Trudno powstrzymać łzy. Najpierw stracił żonę, potem zachorował syn. A teraz kolejne nieszczęście
Pan Jarosław Kozłowski – Wojtyczka, który jest mieszkańcem Lubomierza, został bardzo poważnie doświadczony przez życie. Słuchając jego historii, łzy sam cisną się do oczu. Mężczyzna pięć lat temu stracił żonę Apolonię, która dzielnie walczyła z ciężką chorobą nowotworową. Niestety przegrała tę nierówną walkę. Od śmierci żony, pan Jarosław sam sprawuje opiekę nad synami. Jakub ma zaledwie trzynaście lat, a Kacper dziewięć. Młodszy chłopiec jest niepełnosprawny i bardzo schorowany. Cierpi na zespół sercowo – twarzowo – skórny. Jest to bardzo rzadka choroba. 9-latek wymaga stałej opieki oraz ciągłych wizyt u lekarza.
Zobacz też Ogromny pożar w Lubomierzu. Słup ognia i kłęby dymu było widać z daleka
Jakby tego wszystkiego było mało, teraz doszło do kolejnego nieszczęścia. W niedzielny wieczór w gospodarstwie pana Jarosława wybuchł pożar. Z nieznanych na tę chwilę przyczyn, zapaliła się stodoła. Ogień rozprzestrzeniał się w błyskawicznym tempie. Gdy strażacy dotarli na miejsce, obiekt był już cały w płomieniach. Tuż obok znajdował się dom, który również zaczął się palić. Strażacy robili co tylko w ich mocy, aby ocalić budynki, ale niestety, żywioł okazał się silniejszy.
- Budynek mieszkalny został zniszczony w ogromnym stopniu. Żywioł strawił dach i poddasze. To, co udało się uchronić przed ogniem, zostało zniszczone przez wodę podczas gaszenia pożaru. Dom wymaga kapitalnego remontu. Po budynku gospodarczym i samochodzie, który był w nim przechowywany, pozostały tylko zgliszcza. Straty materialne są naprawdę ogromne. Teraz naszym największym pragnieniem jest odbudowa domu i jak najszybszy powrót do niego. Niestety jest to dla mnie bardzo trudne wyzwanie – mówi ze łzami w oczach Jarosław Kozłowski – Wojtyczka.
Zobacz też Parafia w Olszówce padła ofiarą oszustów. Z konta zniknęło aż 400 tysięcy złotych?
- Zastanawiam się, ile nieszczęść może spotkać jedną rodzinę? Zadaje sobie pytanie, jak mam sobie poradzić sam ze wszystkimi przeciwnościami losu? Łzy same cisną mi się do oczy na myśl o tym wszystkim, ale chce być silny dla moich synów, którym pozostałem tylko ja. Muszę być silny... Staram się pocieszać tym, że nikomu z nas nie stała się żadna krzywda fizyczna podczas pożaru – dodaje.
- Wiem, że najbliższy czas będzie dla nas jeszcze trudniejszy, ale wierzę, że dobre dni dla nas również nadejdą. Wierzę, że znajdą się osoby, które zechcą wesprzeć nas w tej sytuacji. Dlatego zdecydowałem się utworzyć zbiórkę. Mam nadzieję, że dzięki waszej pomocy uda nam się odbudować dom i będziemy mogli prowadzić w nim godny byt. Każde wsparcie będzie dla nas na wagę złota i już w tej chwili za wszystko z całego serca dziękujemy – apeluje pan Jarosław z Lubomierza.
Każdy z nas może pomóc rodzinie z Lubomierza. Wystarczy wpłacić dowolną sumę na konto fundacji "Szczytny cel". Liczy się każda złotówka. Dobro wraca! ([email protected] Fot. Szczytny Cel, OSP Mszana Dolna)