcze? Czy pamiętacie ten słynny plakat z człowiekiem w masce gazowej?

Zobacz też: Jest decyzja! Będzie skarga do sądu w sprawie błękitnego węgla

- Prosiłbym tych wszystkich dbających o nasze zdrowie, by zakupili takie maski przeciwgazowe i porozdawali mieszkańcom miasta, bo chyba jednak szybko wymrzemy. Pozdrawiam, jeszcze żyjący, Czytelnik – komentuje na zakończenie.

Autorka tej publikacji też może dołożyć swoje „trzy grosze” na ten temat. Otóż w zeszłym roku moja koleżanka, matka dwójki dzieci, mieszkająca w Starym Sączu w domu jednorodzinnym przy ul. Parkowej zamówiła oczyszczacz powietrza. Wybór konkretnego urządzenia poprzedzony był bardzo szczegółowym wywiadem, sprawdzeniem i porównaniem wszelkich możliwych parametrów. Przejrzane zostały wszelkie możliwe fora i profile w mediach społecznościowych, na których toczone są dyskusje odnośnie konkretnych marek i modeli. Wydawało się, że wybór jest optymalny.

Byłam akurat u wspomnianej koleżanki, kiedy kurier dostarczył zamówiony sprzęt. To było coś, bo miało w bardzo krótkim czasie oczyszczać pomieszczenie o powierzchni 90 metrów. Koleżanka bowiem preferuje otwarte przestrzenie i taki jest u niej parter domu. Przeczytałyśmy szczegółowo instrukcję. Okazało się, że po transporcie urządzenie musi odstać godzinę w miejscu, gdzie ma być używane. Stało dwie, bo zajęłyśmy się pogaduchami przy kawie i zaabsorbowały nas dzieci.

Zobacz też: Rytro i Podegrodzie: dla śmieciarzy i palaczy śmieci nie będzie litości!

Włączyłyśmy machinę. Wyczytałyśmy, że gdy tylko powietrze w pomieszczeniu zostanie oczyszczone, zmieni się kolor światła na kontrolce. Minęła godzina, machina buzuje, zero zmiany światełka. Minęła druga godzina – to samo. Uznałyśmy, że to nasza wina i pewnie coś przeoczyłyśmy w instrukcji. A guzik – spisałyśmy się na medal. Czekałyśmy dalej. Jest! Zmieniło się światełko, ale za parę minut znów zapalił się kolor wyjściowy.

Kie licho? Zmartwione przetaszczyłyśmy ustrojstwo do sypialni, takiej o powierzchni kilkunastu metrów. Włączamy. W ciągu kilku minut jest efekt – światełko powiedziało nam, że oddychamy czystym powietrzem. Koleżankę coś tchnęło – otworzyła okno. Urządzenie niemal z miejsca zaalarmowało, że powietrze znów jest zanieczyszczone.

Zamykamy okno – parę minut, jest "gut". Otwieramy okno i mamy powtórkę z rozrywki… Więcej nie napiszę, ale dziś, po roku koleżanka trzyma ustrojstwo przez cały sezon grzewczy włączone. By kontrolka miała optymistyczny kolor, wszystkie okna i drzwi w całym domu muszą być pozamykane…

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez SYGNAŁ

ES [email protected] Fot.: Czytelnik







Dziękujemy za przesłanie błędu