Co się stało pod urzędem wojewódzkim w Nowym Sączu. Tłum ludzi i policja
Co się dziś wydarzyło w delegaturze urzędu wojewódzkiego w Nowym Sączu. Po godzinie czternastej przed wejściem do budynku kłębił się tłum ludzi, a na podjeździe stały policyjne auta na światłach.
To alarm bombowy – rzucił jeden z przechodniów. – Nie wpuszczają do urzędu.
Czy rzeczywiście ktoś groził podłożeniem bomby?
- Do centrali urzędu w Krakowie ktoś przysłał anonimową informację, że o czternastej wybuchnie bomba w urzędzie – mówi w rozmowie z „Sądeczaninem” pełniący obowiązki dyrektora sądeckiej delegatury Jacek Maślanka. - Ale w jakim urzędzie i gdzie, to nie zostało sprecyzowane. W takich sytuacjach należy zachować ostrożność i odpowiednie procedury. Dlatego poprosiliśmy policję, żeby sprawdzili pomieszczenia. Przez pół godziny budynek był zamknięty dla petentów.
Kto wysłał maila, tą sprawą zajmie się zapewne policja, ale jak się okazuje już po raz trzeci w tym roku ktoś „bombowym mailem” próbował przestraszyć urzędników i sparaliżował pracę urzędu.
- Akurat dziś było sporo osób, które miały do załatwienia sprawy w placówce Narodowego Funduszu Zdrowia i w wydziale paszportów. Ludzie w całej tej sytuacji wykazali się cierpliwością i zrozumieniem. W miarę szybko udało się przywrócić pracę w urzędzie, który dziś pracuje do godziny siedemnastej.
Jak sprawę komentuje małopolska policja?
- Takie interwencje prowadziliśmy w kilku miejscach na terenie Małopolski - wyjaśnia st.sierż. Mateusz Drwal z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Policjanci sprawdzili pirotechnicznie zagrożone budynki, ale w żadnym z nich nie znaleźli bomby. Alarm okazał się fałszywy.
JM [email protected], RG [email protected] Fot. RG