Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
16/03/2018 - 20:30

Dramat na wyciągu narciarskim w Gudauri. Czy to się może zdarzyć u nas?

To były sceny jak z sennego koszmaru narciarza. Media społecznościowe w kilka godzin pełne były filmów z górskiego kurortu Gudauri w Gruzji, gdzie wyciąg krzesełkowy nagle ruszył w tył, kilkukrotnie przyspieszył i na końcowej stacji wyrzucał ludzi z siedzeń lub miażdżył tych, co nie zdołali zeskoczyć.

Widząc co się dzieje, narciarze w panice wcześniej zeskakiwali z wysokości kilku metrów. Ci, którzy nie zdążyli, byli wbijani w kotłowaninę rur i plastiku ze zmiażdżonych siedzisk. Patrzący co się dzieje, w kilku językach darli się w niebogłosy, klnąc lub wzywając Boga. Co bardziej przytomni rzucili się by odciągać zeskakujących tak, by kolejni nie spadali im na głowy.

Ministerstwo zdrowia Gruzji podało, że nikt w tym horrorze na szczęście nie zginął, jednak kilkanaście osób odniosło rany. Najciężej poszkodowani mieli urazy kręgosłupa, pęknięte kości rąk i nóg. Po obejrzeniu wstrząsającego nagrania na narciarzy padł blady strach. Czy coś takiego może się zdarzyć w Krynicy? To pytanie zadajemy  Henrykowi Hajdzińskiemu, właścicielowi jednej z nowoczesnych stacji narciarskich.

- Wszystkie wyciągi działają na tej samej zasadzie - wyjaśnia przedsiębiorca. -  Mają trzy hamulce: pierwszy, drugi i zasadniczy. W Gruzji - tak wynika z przekazywanych informacji - nastąpił brak zasilania. Normalnie w takiej sytuacji powinny zadziałać agregaty prądotwórcze, czyli zasilanie awaryjne. Najwyraźniej tam były niesprawne. Dlatego hamulce nie zadziałały.

Henryk Hajdziński podkreśla, że zawsze najważniejszy jest czynnik ludzki. Dlatego bezwzględnie trzeba przestrzegać procedur. Przed uruchomieniem wyciągu należy sprawdzić, czy kolej krzesełkowa rusza, czy hamuje. Przeglądu należy dokonać na godzinę przed każdym uruchomieniem. Robi się próby hamowania i sprawdza się wszystkie zabezpieczenia.  

Tam, w Gruzji, to musiała być wina obsługi. Ktoś musiał dopuścić się zaniedbania. 

Do podobnego dramatu doszło w 1994 r. w Karkonoszach na wyciągu w Szrenicy. Szesnaście osób zostało ciężko rannych. Zarówno w Polsce, jak i w Gruzji nie zadziałały hamulce i kolejka zaczęła się cofać. Czy taka sytuacja może wydarzyć się na sądeckich kolejkach?

- Od 1994 roku w Polsce dużo się zmieniło, jeśli chodzi o wymogi, ale również rozwiązania techniczne. Każda kolej linowa musi mieć co najmniej dwa hamulce. Są one sprawdzane i kontrolowane przed każdym sezonem - wyjaśnia Janusz Rutka, ratownik GOPR.

- Kolejka jest tylko urządzeniem mechanicznym, które też może ulec awarii. Podobnie jak samolot, który ma również mnóstwo zabezpieczeń, a mimo wszystko tragedie się zdarzają. Nigdy nie ma całkowitej pewności. Bardzo często to nie urządzenie zawodzi tylko człowiek, który je obsługuje - dodaje.







Dziękujemy za przesłanie błędu