Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
18/01/2020 - 07:15

Nowy Sącz: na tropie labiryntu. Mówią, że leży pod stopami sądeczan [ZDJĘCIA]

Nigdy nie wiadomo, co znajduje się pod ziemią. To pewne. A na pewno tak jest w przypadku królewskiego miasta Nowego Sącza. Wiedzą to historycy i pasjonaci sądeckiej przeszłości, no i oczywiście archeolodzy. Szczególnie ci ostatni już nieraz mogli się o tym naocznie i namacalnie przekonać.


W czerwcu 2018 roku w Parku im. Ireny Styczyńskiej (kilkaset metrów od ruin sądeckiego zamku), podczas budowy „siłowni pod chmurką”, został odsłonięty kamienny fragment muru granicznego zamykającego w przeszłości dziedziniec zamkowy. Służby konserwatorskie wstrzymały wtedy prace ziemne prowadzone przy tej inwestycji, do czasu dokładnego zinwentaryzowania znaleziska. Potem to, co zostało odsłonięte zasypano.

Jeszcze bardziej owocny w znaleziska okazał się teren przy koście ewangelickim w Nowym Sączu. Przypomnijmy, że od 2010 roku Bartłomiej Urbański prowadził tam wraz z żoną Barbarą Musiał–Urbańską badania sondażowe.

Przypomnijmy, że niegdyś stał tam klasztor O.O. Franciszkanów. Prace zleciła wtedy, w związku z planowanym remontem kościoła (kaplicy Przemienienia Pańskiego) parafia ewangelicko-augsburska pw. Przemienienia Pańskiego w Nowym Sączu. Badania prowadzone były pod nadzorem konserwatora zabytków. Wraz ze ściąganiem kolejnych warstw ziemi zaczął wyłaniać się zarys dwóch krypt, które znajdowały się pod posadzką kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, który kiedyś wchodził w skład zespołu klasztornego O.O. Franciszkanów. W takich kryptach chowano przed wiekami zmarłych. I w właśnie w nich archeolodzy natrafili na ludzkie szkielety. Trzeba sobie zdać sprawę, że od czasów średniowiecza, gdy fundowano i budowano kościoły, pod ich posadzkami miejsca wiecznego spoczynku znajdowali mnisi, proboszczowie, fundatorzy świątyń, ludzie zasłużeni dla miasta.

Przez kilka lat, kiedy trwały tam prace odnaleziono naczynia, monety, fajki do palenia tytoniu, ozdobne kafle. Do najcenniejszych znalezisk z tego stanowiska archeologicznego należała jednak płyta nagrobna, pochodzącą najprawdopodobniej z okresu średniowiecza.

Na inne takie znaleziska, łącznie z podziemnymi korytarzami można natrafić zapewne w niejednym miejscu na sądeckiej starówce, ale także w jej obrębie. Dowodem na to było chociażby zdjęcie wykonane w 1931 roku, które posiadała nieżyjąca już Irena Styczyńska, „pierwsza Dama Nowego Sącza”.

Wtedy to do podziemnego przejścia, odkrytego w tym czasie na głębokości czterech metrów, u zbiegu ulic Pijarskiej i Romanowskiego zeszli krakowski architekt Zygmunt Pawlik i kustosz muzeum nowosądeckiego poczmistrz Roman Szkaradek. Korytarzem tym, mającym w najwyższym miejscu wysokość 1,60 m i szerokość 90 cm przeszli około 60 metrów w kierunku Dunajca. Potem było to już niemożliwe. 

O wyprawie Pawlika i Szkaradka dowiedziała się pod koniec lat 80. ubiegłego wieku Anna Antkiewicz, tragicznie zmarła przed kilkunastoma laty prezes Sądeckiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego PTTK. Dzięki jej uporowi, stukaniu do wielu drzwi w Urzędzie Miasta i staraniom u konserwatora zabytków, w 1989 roku ponownie stało się możliwe wejście grupy śmiałków w podziemny świat nowosądeckiej starówki.

Pisząca ten reportaż kilkanaście lat temu miała okazję porozmawiać o podziemnym świecie Nowego Sącza z niektórymi członkami tej wyprawy. Na ponowną eksplorację korytarza, do którego przed II wojną światową zapuścili się Pawlik i Szkaradek decydowali się: Anna Antkiewicz, Grzegorz Rzeszowski, Paweł Wańczyk, Czesław Zabrzeski, Krzysztof Faron i Ryszard Spirzak. Ekipa śmiałków eksplorację korytarza rozpoczęła praktycznie w tym samym miejscu, gdzie w nieznane miejsce wchodzili Zygmunt Pawlik i Roman Szkaradek. Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek. Drogę uczestnikom tej wyprawy zagrodziła potężna rura kanalizacyjna.

By iść dalej ekipa musiała wybrać sporo ziemi. Korytarz, jak mówił wtedy jeden z członków tej wyprawy, obudowany solidnymi kamieniami, wiódł w kierunku restauracji „Panorama”. Z każdym metrem, gdy ekipa poruszała się korytarzem, jego strop obniżał się, aż w pewnym momencie przejście było już niemożliwe. Korytarz był wypełniony ziemią i innymi odpadami, które trafiły tam przez stulecia.

Ekipa w korytarzu natrafiła na sporo kości zwierzęcych, co łatwo można wytłumaczyć. W XIX wieku przy ul. Romanowskiego znajdowała się Ława Rzeźnicza. Natrafiono także na skorupki jaj. Niewykluczone, że głazy piaskowca układane w sklepieniu łączono białkiem jajecznym. Był to częsty sposób stosowany w średniowieczu.

Zainteresowanie wejściem do lochów okazało się wtedy praktycznie żadne. Potem jeszcze raz, w 1996 roku speleologowie z Sądeckiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego PTTK weszli do korytarza, aby nakręcić krótki film o podziemiach.

O podziemnym, nowosądeckim mieście krąży wiele plotek i opowieści. Są to jednak z reguły informacje niesprawdzone. Przywołana tutaj Irena Styczyńska, znawczyni historii miasta i jego mieszkańców, biorąc pod uwagę różne wskazówki i ślady, w rozmowie przeprowadzonej kilkanaście lat temu z niżej podpisaną, uważała, że trzeba chyba przyjąć jako pewnik, że w Nowym Sączu istnieje podziemna sieć przejść. 

Mogłyby to potwierdzić dokładne, specjalistyczne badania. Obecnie taką możliwość daje nowoczesna technika, jak np. georadar. Takie, czy inne badania można byłoby przeprowadzić, ale na nie potrzebne są naprawdę duże pieniądze i tutaj koło się zamyka.

Bartłomiej Urbański do opowieści o podziemnych przejściach i korytarzach pod sądecką starówką podchodzi z dużą rezerwą.

- Lochy pod sądeckim rynkiem? – Co do tego byłbym powściągliwy. Może nawet ostrożny. Zygmunt Pawlik i Roman Szkaradek, i owszem mieli możliwość uczestniczyć w różnych pracach ziemnych, mieli możliwość oglądać najdawniejsze relikty architektury Nowego Sącza. Nie wiadomo jednak, czy poszukiwacze wchodząc przed wojną w taki korytarz nie mieli do czynienia z pozostałościami starych kamienic. Mogli je zinterpretować jako podziemne chodniki. Nikt do tej pory nie pokusił się o dokładną inwentaryzację najdawniejszej zabudowy miasta, kryjącej się niestety w większości pod ziemią.

Sądecki archeolog, odwołując się do słynnego przedwojennego zdjęcia, uważa, że uwiecznieni na nim badacze w podziemnym chodniku zeszli najprawdopodobniej do tzw. Ławy Rzeźniczej, która właśnie w tej części miasta się znajdowała. Ale, czy tak naprawdę było?

Jedno jest pewne: relikty miejskiej zabudowy tkwią pod sądecką starówką – o tym jest przekonany sądecki archeolog.

([email protected]), Fot. Bartłomiej Urbański.

Tekst pochodzi z miesięcznika "Sądeczanin". Korzystałam między innymi z artykułu: „Tajemnice podziemnego Nowego Sącza”, reportaż: Iga Michalec, „Dziennik Polski” – 2006, nr 66, dod. Sobota.

Pod stopami sądeczan ukryty jest labirynt tajemnych przejść i korytarzy?




Nigdy nie wiadomo, co znajduje się pod ziemią. To pewne. A na pewno tak jest w przypadku królewskiego miasta Nowego Sącza. Wiedzą to historycy i pasjonaci sądeckiej przeszłości, no i oczywiście archeolodzy. Szczególnie ci ostatni już nieraz mogli się o tym naocznie i namacalnie przekonać.






Dziękujemy za przesłanie błędu