Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
03/09/2012 - 09:19

Łąckie święto owocobrania. Gospodarze wygrali na własnym terenie

Maksymalną ilość punktów za najlepszy placek ze śliwkami lub jabłkami uzyskały sołectwa Czarny Potok, Zabrzeż, Zagorzyn i Szczereż. Za najlepsze stoisko, doceniając jego wyjątkowość, walory artystyczne i smakowe, uznano prezentację Jazowska. W potyczce sportowo – rozrywkowej największą liczbę punktów zgromadziło Łącko, przed Zagorzynem i Maszkowicami.
 Po podsumowaniu punktów we wszystkich konkurencjach Turniej Wsi wygrało sołectwo Łącko, zyskując 5000 tys. zł z przeznaczeniem na remont dróg. Drugie miejsce i 3000 zł wywalczyły Maszkowice, trzecie i nagrodę w wysokości 2000 zł – Zagorzyn.

- Wszystkie stoiska są piękne, wszystkie są urokliwe. To coś wspaniałego, jak w tym roku sołectwa z gminy Łącko przystąpiły do tego konkursu. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem – mówił Janusz Klag, wójt gminy Łącko, postanawiając jednak wyróżnić jedno z nich. - Sołectwo Jazowsko zrobiło naprawdę wspaniałą wystawę, dużą z wieloma produktami, to chyba jedno z piękniejszych.

- Wszystko mamy, chleb razowy, kołacze, podpłomyki, rogaliki, pąki, oponki, kapustę z grochem, zraziki, żurek, kwaśnicę, powidła, sery różnego gatunku, masełko swoje – wyliczała Wanda Stec z Koła Gospodyń Wiejskich Jazowska.

Gospodynie z Jazowska zadbały o odpowiednią oprawę swojego stoiska w postaci zabytkowych sprzętów. Funkcjonowanie kołowrotka do przędzenia wełny zaprezentowała Janina Psunak. W starej, drewnianej kołysce ułożyły lalkę.
- Niech wójt pokołysze – podpowiadały głosy z tłumu.
- Jeszcze ktoś pomyśli, że to wójtowe - zaśmiał się ktoś inny.

Dużym zainteresowaniem cieszyło się także stoisko Maszkowic, które przyciągało widzów pszczelą farmą z żywymi owadami zamkniętymi w szklanej ramie.
- Z doświadczenia wiem, że wielu ludzi nie widziało w ogóle pszczół na żywo. One tu są bezpieczne za szybą,mają wentylację, pełno otworów. Mimo że jest ciepło, ja cały czas je obserwuję – opowiadał o swoich podopiecznych Jan Borzęcki, właściciel pasieki w Maszkowicach. - Teraz chcą sprzątać, ułożyć się, bo to dla nich nowy dom chwilowo.

Stoiska, jak dobry gospodarz, obchodził także starosta Jan Golonka. Z wójtem Klagiem spotkał się przy ekspozycji Kazimierza Basty, rzeźbiarza z Podegrodzia, który obiecywał każdemu z nich wystrugać po charakterystycznym dla siebie „diabełku z pełnym przyrodzeniem”. Nieco dalej swoimi kolorowymi nalewkami odwiedzających częstował Stefan Kozik, sołtys Łazów Brzyńskich.

- Maluję pastelami, choć nie tylko. To kapliczka Nepomucena przy ul. Lwowskiej, baszta Kowalska, kościółek w Męcinie, wiatrak w skansenie w Nowym Sączu i pejzaże: strumyki leśne, fragmenty dróg fajne – mówi Lesław Kuźma, członek Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych z Nowego Sącza. - Malować lubiłem już w szkole podstawowej, a potem od jakichś dwudziestu – trzydziestu lat jeżdżę na plenery.

- Od dziecka miałem zainteresowanie do rzeźby. Urodziłem się w Sączu, mieszkam w Sączu. Należę do Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych – mówi Stanisław Zegartowski. - Rzeźbię, jeżdżę, wystawiam, tylko nie sprzedaję, bo ludzie pieniędzy nie mają. Rozmaite robię. Tu temat jest regionalny, góralski – skubanie pierza, tu śmigus dyngus, tutaj kapela góralska, Ostatnia Wieczerza, którą robiłem dwa tygodnie po dziesięć godzin dziennie. To pracochłonna sprawa.

Stanisław Zegartowski ma 85 lat, 40 lat przepracował  w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego (dzisiejszy Newag), rzeźbi od 35 lat.
- Pierwszy kozik to miałem taki „tata z mamą”, jak to się nazywało. Pierwszą rzeźbę wyrzeźbiłem brzytwą w papierze prasowanym, bo nie miałem drewna. Zrobiłem skubanie pierza. Mam to i nie sprzedaję, bo to pamiątka.

Widownię, która nadzwyczaj dopisała przy ładnej pogodzie, przyciągnęły emocjonujące rozgrywki turnieju sołectw. Sześcioosobowe drużyny rywalizowały w takich konkurencjach jak rzut beretem sołtysa na odległość, przenoszenie worków ze zbożem na czas slalomem między słupkami, zbijanie skrzynek na owoce z pojedynczych deseczek. Specjalną konkurencję – zwaną „uściskiem Herkulesa” dla zawodników przygotował strongman Tomasz Kowal. Chodziło o to, aby jak najdłużej utrzymać w obu rękach specjalne metalowe walizki po 60 kg każda.


- Każdą taką uroczystość, każdą taką imprezę oceniam bardzo wysoko, bo wczuwam się w rolę organizatorów. Wiem, ile trzeba włożyć pracy, żeby coś takiego zorganizować, bo sam często organizuję różne uroczystości, to wiem, ile trzeba wytrzeć klamek, zedrzeć butów, żeby coś takiego wspaniałego powstało – oceniał senator Stanisław Kogut. - Uważam, że już dawno śliwowica łącka powinna być zalegalizowana, bo nawet dzisiaj do mnie mieszkańcy podeszli i mówią: „ale nam psują opinię ci, którzy robią podróbki”. Ja już dawno o to zabiegałem, w latach 2005 – 07, jak PiS był przy władzy, przyjechał tutaj minister rolnictwa i miała być już dawno zalegalizowana łącka śliwowica na wzór austriackiej, czeskiej i słowackiej. Dziwię się, że to tyle trwa, że do dziś jest ten problem nierozwiązany.

Na wielu stoiskach obok owoców stały butelki nielegalnej śliwowicy. Na pytanie ile kosztuje, gospodynie odpowiadały: to tylko dekoracja, a tam jest degustacja. Kupić jednak ciągle oficjalnie nie wolno.

Anna Pawłowska
fot. ANP

Czytaj też: Józef Janczura: Roboty jeszcze jest dużo
Franciszek Opyd: Oprócz polityki piszę o wszystkim
Łącko: Wczoraj pokaz siły dzisiaj owocobranioowa zabawa
Tomasz Kowal: Zacisnąłem zęby i do przodu








Dziękujemy za przesłanie błędu