Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
07/04/2019 - 17:00

A imię jego… Czyli o nadawaniu nazw ulicom, mostom, skwerkom

Problem ten wraca przy każdej drogowej inwestycji. Najpierw koncepcja, potem projekt, decyzje, pozwolenia, przetarg, wbicie pierwszej łopaty, budowa, uroczyste przecięcie wstęgi i… dyskusja lub awantura, jak nazwać nową drogę, plac czy rondo.

Niegdyś był tu most im. Józefa Piłsudskiego. Czyje imię będzie nosił nowy most heleński? Fot. TK

W ostatnich latach w Nowym Sączu przybyło kilka obiektów inżynierii lądowej i wodnej, a wraz z nimi przetoczyły się budzące wiele emocji dywagacje odnośnie ich patronów.

Odrobinę uogólniając, w każdej z takich sytuacji można wyróżnić trzy strony debaty: władzę lokalną, która ostatecznie nadaje imię lub nazwę, „lobbystów”, czyli osoby, organizacje lub środowiska, które starają się nakłonić władze do przychylności wobec swojego pomysłu, a wreszcie „vox populi”, czyli najczęściej internetowych komentatorów, wyrażających swoje, najczęściej anonimowe, opinie na ten temat.

Władze

Modus operandi władz lokalnych jest trudny do uchwycenia. Czasem decyduje osobista wola prezydenta, czy wójta, a czasem rada robi prezydentowi, czy wójtowi na przekór. Czasem komuś na konkretnym patronie czy nazwie bardzo zależy, a czasem wszystkim jest to obojętne. Czasem decyzja podejmowana jest błyskawicznie, a czasem nowa inwestycja ma szansę bezimiennie się zestarzeć.

Jak to wygląda w Nowym Sączu? Konsensus towarzyszył nadawaniu rondu u zbiegu ulic Lwowskiej, Krańcowej i Barskiej imienia gen. Franciszka Gągora. Ale już pomysły, by czemukolwiek patronowali Józef Oleksy lub Maria i Lech Kaczyńscy, spotykały się z uprzedzającym protestem. Kuriozalna była sprawa z rondem w ciągu ulicy Tarnowskiej. Zastąpiło ono most im. Dra Jerzego Masiora.

Wedle deklaracji wcześniejszych władz miasta jakakolwiek zmiana formy tamtejszego układu komunikacyjnego miała pozostać bez wpływu na zmianę nazw. Jednak ponawiane przez Fundację im. Dra Masiora apele o przywrócenie dotychczasowej nazwy nie przynosiły rezultatu, aż do słynnej sesji Rady Miasta, na której przysłowiowo „za pięć dwunasta” pojawił się wniosek prezydenta o nadanie rondu imienia św. Jana Pawła II (niektórzy pamiętają pisane na kolanie uzasadnienie uchwały, w którym mowa była m.in. o „kanonizacji obrazu Matki Bożej Pocieszenia”…).

Dość powszechnie zostało to odebrane jako szantaż wobec radnych i zablokowanie ewentualnej krytyki pomysłu. Choć sensu nadawania imienia Papieża-Polaka nowemu rondu nikt nie widział: jego imię nosi jedna z ulic, rondo na granicy Starego i Nowego Sącza oraz szkoła, na Rynku stoi jego pomnik, a budował się już wtedy kościół pod jego wezwaniem. Ten pośpiech w przypadku ronda nie zadziałał w przypadku do dziś bezimiennych obwodnicy północnej, ronda i mostu w ciągu ulicy Barskiej, mostu w ciągu ulicy Zdrojowej.

„Lobbyści”

„Lobbyści” promując swoje pomysły realizują ważną ideę społeczeństwa obywatelskiego. Społeczeństwo ma prawo decydować w jakich warunkach chce żyć, więc można powiedzieć, ma też prawo decydować, przy jakiej ulicy mieszka. Przykładów skutecznego „lobbingu” nie brakuje. Środowisko prawnicze zaproponowało jako patrona ulicy prowadzącej do nowego gmachu Sądu Rejonowego Juliana Smolika, od czasu do czasu podnoszone były głosy, że wart uhonorowania jest legendarny proboszcz Fary ks. infułat Władysław Lesiak (patron ronda pod zamkiem), sądeckie środowisko patriotyczne promowało uhonorowanie Sądeckich Żołnierzy Wyklętych (nowa nazwa ronda pod szpitalem), a kilkanaście dni temu skwer przy ulicy Grunwaldzkiej otrzymał za patrona Karola Szymańskiego.

Także w tych przypadkach trudno doszukiwać się jakiejś prawidłowości. Jedne inicjatywy uzyskują poparcie władz (do których ostatecznie należy decyzja), a inne, jak choćby przytoczona wyżej sprawa patronatu Jerzego Masiora, pozostają bez odpowiedzi. Od kilkunastu lat ks. prałat Stanisław Czachor bezskutecznie usiłuje zyskać przychylność władz miasta, by niewielki skwer między kościołem św. Kazimierza, a Szkołą Podstawową Nr 1 nazwać imieniem Sokołów Sądeckich (czyli kilkuset zasłużonych członków niezmiernie ważnej dla miasta i kraju organizacji, jaką było Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”). Jakie są przesłanki akceptacji dla jednych pomysłów, a braku odzewu na inne, pozostaje tajemnicą (choć czasem jest to tajemnica poliszynela…).

Vox populi

Tu najwięcej prawidłowości. W większości wszelkie propozycje oceniane są negatywnie. A że w Polsce już doszczętnie wszystko mamy podzielone na pół i każda ze stron wojny polsko-polskiej ma własnych bohaterów, autorytety, mity i legendy, to konkretne propozycje spotykają się z negacją jednego z dwóch chórów – upraszczając: lewacy nie tolerują księży i patriotów, a prawacy liberałów i niewierzących.

Choć jest jeszcze trzecie stanowisko, być może wyrażane przez przedstawicieli wszystkich walczących ze sobą obozów: „po co w ogóle nadawać jakieś nazwy, skoro i tak wszyscy będą używali utartych nazw zwyczajowych?”

Po co nadawać imiona?

Po części odpowiadając tym ostatnim, chcę z całą mocą podkreślić, że zwyczaj nadawania imienia instytucjom i miejscom jest niezwykle ważnym elementem funkcjonowania państwa i lokalnych społeczności. Pozwala budować wspólnotę, zjednoczoną wspomnieniem historycznych postaci, z których wszyscy jesteśmy dumni.

Obierane za patronów osoby stanowią godne polecenia wzorce, a każda teoria pedagogiczna podpowiada, że dla prawidłowego przebiegu procesu wychowania dziecka niezbędne są pozytywne przykłady dorosłych, których może ono naśladować. Tabliczki z nazwami są swoistą lekcją narodowej i lokalnej historii, są jednym z podstawowych, najbardziej powszechnych i powszednich oraz rzucających się w oczy (obok pomników) elementów polityki historycznej, która we współczesnym świecie stanowi ważny element budowania tzw. soft power własnego państwa. Jest to forma uhonorowania osób, których niegdysiejsze zasługi niejednokrotnie zadecydowały o naszej teraźniejszości.

Nazwy ulic wiele mogą powiedzieć o mieszkańcach kraju czy miejscowości: kim się szczycą, komu okazują wdzięczność, jak dzięki nim ukazują swoją wielowiekową metrykę, czy historyczną rolę.

Nie twierdzę, że wybór patrona jest sprawą prostą. Bezpieczniej jest nazwę ulicy zaczerpnąć z zielnika (Kwiatowa, Akacjowa, Lipowa), atlasu (Warszawska, Krakowska, Tarnowska) czy sztambucha mierniczego (Długa, Krótka, Wąska, Kręta), niż z podręcznika historii – wszak żaden z bohaterów przeszłości nie jest bez skazy, nie wyłączając osób kanonizowanych. Jednak argument ze stopnia skomplikowania nie może unieważniać całego przedsięwzięcia. Podobnie jak stwierdzenie, że i tak wszyscy będą używać nazwy potocznej. Przecież zdrobnienie Kubuś nie usuwa z dowodu osobistego imienia Jakub, określenie „maluch” nie zrywało z karoserii tabliczki Fiat 126p, a wyraz fara nie unieważnia oficjalnej nazwy Bazylika Kolegiacka p.w. św. Małgorzaty.

Nie ma już ulicy Zakościelnej...

Jak nadawać imiona

Trudne zadania trzeba odpowiednio rozwiązać. Zacząć należałoby od wyeliminowania opisanych wyżej błędów i chaosu. By nie były to decyzje jednostkowe, uzależnione od kryteriów pozamerytorycznych, można powołać odpowiednią komisję, o reprezentatywnym składzie, apolityczną i niezależną od władz, złożoną z osób reprezentujących konkretne środowiska społeczne i w jej ręce oddać podejmowanie decyzji rekomendowanych później organowi uchwałodawczemu.

Komisja ta powinna przygotować przejrzyste kryteria wyboru, być może z zastosowaniem zasady jednomyślności lub możliwie wysokiego stosunku głosów, a przede wszystkim w wyniku szerokich konsultacji ułożyć listę postaci godnych upamiętnienia. (Na marginesie zaznaczę, że zawsze byłem zwolennikiem, by przede wszystkim honorować osoby zasłużone dla lokalnej społeczności, lub wywodzące się z danego regionu.)

Takie działania pozwoliłyby uniknąć choćby dublowania patronatu, jak we wspomnianej sytuacji z Janem Pawłem II, czy ks. Władysławem Gurgaczem, patronującym już ulicy na Milenium oraz jezuickiej Bursie, którego imię proponowano dla obwodnicy północnej. W kwestii nadawania imion dobrze byłoby stosować, choć wbrew intencji autora, zasadę zaczerpniętą z mickiewiczowskich „Dziadów” i w każdym takim przypadku „czekać nim się przedmiot świeży jak figa ucukruje, jak tytuń uleży”.

Ustanawianie patronatu pod wpływem impulsu, klimatu chwili, po upływie dłuższego czasu może okazać się błędem. A ile problemów stwarza zmiana raz nadanego imienia, możemy na bieżąco obserwować śledząc akcję dekomunizacji nazw ulic.

Te kilka refleksji zdecydowałem się przelać na papier po informacji o konkursie na nazwę przebudowywanego mostu, potocznie nazywanego heleńskim, a oficjalnie nazwanego imieniem Marszałka Józefa Piłsudskiego. Zobaczymy, jak przebiegnie to nowatorskie w dziejach Nowego Sącza przedsięwzięcie. Mam nadzieję, że przyczyni się do ucywilizowania procedury nadawania imion ulicom i instytucjom.

Jakub Marcin Bulzak







Dziękujemy za przesłanie błędu