Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
18/07/2020 - 14:00

Lepiej oszukać Sanepid i nie zgłaszać objawów choroby? Sądeczanie mają dosyć

Sanepid nie daje rady. Organizacja kwarantanny, znalezienie osób, które powinny być objęte odosobnieniem oraz przeprowadzanie testów na koronawirusa przekracza możliwości stacji sanitarno-epidemiologicznej. Wielu mieszkańców siedzi na kwarantannie bez żadnej kontroli, inni decydują się na dobrowolną izolację, a w konsekwencji wykluczenie społeczne. Czy warto się wychylać?

Kilka dni temu napisał do nas jeden z czytelników: - Od kilku dni źle się czułem. Dziwne, bo rzadko choruję, a gorączki nie miałem od kilkunastu lat. Po kilkudziesięciu nieodebranych połączeniach pracownik Sanepidu podniósł słuchawkę (…) Zrobiłem tak, jak mi powiedziano. Pojawiłem się pod szpitalem o godzinie 13 w celu przeprowadzenia testu na koronawirusa. Miałem być pierwszy w kolejce.

Okazało się, że pod budynkiem jest nas znacznie więcej, zwołanych na jedną godzinę. Wszyscy mieliśmy być pierwsi, wszyscy czekamy na to, aż zrobią nam test. Są wśród nas ludzie starsi, małe dzieci, kobiety w ciąży. Każdy ma wątpliwości co do swojego stanu zdrowia, kaszel albo gorączkę. Chyba mamy koronawirusa – relacjonuje nasz czytelnik.

Dla Sanepidu początkiem historii osoby zakażonej jest dzień, w którym stacja sanitarno-epidemiologiczna została poinformowana o pozytywnym wyniku testu. Często po objawach nie ma już ani śladu, a pacjenci rozpoczynający kwarantannę czują się dobrze.

Zobacz także: Cała rodzina z Limanowej zakażona koronawirusem. Kto zawinił?

- Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem chory. Wszystko zaczęło się od wysokiej gorączki – 37, 38, 39 stopni. Taka temperatura utrzymywała się przez kilka dni. Przed weekendem zdecydowałem, że zrobię test, oczywiście prywatnie. Na wyniki czekałem do poniedziałku. W tym czasie nikt nie zainteresował się moim stanem zdrowia ani ryzykiem, jakie stanowię dla otoczenia. Gdyby nie moja decyzja o dobrowolnej kwarantannie zrobiłbym w sobotę zakupy, pojechał do galerii, poszedł na basen, a w niedzielę do kościoła - pisze do nas kolejny czytelnik.

- Paradoks. Sanepid poszukuje sądeczan, którzy korzystali z krakowskiej komunikacji miejskiej i mieli styczność z zakażonym pasażerem, szukają też uczestników pogrzebu w Zakopanem. Dlaczego nikt nie zapytał mnie o to, co JA robiłem jeszcze zanim dowiedziałem się, że test jest pozytywny?

Wysłanie na kwarantannę osoby, która zgłasza wątpliwości co do swojego stanu zdrowia nic nie kosztuje. Tak trzeba, i tak jest najłatwiej. Po kwarantannie należy powtórzyć testy, a w razie konieczności zostać w izolacji jeszcze przez jakiś czas. A czy pomyślał ktoś, co mają w takiej sytuacji zrobić pracownicy? Lekarze rozkładają ręce – nie można uzyskać L4, a oczekujący na wynik testu decydują się na urlop bezpłatny. – Decyzji z Sanepidu nie dostałem do dziś, zwolnienie od lekarza musiałem załatwiać na własną rękę – dodaje nasz czytelnik.

Czy w takiej sytuacji uczciwość się opłaca? Warto się wychylać? – Na własne życzenie stajemy się wykluczeni. Stacja sanitarno-epidemiologiczna kieruje osoby z kontaktu na kwarantannę za późno. W dodatku jednym członkom rodziny zleca testy, podczas gdy drudzy nie mogą się ich doprosić. Nie ma w tym żadnej logiki i standardu postępowania.

Czytaj też: Częste błędy i pomyłki w sądeckim Sanepidzie? Przejmująca historia czytelniczki

- Od kilku dni źle się czułam - relacjonuje swoją sytuację mieszkanka Nowego Sącza. - Zadzwonili do mnie z Sanepidu poinformować, że wynik testu jest negatywny. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do pracy. Na drugi dzień dostałam kolejny telefon. Zaszła pomyłka, wynik jest jednak pozytywny. Stres, nerwy, przerażenie… Trudno opisać to, co poczułam. Naraziłam zdrowie i życie współpracowników i wszystkich osób, które tego dnia spotkałam. Wielu z nich miało do mnie pretensje. Powinnam zostać w domu.

Minął kolejny dzień, zadzwonił telefon. Pracownik stacji sanitarno-epidemiologicznej powiadomił mnie, że test jest negatywny. To podwójna pomyłka. Bardzo przeprosił mnie za zamieszanie. Nie mam koronawirusa. Skandal!

Takich przypadków jest znacznie więcej. Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Świadczą o tym setki nieodebranych połączeń w Sanepidzie i skargi mieszkańców. Uczciwi ludzie padli ofiarą systemu na Sądecczyźnie, który już dawno przestał być wydolny. Warto zgłaszać objawy choroby czy lepiej było siedzieć cicho? Co na to Sanepid?







Dziękujemy za przesłanie błędu