Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
20/02/2019 - 10:15

Berdychowski ma tyle na głowie. Po co mu jeszcze pułk strzelców podhalańskich?

Co roku Zygmunt Berdychowski znajduje się w centrum uwagi dzięki Forum Ekonomicznemu w Krynicy. Ale jest niezmordowany w angażowaniu się w inne inicjatywy na Sądecczyźnie. Zbudował między innymi Kasy Wzajemnej Pomocy, jedyny w Polsce swoistego rodzaju fenomen, organizację, która udziela nieoprocentowanych pożyczek, fundusz stypendialny dla zdolnej młodzieży, wymyślił konkurs historyczny „Mój region – moja duma, a teraz zainicjował akcję przywrócenia na Sądecczyźnie jednostki nawiązującej do tradycji 1 pułku strzelców podhalańskich.


Po co mu to wszystko? To pytanie pada w wywiadzie jakiego Zygmunt Berdychowski, założyciel Fundacji Instytut Studiów Wschodnich i przewodniczący Rady Programowej Forum Ekonomicznego w Krynicy, udzielił dziennikowi „Rzeczpospolita”.

- Oddzielam dwie sfery aktywności. Tę, która stanowi esencję codziennej pracy, od sfery działalności społecznej, którą prowadzę razem ze współpracownikami na Sądecczyźnie i w Małopolsce. Mam potrzebę uczestniczenia w sprawach regionu, w którym się urodziłem i który mnie wychował. To dlatego właśnie współtworzyłem Fundację Sądecką, Społeczno-Kulturalne Towarzystwo Sądeczanin, Stowarzyszenie Sołtysów Ziemi Sądeckiej czy Kasy Wzajemnej Pomocy. Zaangażowanie w pomoc lokalnej społeczności traktuję zatem jako swoistą spłatę długu.

Czytaj też Dziwne stowarzyszenie. Dają ludziom pożyczki za darmo

Najnowsza inicjatywa Berdychowskiego to zainicjowanie akcji przywrócenia na Sądecczyźnie jednostki nawiązującej do tradycji 1 pułku strzelców podhalańskich. Po co to panu? – stawia pytanie „Rzeczpospolita”

- Ludziom, którzy kochają swoją małą ojczyznę, którzy żyją jej historią, takiego pytania się nie zadaje, ale z tym moim wspieraniem Sądecczyzny jest trochę jak z przebiegnięciem maratonu. Każdy kto mnie zna, wie, że jestem długodystansowcem... Żeby „zrobić" te 42 km, potrzeba wcześniejszego treningu, każdego dnia. Moje zaangażowanie w sprawy regionu trwa już od 1991 roku – wyjaśnia Zygmunt Berdychowski, który wierzy, że podhalańczycy wrócą do Nowego Sącza, tym bardziej, że udało się już zebrać blisko 30 tys. Podpisów.

- Wierzę, że szanse są duże i dlatego właśnie powołaliśmy Komitet Honorowy, w skład, którego wchodzą między innymi politycy, przedstawiciele władz województwa małopolskiego, miasta Nowy Sącz, samorządów, służb mundurowych, szkół i duchowieństwa – mówi w rozmowie z dziennikiem. -  28 stycznia ubiegłego roku w Marcinkowicach został podpisany apel poparcia dla tej inicjatywy. Ja, jako członek komitetu honorowego, ale myślę, że również olbrzymia większość mieszkańców Sądecczyzny, jesteśmy przekonani, że leży to w interesie całego subregionu. Obserwując życie publiczne, aż trudno sobie wyobrazić, że nie ma w tych działaniach nawet śladu sporu politycznego, który tak bardzo dzieli dziś Polaków.

Ale w rozmowie z „Rzeczpospolitą” padają też gorzkie słowa na temat wykluczenia komunikacyjnego Sądecczyzny. Berdychowski przypomina, że Nowy Sącz w roku 1914 był miastem większym od Rzeszowa o ponad 1,5 tys. mieszkańców. Tymczasem dzisiaj Rzeszów ma 180 tysięcy mieszkańców, a Nowy Sącz ok. 80 tysięcy.

Czytaj też No wreszcie dobre wieści. Jest przełom w sprawie budowy nowej drogi do Brzeska 

- Rzeszów jest miastem tętniącym życiem studenckim, o rosnących aspiracjach przemysłowych, a w Nowym Sączu musimy się cieszyć z sukcesu kilku prywatnych przedsiębiorców. To, co jest powodem zapaści, to infrastruktura komunikacyjna. Chcemy tylko tyle i aż tyle, bo z resztą sami sobie poradzimy.

Jak dodaje szef Instytutu Studiów Wschodnich, należy oczekiwać od polityków, że ten problem rozwiążą.

- Dlatego też tak potrzebne jest zinstytucjonalizowanie się „lobby sądeckiego", inaczej nie obudzi się świadomego myślenia lokalnego. To, co dzisiaj udało się zrobić, wynika moim zdaniem w większości z pewnego działania akcyjnego, realizowanego często pod wpływem doraźnych impulsów, może emocji, a nie ze świadomego zespołowego działania, które wzmacniałoby te odruchy – podkreśla Zygmunt Berdychowski i dodaje, że do tego brakuje instytucji.

- Stąd zjazdy Sądeczan, nagroda dla najlepszego samorządu, gala, podczas której przyznawany jest tytuł Sądeczanina Roku. To jest konkretna odpowiedź na zapotrzebowanie. Nazwijmy to aktywnością obywatelską. A politycy muszą pamiętać, że w ich interesie leży wspieranie regionu i budowanie instytucji mogących lobbować na rzecz ich własnych małych ojczyzn.

[email protected] fot. T.K





Zobacz także w tej kategorii



Dziękujemy za przesłanie błędu