Diabeł tkwi w szczegółach. Remont Wiśniowieckiego w roli głównej
Zobacz też: Remontują Wiśniowieckiego. Zobacz miejsca całkowicie wyłączone z ruchu
Jak wygląda plac budowy w czasie takiej inwestycji? Nie trzeba tego chyba nikomu tłumaczyć. Na odcinku Wiśniowieckiego od ulicy Królowej Jadwigi do skrzyżowania z ul. Ciećkiewicza zdjęto niemal całą starą nawierzchnię: asfalt z jedni i większość pasa dla pieszych. I tu pierwszy szczegół, z którym wypadałoby coś zrobić. Dziś byliśmy świadkami jak dwie kobiety z kilkoma małymi dziećmi chciały się przedostać od strony Korzeniowskiego do którejś z posesji przy Wiśniowieckiego stojącej bliżej Królowej Jadwigi. I musiały się poddać, bo jeden z drogowców przekierował je, by obeszły rozkopy aż od strony Ciećkiewicza. Przy tym upale z maluchami, to względna przyjemność.
Kobiety dyskutowały nawet między sobą, że drogowcy ściągnęli całą nawierzchnię, bo tak pewnie łatwiej im pracować, ale o jakimś, nawet minimalnym przejściu dla pieszych wypadałoby jednak pomyśleć. Tu ukłon w stronę inwestora, czyli Miejskiego Zarządu Dróg i władz Nowego Sącza, by porozmawiać na ten temat z wykonawcą.
Zobacz też: Desperacki apel sądeckich gmin do premiera Morawieckiego: tak się nie da żyć!
Sami też z tego obejścia skorzystaliśmy, by zrobić zdjęcia z różnej perspektywy. Na Ciećkiewicza zagadnęła nas starsza pani z posesji bliżej skrzyżowania z Wiśniowieckiego. – Ciekawe co by się stało, jakby tą koparką, tą łyżką te auta porysowali – komentowała. Od słowa do słowa okazało się, że razem córką codziennie obserwują jak operatorzy ciężkich pojazdów budowlanych borykają się z wymijaniem aut, które parkują wzdłuż ulicy (widać to doskonale na fotografii) choć kilkanaście metrów wcześniej jak byk stoi znak zakazu. – I to nie są to samochody od nas, to nie są tutejsi mieszkańcy, tylko przyjezdni, którzy późnym popołudniem stąd odjeżdżają. Z tych wszystkich aut, które tu pani widzi, tylko jeden samochód należy do sąsiada, który go dziś tylko ustawił, bo coś mu tam na podwórku robią i nie mógł zaparkować na swojej posesji – komentowały zgodnie. Podyskutowałyśmy przy okazji jak się mieszka po sąsiedzku z taką inwestycją. – Widzi pani te okna? Kurz się już tu przykleił, Okna obok mamy przesłonięte winogronami, to wyglądają lepiej – komentowała starsza pani. Jej córka tylko się uśmiechnęła i podsumowała: - Czasem musi być gorzej, żeby później było lepiej.
Zobacz też: Ten tir wydostał się stąd tylko cudem. Kiedy skończy się koszmar w Popardowej?
Zobowiązaliśmy się jednocześnie do przekazania relacji o ignorowaniu znaku zakazu Straży Miejskiej. Tym bardziej, że „święte krowy” są utrapieniem nie tylko dla drogowców, ale i okolicznych mieszkańców, którzy przez nie niejednokrotnie nie mają jak wyjechać ze swoich posesji.
ES [email protected] Fot.: ES