Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
22/08/2017 - 19:10

JERZY LEŚNIAK (14 VIII 1957-20 VIII 2017). Nie tak to miało być. Nic nam Ciebie, Druhu, nie zastąpi…

Nie tak to miało być. Gdy siedzieliśmy nad stertą przyniesionych przeze mnie poprawek, przeżyłeś znowu rozterki. Po raz któryś z rzędu chciałeś odłożyć w czasie kończenie książki, żałowałeś narzuconych sobie terminów, martwiłeś się kłopotami technicznymi składu. Tydzień temu, kiedy dziękowałeś za słowa otuchy i wsparcia, gdy zebrałeś się w sobie, słyszałem Cię spokojnego: podjąłeś doradzaną Ci stale decyzję: zamknąłeś bezustanne zmiany, przestałeś już aktualizować, dodawać, zmieniać i przestawiać...

Jerzy Leśniak. Fot. Piotr Droździk

Rozpocząłeś wreszcie ostatnie szlify. Cztery dni po Twoim pogrzebie miałeś mi przynieść wstępne wydruki do dalszej korekty. A trzy dni później miałeś zabrać Żonę i zasłużenie wraz z Nią odpocząć po latach harówki. Pod koniec września mieliśmy razem z uczniami pojechać do Lwowa. Pod koniec października rozpocząć przygotowania do promocji książki. I ciągle odwlekaliśmy świętowanie Twojego jubileuszu.

Miał być taki nasz, tylko w czwórkę i odbyć się po zamknięciu pracy. W czasie moich ferii w lutym obiecałeś mnie zabrać do syna do Kairu. Karol miał nam obu pokazać ukochane przez siebie miejsca. W czerwcu przyszłego roku planowaliśmy z młodzieżą Włochy, a na lipiec zastanawiałeś się nad powtórką naszej podróży po stanach i parkach USA…

Cieszyłem się, że tyle - jak co rok -  przed nami. Że praca, która - jak wciąż mówiłeś, Cię chyba wykończy - dobiegła finału. Że napisałeś i zrealizowałeś swoje opus magnum.

Z  niedzieli na poniedziałek dociera do mnie porażająca wiadomość. Dzwoni cierpliwie i wyrozumiale pracująca z Tobą w domu Lucynka. Zbyt późna pora jak na jej – i tak rzadkie do mnie – telefony. Jerzy Leśniak – nie żyje. Umiera w pełni sił twórczych, kilka dni po jubileuszu 60. rocznicy urodzin, gdy stawia kropkę nad  Nową Encyklopedią Sądecką. Serce po raz drugi nie ulega. Nie wytrzymuje emocji związanych z finałem wieloletniej  pracy, z aktywnością ponad miarę, z energią, która je rozsadzała, imponowała i budziła podziw wszystkich, którzy mieli szczęście z Jurkiem Leśniakiem się spotkać.

Od wielu lat  żył nadaktywnie i chłonnie, wykraczał ponad epokę. Polihistor, encyklopedysta, omnibus. Człowiek tysiąca pasji i zainteresowań. Autor trzydziestu książek o Nowym Sączu, autor tysięcy artykułów i opracowań, kierownik kilku redakcji, rzecznik prasowy miasta, filar „Rocznika Sądeckiego” i Filar Klubu Przyjaciół Ziemi Sądeckiej. Jedyny w Nowym Sączu, który wiedział wszystko. O  kosmonautach i pilotach, o ukochanym przez siebie mieście, o Sądecczyźnie, o Polsce, o świecie i o polityce, o kulturze i sporcie.

Z równą biegłością wymieniał nazwiska lokalnych polityków i kandydatów na radnych, co sądeckich żołnierzy obu wojen światowych, współczesnych dyrektorów szkół, urzędów i firm, szefów straży, wojska i policji, pracowników dawnych banków czy szpitali. Znał historię Sącza Nowego i Sącza Starego, losy dziejowe Podegrodzia, Biegonic, Korzennej i Brzeznej, wędrował szlakiem Popradu i szlakiem Beskidu, spisywał historie kolejowe, ludowe i wojskowe.

Znał się na filmach, spektaklach i muzyce światowej, z zapałem tłumaczył mi – jak dziecku – historyczny awans Sandecji w piłce nożnej, obiecywał zabrać niedługo na jakiś ważny mecz swej ukochanej drużyny. Wiedzę na każdy chyba temat miał zawsze pod ręką. Najbogatsze w Sączu archiwum w domu, setki faktów w głowie, gotowy artykuł na każdy lokalny temat w najkrótszym możliwym czasie.

Nikt nie wątpił, że mieliśmy do czynienia z największym znawcą Nowego Sącza, sądeckim patriotą, zapamiętałym kolekcjonerem sandecjanów – ciekawostek z życia i związków sądeczan w świecie, godnym następcą zasłużonych kronikarzy miasta: Sygańskiego i Morawskiego, Janem Długoszem naszego wieku. Z równą swadą pisał, jak mówił, prowadził miejskie imprezy, uroczystości, akademie i promocje, przemawiał w imieniu władz w panelach, przyjmował i oprowadzał gości władz miejskich, przygotowywał przemówienia i wystąpienia dla  władz i urzędów. Był niezrównanym przewodnikiem i gawędziarzem, publicystą i konferansjerem, Mistrzem żartobliwego języka, Mistrzem pióra i Mistrzem Mowy Polskiej.

Więc jakieś życie świta przede mną.                                                                                                                                                                                                                                                   Dalej, łapmy je, pędźmy za nim, biegiem, biegiem! (William Szekspir)

Po odejściu z redakcji skupił się na pracy w ratuszu. W wydziale kultury i promocji spisywał bezcenną dla historii miasta Kronikę Sącza, koordynował pracę nad tomami „Rocznika Sądeckiego”, pisał przewodniki historyczne po mieście oraz epokowe panoramy kolejnych dziedzin życia społecznego sądeczan. Po kulturze i sporcie planował spisać panoramę oświaty, po epokowej „Szkole Chrobrego 1908-2008” błagany był o monografie następnych sądeckich szkół, po książkach o bankach, firmach i spółkach miejskich ustawiały się kolejki  wielu innych, dotychczas przez Jurka nieopisywanych. Nikomu nie odmawiał. Nikogo nie zrażał. Cały dzień przyjmował telefony, kolejne zadania, bez przerwy odbierał pocztę, późno w noc odpisywał i wysyłał maile. W życiu miasta brał udział 24 godziny na dobę. Kochał swą pracę. Kochał ludzi i życie. Wraz z wiekiem chciał żyć za szybko, zrobić zbyt dużo, prześcignąć czas. Chciał obdarzyć sobą zbyt wielu. Zapomniał o sobie.

W Szkole Chrobrego był Jerzy Leśniak zawsze. W połowie ubiegłego wieku maturę zdawał tu jego ojciec, zmarły w kwietniu Augustyn Leśniak, w 2005 roku Gimnazjum Akademickie kończyła jego córka Kasia, dekadę później stałym gościem wśród uczniów wraz z ojcem zaczął bywać syn Karol, dyplomata, który do Szkoły Chrobrego przyprowadził także własne dzieci, a Jurka wnuki.

Historię i współczesność Szkoły Chrobrego spisał Jerzy Leśniak w rocznicowym i opasłym albumie (Nagroda Morawskiego za najlepszą książkę o Nowym Sączu 2009), w szkolnej gazecie i szkolnych kronikach, napisał o nas setki artykułów i reportaży, dokumentował wszystkie szkolne wyprawy i wydarzenia („Sądeckie ścieżki – od Ziemi Świętej do Kalifornii. Reportaże z 25 krajów”, 2012). W dzisiejszej Szkole Chrobrego uczestniczył w podróżach, akademiach i każdym dniu działalności.

Był Nauczycielem, Wychowawcą, Przyjacielem, Bratem. Kiedy trzeba było walczył o nas, pomagał nam i kochał nas całym sercem. Służył naszej szkole i uczniom bezgranicznie i wiernie. W 2015 roku został wybrany pierwszym prezesem nowo powstałej Fundacji Chrobrego. Był ambasadorem Szkoły i Fundacji w Nowym Sączu, Polsce i na świecie. Kochaliśmy go wszyscy.

Pół roku temu Jerzy Leśniak odbierał nagrodę i statuetkę im. Prof. B. Kumora jako najlepszy sądecki autor w plebiscycie Fundacji Sądeckiej. Gratulowaliśmy mu długo oczekiwanego i tak bardzo zasłużonego splendoru. Zapraszał szczęśliwy na promocję finalizowanego dzieła życia już wkrótce…

Drogi i najdroższy Jurku, odszedłeś strasznie niespodziewanie i tak strasznie za wcześnie. Przecież tyle jeszcze snuliśmy planów. W tylu miejscach i krajach, z tylu ludźmi przecież byliśmy umówieni… Tyle książek mieliśmy razem napisać i przeczytać… Nie tak to miało być.

Pani Lucyno, Pani Elżbieto, Kasiu, Karolu, i wy - wypieszczeni przez Jurka najmłodsi  - Zosiu i Franiu…  Szkoła Chrobrego płacze wraz z Wami.

Dziękujemy Ci, Przyjacielu. Żyłeś pięknie i obdzielałeś pięknem. Niech Cię teraz Bóg wynagrodzi spokojem…

Bogusław Kołcz

Fot. Piotr Droździk
 







Dziękujemy za przesłanie błędu