Smutek w Nowym Sączu. Nie żyje Barbara Koral. Była kobietą wielkiego serca
Jaka była Barbara Koral, żona młodszego z braci, Józefa Korala? Szczerze oddana rodzinie. Mówiła o tym w ujmujący, prosty sposób w rozmowie z „Sądeczaninem” podczas uroczystości wyróżnienia braci Koral tytułem Honorowych Obywateli Nowego Sącza cztery lata temu. Opowiadała jak szczerze jest przywiązana do męża.
- Zawsze go wspierałam. Nie znam się na biznesie, ale wierzyłam w jego intuicyjne podejście do interesu. Cokolwiek zdecydował, zawsze byłam za, bo uważałam że jest mądry i że się na tym zna. A ja wychowywałam mu dzieci i stwarzałam dom. Dzieci wyrosły, przejmują firmę, czego nauczył ich mąż, nie ja bo, tego nie umiałam. Ale ja nauczyłam ich kochać, szanować ludzi i jak mieć rodzinę którą się szanuje. I tak te nasze rolę dzieliłam i jestem z tego powodu szczęśliwa.
Czytaj też Wyruszyła w ostanią drogę. Rodzina, bliscy i przyjaciele pożegnali Barbarę Koral
Barbarę Koral miał okazję poznać Zygmunt Berdychowski, który wspomina ją jako człowieka wielkiego serca.
- Dane mi było spotkać się z nią kilka razy w życiu. Pamiętam, a było to w pierwszej połowie kat 90, kiedy ją zobaczyłem z całym plikiem pieniężnych przekazów pocztowych, które wysyłała do ludzi potrzebujących pomocy. Kiedy spytałem skąd wie, że są w potrzebie, pokazała mi artykuły w gazecie. Opisywały historie ludzi, na których zwaliło się nieszczęście.
Robiła to wszystko bez rozgłosu, w czasach, kiedy nikt nie organizował akcji charytatywnych. To mnie w niej uderzyło. Poza tym imponowała mi jej niezwykle głęboka wiara. Miała w sobie ogromną determinacje w podkreślaniu tego, że jest głęboko wierząca, że jest Pan Bóg i zasady, których należy się trzymać i które dla wszystkich ludzi powinny być ważne. Wiadomość o jej śmierci przyjąłem z prawdziwym smutkiem. (jagienka.michalik@sadeczanin. info)