Maseczki których nie ma, będą obowiązkowe. Dwie sądeckie firmy już je produkują
Nosić, nie nosić… na razie obowiązku nie ma, ale niektórzy i tak zasłaniają usta i nos w obawie przed zakażeniem koronawirusem. Teraz, kiedy z każdym dniem przybywa zakażonych i – niestety - śmiertelnych ofiar, niewykluczone, że w miejscach publicznych maseczki będą obowiązkowe. Zapowiada to minister zdrowia Łukasz Szumowski.
- Uważam, że powinniśmy już powoli iść w kierunku obowiązkowych maseczek na ulicach, w sklepach, w pracy. Mamy coraz więcej ludzi bezobjawowo zakażonych. I wtedy ta maseczka ma sens. Ona oczywiście jest dla chorych, ale są też chorzy bezobjawowo - mówił Szumowski w TVN 24.
czytaj też Wykończą mu w Sączu biznes. Zbijanie kasy na epidemii czy twarde prawa rynku
- Do tej pory mieliśmy jeszcze bardzo mało takich chorych w Polsce, w związku z tym prawdopodobieństwo, że ktoś na ulicy czy na spotkaniu spotka się z osobą zakażoną, było relatywnie nieduże. Teraz jest coraz większe. Weszliśmy w nowy, kolejny etap zakażeń – stwierdził szef resortu.
Kiedy takiej decyzji można się spodziewać, na razie nie wiadomo, ale premier Mateusz Morawiecki na początku poniedziałkowego posiedzenia Sejmu przedstawił informację na temat sytuacji epidemiologicznej związanej z rozprzestrzenianiem się koronawirusa w Polsce.
- Spodziewamy się, że szczyt zachorowań jest przed nami - gdzieś w maju, czerwcu. Na tym etapie rozwoju koronawirusa wiemy, że musimy być cały czas poddani ogromnej dyscyplinie - mówił.
Czytaj też To wstrząsające. Są nowe zasady pochówku zmarłych na koronawirusa w Polsce
Jeśli ta dyscyplina będzie się wiązała z obowiązkowym noszeniem maseczek, może być z tym poważny problem, bo nadal brakuje ich na rynku. W wielu sądeckich domach w ruch poszły dawno nieużywane maszyny do szycia. Z odsieczą idą też prywatne firmy.
Za produkcję maseczek zabrała się produkująca sprzęt rehabilitacyjny sądecka firma Vitberg.
- Maseczka na twarz wydaje się prostym produktem i może takim być. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Na rynku obecnie nie ma praktycznie żadnych materiałów, tradycyjnie używanych do produkcji maseczek - mówi Katarzyna Plata, kierownik produkcji w firmie Vitberg.
- Musieliśmy sami bardzo szybko opracować technologię i sposób produkcji, który będzie jednocześnie efektywny i bezpieczny - nie chodzi o to, żeby założyć na twarz cokolwiek, ale żeby ryzyko zakażenia było jak najmniejsze – dodaje.
Pierwszą partię produktu, dokładnie 5 tys. sztuk, firma przekazała sądeckiemu szpitalowi.
Na rynkowe braki szybko zareagowała też firma Fakro, która zabrała się za szycie maseczek w kooperacji z lokalną spółką zajmującą się produkcją odzieży ochronnej.