Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
06/05/2020 - 11:15

Mówią o nim, że tryskał humorem. Śmierć zabrała ks.Wiesława Kantora z Korzennej

Smutna wiadomość dotarła na Sądecczyznę. Nie żyje pochodzący z Korzennej ksiądz Wiesław Kantor, który przez wiele lat był misjonarzem w Afryce. Po powrocie do kraju przebywał we zakonnej wspólnocie pallotyńskiej w Ząbkach koło Warszawy, gdzie pomagał w pracy duszpasterskiej. Przegrał walkę z chorobą. Tryskał humorem i energią. Nosił radość tam, gdzie przebywał – wspominają go współbracia.

Ks. Wiesław Kantor zmarł we wtorek – o czym poinformowali na Facebooku jego współbracia ze wspólnoty pallotyńskiej.

Miał 64 lata. Pochodził z Korzennej. Święcenia kapłańskie przyjął w 1982 roku. Wkrótce potem wyjechał na misje. Najpierw pracował w Zairze, pięć lat później został proboszczem Rutshuru w Demokratycznej Republice Konga.

Obszerne wspomnienie o kapłanie z Korzennej publikuje na swojej stronie internetowej „Gość Niedzielny”. Jeszcze w marcu, do czasu kwarantanny, pomagał duszpastersko w parafii Świętej Trójcy w Ząbkach. - Bardzo chciał być blisko ludzi, służyć do końca. Miał w sobie taki niezwykły zapał - wspomina zmarłego ks. dr Grzegorz Młodawski SAC z Pallotyńskiego Sekretariatu Misyjnego, który opowiada także o jego pracy na misjach.

- Kiedy pojechałem do Konga, na jego nazwisko otwierały się każde drzwi. Wśród mieszkańców cieszył się ogromnym autorytetem i szacunkiem, nie tylko dlatego, że był doskonałym logistykiem i zrobił dla nich wiele dobrego, m.in. budując szkoły. Także od strony duchowej. Dla nich to, co "wielki wódz" powiedział w kościele, było święte - wspomina ks. Młodawski.

To była ciężka i niebezpieczna praca w kraju wstrząsanym zamieszkami i rebeliami. W 2009 roku ks. Kantor został napadnięty przez rabusiów, którzy postrzelili go w brzuch.

- Tylko dzięki jego opanowaniu nie doszło do większej tragedii. Mimo ran nadal prowadził samochód i dzięki temu wraz z trzema innymi misjonarzami uciekł napastnikom. Na szczęście kule nie uszkodziły organów wewnętrznych. Po operacji przyjechał na rekonwalescencję do Polski. Kiedy tylko poczuł się lepiej –wrócił do Afryki– czytamy o dramatycznych zdarzeniach na łamach „Gościa Niedzielnego”.

Do Polski przyjechał pięć lat temu. Miał chore serce. Został skierowany do duszpasterstwa przy sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, ale problemy ze zdrowiem zatrzymały go ostatecznie w Warszawie.

Pomimo choroby, którą znosił cierpliwie, pomagał w pracy duszpasterskiej w parafii Świętej Trójcy. Znany ze swego poczucia humoru wnosił radość wszędzie tam, gdzie przebywał - piszą na Facebooku w pożegnaniu współbracia z zakonu.

Pogrzeb zmarłego misjonarza odbędzie się 9 maja w kościele Miłosierdzia Bożego w Ząbkach.

[email protected] fot. Facebook







Dziękujemy za przesłanie błędu