Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
07/05/2023 - 15:20

Izrael, a sprawa polska. Tam i tu kłócą się o sądy

Benjamin Netanjahu powrócił z politycznej marginalizacji i wygrał w listopadzie ub. roku wybory do Knesetu. Likud, czyli partia Benjamina Netanjahu, zdobyła 32 mandaty, ortodoksyjne partie Jahadut Hatora (Zjednoczony Judaizm Tory) i Szas (Sefardyjska Partia Strażników Tory) reprezentująca Żydów sefardyjskich – 18 mandatów, a nacjonalistyczny sojusz Religijny Syjonizm – 14 mandatów. W sumie dało to koalicji 64 mandaty w 120 osobowym Knesecie.

Khan Younis Municipal building built with EU funds

Światowe media obiegły relacje z gwałtownych protestów w Izraelu. Przekaz z nich był dość jednostronny, obwiniający władze o chęć ograniczenia demokratycznej kontroli rządu i ustawodawcy przez sądy. Gwałtowność wystąpień i ich skala zmusiły premiera Netanjahu do wstrzymania postulowanych zmian. Ta historia jednak jeszcze się nie skończyła, a niemniej ciekawe są polskie implikacje tych protestów.

Ostatnia dekada w polityce izraelskiej charakteryzowała się dużą niestabilnością. Prawicowa koalicja była targana ciągłymi sporami, a jej przewaga nad izraelską lewicą była nieznaczna. Przedterminowe wybory były demokratycznym ratunkiem i legitymacją dla targanego sporami rządu. Pomiędzy rokiem 2013 a 2022 odbyło się 7 kampanii wyborczych, w tym dwie w 2019 roku.

Netanjahu, który był premierem nieprzerwanie w latach 2009 – 2021 jest oskarżony o oszustwa, nadużycie władzy i przyjmowanie łapówek w trzech sprawach dotyczących korupcji. Po powrocie do władzy prawicowa koalicja pod przewodnictwem Likudu zaczęła dążyć do przebudowy systemu prawnego, między innymi przyjmując ustawę, która umożliwiłaby politykom uchylenie decyzji Sądu Najwyższego zwykłą większością głosów.

Mamy do czynienia z aktywizmem sędziowskim

Przeciwnicy polityczni zarzucają izraelskiemu premierowi, że w ten sposób chce sobie zapewnić bezkarność w sprawach, o które jest oskarżony. Sprawa ma jednak drugie dno, o którym zdają się wiedzieć politycy w wielu krajach, dotkniętych zjawiskiem tzw. aktywizmu sędziowskiego. Uproszczając to pojęcie można założyć, że z aktywizmem sędziowskim mamy do czynienia w sytuacji, w której sędzia podejmuje decyzję niezdeterminowaną przez przepisy prawne, a więc dokonuje wyboru, który jest jego własnym wyborem, a nie wyborem dokonanym przez samego prawodawcę.

Innymi słowy można powiedzieć, że sędzia „aktywistyczny” to taki, który poprzez wydany werdykt w sprawie zaczyna zastępować prawodawcę. Tak zdefiniowany aktywizm jest zjawiskiem bardzo rozległym i obejmuje takie oczywiste zjawiska, jak uzupełnianie luk w sytuacji, których prawo nie definiuje, a konieczne jest podjęcie decyzji, oraz otwarte podejmowanie decyzji contra legem, gdy sędzia przeciwstawia się prawu, które uważa za niesprawiedliwe lub irracjonalne.

W Stanach Zjednoczonych dzięki aktywizmowi sędziowskiemu z XVIII-wiecznych zapisów prawa konstytucyjnego wywiedziono prawo do aborcji, jako prawo rządu federalnego łącząc ten bardzo kontrowersyjny w pewnych okolicznościach zabieg medyczny z prawem jednostki do wolności obywatelskiej. Podobnie sytuacja wyglądała z izraelskim systemem prawnym, gdzie tamtejszy sąd najwyższy wykorzystał fakt nieposiadania przez Izrael ustawy zasadniczej mającej zawartość europejskich konstytucji.

Wykorzystując to sąd przyznał sobie prawo do oceny ustaw wychodzących z parlamentu. Jest to normalne uprawnienie Trybunału konstytucyjnego, który sprawdza owoce legislacji pod katem zgodności z normami konstytucyjnymi, ale w Izraelu nie ma konstytucji, a zasady demokratyczne normujące działanie organów państwowych są rozbite pomiędzy różne akty prawne. W warunkach gorącej izraelskie polityki rodzi to obawę o wykorzystanie tego zwyczaju do ograniczania działań nielubianego rządu przez sympatyzujących z opozycją sędziów.

Koalicja Obywatelska zażegnała kryzys

Tu widać pewne podobieństwo z tzw. polską reformą sądownictwa, gdzie również planowano dokonać korekty działania sytemu sadowniczego, a skończyło się to protestami i hasłami o obronie demokracji. Oczywiście zarówno w Izraelu jak i w Polsce protestowali głównie zwolennicy opozycji. Jest jeszcze jedno podobieństwo izraelskiej sceny politycznej z polską. W obu krajach w wyniku naturalnej ewolucji systemu parlamentarno – gabinetowego doszło do powstania dwóch dużych bloków; umownej prawicy i lewicy.

Nawiasem mówiąc w obu krajach opozycja ma problem z jednością, bo dużo jest wodzów, a mało Indian. Podobieństwo w formowaniu się i funkcjonowaniu polskiej i izraelskiej sceny politycznej pozwala przewidywać wstrząsy, jakie mogą się wydarzyć w Polsce po wyborach parlamentarnych przewidzianych na rok 2023.

Od drugiej połowy 2021 w Polsce mieliśmy do czynienia ze zwiastunami zmiany władzy. Było także widoczne zmęczenie wyborców ofertą dotychczasowej opozycji. Prawo i Sprawiedliwość w maju 2021 miało średnie poparcie na poziomie 34,3 % (średnia sondażowa rok wcześniej to 40%), a największa partię opozycyjną Koalicję Obywatelską popierało 16,4% (rok wcześniej 23,6%). Wydawało się, że pierwszeństwo na opozycji przejmie formacja popularnego prezentera telewizyjnego z poparciem przekraczającym w tamtym czasie 21%.

Tymczasem rozpędzająca się inflacja, wsparcie opozycyjnych ośrodków medialnych i powrót byłego premiera na fotel przewodniczącego KO odwrócił ten trend. Władzy nie pomagały także ciągłe spory wewnątrz koalicji. Koalicja Obywatelska zażegnała kryzys i zaczęła powoli zyskiwać w sondażach, z kolei rządzące Prawo i Sprawiedliwość zaczęło powoli tracić wyborców, choć wciąż cieszyło się najwyższym poparciem w grudniu 2022r. było to 32%.

Komentatorzy zwracali uwagę, że formacja ta może wygrać wybory, ale nie będzie rządzić z uwagi na brak zdolności koalicyjnych. Sondaże z marca 2023 roku okazały się odwrotne do poprzedniego trendu, obóz rządzący ponownie zyskał poparcie na poziomie 34%, a KO zanotowała tąpnięcie o 3 pkt. procentowe do najniższego od września ub. roku poziomu.

Te liczby wszystkiego nie mówią, sposób liczenia głosów i rozłożenie poparcia w okręgach przeliczane na mandaty pokazują, że III kadencja samodzielnych rządów PiS jest możliwa do osiągniecia. Ponadto wzrost opozycyjnej Konfederacji, nie tak duży, ale istotny w grze parlamentarnej obniża liczbę mandatów dla innych partii opozycyjnych. Nie wchodząc w powody tych wyników, za wcześnie jest wyrokować czy to trwałe odwrócenie trendu na korzyść centroprawicy.

Mediom udało się wyhodować sektę

Należy jednak wspomnieć o pewnym emocjonalnym fenomenie mającym miejsce w Polsce. Otóż badania przeprowadzone przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego z 2019 dowodzą, że wyborcy partii opozycyjnych nie oglądają alternatywnych przekazów informacyjnych, mają też bardziej negatywne uczucia wobec zwolenników PiS niż na odwrót. W większym stopniu ich dehumanizują i mają do nich mniejsze zaufanie, przy czym sami są błędnie przekonani, że są bardziej dehumanizowani przez swoich oponentów politycznych niż zwolennicy partii rządzącej.

Od tamtego czasu spór polityczny tylko się zaognił. Wynika z tego, że mediom opozycyjnym udało się wyhodować pewnego rodzaju sektę polityczną, która jest bardzo krytyczna i radykalna wobec przeciwników politycznych i ich zwolenników. W przypadku przegrania kolejnych wyborów przez opozycję możemy być świadkami wybuchu niezadowolenia społecznego i agresji o skali nienotowanej w najnowszej historii Polski. (Łukasz Augustyniak/ISW) Fot. Patrick Child/EC AV Portal







Dziękujemy za przesłanie błędu