Bezpieczne, sądeckie wesele w czasach zarazy? Rzeczywistość bywa zupełnie inna
Czytaj też Byli na weselu, teraz mają kwarantannę
Uroczystości weselne dla państwa młodych to wyjątkowe wydarzenie. Całe lata zabiegają o to, aby wszystko było idealnie. Niestety, rok 2020 jest pechowy dla nowożeńców. Koronawirus zdemolował branżę weselną. Chociaż rząd poluzował obostrzenia również w stosunku do organizowania zgromadzeń, sytuacja nie ma się najlepiej.
Przyszli państwo młodzi zastanawiają się czy przesuwać swoje wesela na kolejne lata, czy robić je, ale zmniejszyć liczbę gości. Niektórzy z nich, tyle czekali na sale weselne, że nie chcą przekładać uroczystości na bliżej nieokreślony czas. Inni z kolei nie wyobrażają sobie, żeby na ich weselu nie miało być wszystkich gości. Wesele ma być huczne, i tyle. Ci, którzy decydują się na zorganizowanie imprezy w te wakacje stoją przed nie lada wyzwaniem.
Według zaleceń Głównego Inspektora Sanitarnego liczba gości weselnych nie powinna przekroczyć 150 osób. Przy stoliku najlepiej sadzać członków rodziny, a jeden kelner może obsługiwać 15 osób. Do tego obowiązkowe są płyny do dezynfekcji rąk.
Zajrzeliśmy do domu weselnego w Nawojowej, aby dowiedzieć się jak przygotowują się tam do obsługi wesel. Kelnerzy w trakcie pracy noszą maseczki. Wszystkie klamki, poręcze i inne elementy, które dotykają weselnicy są często dezynfekowane.
- Nasz dom weselny jest bardzo duży i przy weselach, w których uczestniczy do 150 osób, nie ma żadnego problemu, aby zachować dystans między osobami zarówno na sali tanecznej, jak i na tej, na której spożywane są posiłki. Ponadto dla gości zostały przygotowane liczne miejsca, w których znajdują się płyny do dezynfekcji - mówi Grzegorz Ząber, właściciel domu weselnego „Grześ” w Nawojowej w rozmowie z Sądeczaninem.
Czytaj też : „W naszym domu weselnym jest bezpiecznie”. Pracownicy otrzymali wyniki testów
Mimo tego, koronawirus po takich imprezach wciąż zbiera duże żniwo. Dla części jest to tylko obowiązkowa kwarantanna, ale niektórzy z gości weselnych kończą na oddziale intensywnej terapii. Tam, gdzie pojawia się alkohol i tańce, trudno jest trzymać się zaleceń sanitarnych.
Goście przychodzą na wesele przede wszystkim po to, żeby się dobrze bawić. W trakcie imprezy wszyscy zapominają o pandemii koronawirusa.
- Największym błędem, jaki popełniają goście jest picie z jednego kieliszka. W naszym regionie jest taka tradycja i niektórzy wciąż ją utrzymują. W czasach zagrożenia epidemią to skrajnie nieodpowiedzialne – mówi Wojciech, członek zespołu weselnego.
Jako członek orkiestry nie czuje się zagrożony na weselu. Muzycy i obsługa zazwyczaj i tak nie ma mają kontaktu z weselnikami.
- Oczywiście, czasem się zdarzy, że podchodzi do nas jakiś gość i chce wypić jednego – wyjaśnia Wojciech.
Kiedy na weselu nie ma drużby, on prowadzi zabawy. Stara się jednak bardzo uważać, żeby nie narazić gości na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
- Zrezygnowaliśmy z wszystkich zabaw, których głównym elementem było całowanie innych. Nie ma już Chusteczki Haftowanej ani zabawy w dwa kółka, gdzie każdy z weselników musiał pocałować osobę stojącą naprzeciwko. Wiem jednak, że wciąż wielu prowadzących zachęca weselników do takich zabaw.
Goście zupełnie zapominają, że powinni uważać na kontakt z innymi osobami. Trudno jest przecież tańczyć przez cały wieczór z jedną osobą, albo nie ucałować młodych w policzek przy składaniu życzeń.
- Z doświadczenia mogę powiedzieć, że ze strony domów weselnych wszystkie obostrzenia są przestrzegane. Kelnerzy chodzą z maseczkach lub przyłbicach, a w wielu miejscach znajdziemy płyny do dezynfekcji – tłumaczy Wojciech. – To goście sami powinni się starać, aby unikać kontaktu z innymi osobami. Wiadomo, że nie zawsze jest to możliwe. Ale powinni rezygnować z najbardziej ryzykownych elementów wesela, jak chociażby to picie z jednego kieliszka – apeluje.
Wystarczy, aby jeden z gości był nosicielem wirusa i wszyscy weselnicy trafią pod opiekę sanepidu.
Zobacz również: Jak wirus z Chin zdemolował nowożeńcom wesela w Sączu