Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
03/02/2020 - 13:05

Andrzej Szkaradek o śp. Józefie Jareckim: lojalny, prawdomówny, uczynny

W minioną sobotę, na cmentarzu komunalnym w Nowym Sączu, odbyły się uroczystości pogrzebowe Józefa Jareckiego, znanego działacza "Solidarności". Nie zabrakło delegacji związkowych z jej działaczami i przedstawicielami władz na czele.

Oto, co powiedział nad trumną zmarłego Józefa Jareckiego wieloletni przewodniczący sądeckiej "Solidarności", Andrzej Szkaradek.

"Droga Rodzino pogrążona w bólu, czcigodny księże, koleżanki i koledzy z „Solidarności”, szanowni zebrani... Myślę, że dzisiaj, gdy żegnamy Józefa Jareckiego w ostatniej drodze na wieczną wartę, jako jeden z przyjaciół, jestem zobowiązany, by w imieniu „Solidarności” powiedzieć  o nim parę słów.

Urodził się w marcu 1951 roku w Głogowie, tam pobierał nauki, a studiował na Wydziale Mechanicznym Wyższej Szkoły Inżynierskiej. Do  Nowego Sącza przybył w 1976 roku i zatrudnił się w ZNTK i zawarł związek małżeński z Urszulą, sądeczanką.

W roku 1980, roku polskich nadziei na zmiany, kiedy w kraju nastąpiła fala strajków w lipcu i sierpniu stanął na czele strajku w ZNTK, a potem został przewodniczącym Komitetu Założycielskiego  NSZZ „Solidarność”. We wrześniu wszedł też w skład Komitetu Koordynacyjnego w Nowym Sączu i Sądecczyźnie.

Jak wiemy, ta wolność nie trwała długo. 13 grudnia 1981 roku Jaruzelski z Radą Państwa wprowadził stan wojenny. Po rozmowach na komendzie, jakimś cudem nie został internowany jak jego koledzy, więc razem z innymi natychmiast podjął próbę zorganizowania i odtworzenia struktur „Solidarności”, mimo że groziło to wieloletnim więzieniem za niepodporządkowanie się rządom stanu wojennego.

 Wraz z innymi kolegami rozpoczął zbieranie pieniędzy dla rodzin, których rodzice zostali internowani i osadzeni w Załężu k. Rzeszowa oraz rozpoczął wydawanie „Nowosądeckich Wiadomości”. Wydano trzy numery, bo już 9 lutego 1982 roku z innymi kolegami, którzy tu są wśród nas, został aresztowany. Po krótkim śledztwie, 6 maja został skazany na 4 lata pozbawienia wolności i osadzony w Zakładzie Karnym w Hrubieszowie. Zwolniony na mocy łaski Rady Państwa 28 maja 1983 roku.

Po powrocie z więzienia otrzymał „wilczy bilet” z zakazem zatrudnienia go w ZNTK. Zakaz taki podpisał ówczesny komendant Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych płk Jerzy Grodecki, który napisał, że „zatrudnienie Józefa Jareckiego jest niewskazane ze względu na nadal reprezentowaną wrogą postawę i znaczne prawdopodobieństwo kontynuowania nielegalnej działalności”. I tu się nie  mylił, bo Śp. Józek, mimo trudności ze znalezieniem pracy, wraz ze mną i innymi kolegami z sądeckich zakładów pracy,  podjął  na nowo działalność.

Tak działaliśmy do 1989 roku i wtedy też włączył się z nami w prace Komitetu Obywatelskiego przygotowującego się do wyborów 4 czerwca. Wtedy otworzyła się możliwość powrotu do ZNTK w szczególności na prośbę kolegów. I wrócił, objął funkcję zastępcy dyrektora ds. technicznych. Pracował też w PKS w Nowym Sączu, w Glimarze w Gorlicach i na koniec w MPK w Nowym Sączu. W końcu został emerytem.

Jednak śp. Józefa zapamiętamy głównie z tego jakim był człowiekiem, a pozostanie w naszej pamięci jako przyjaciel i kolega, niezwykle lojalny, prawdomówny, uczynny, zainteresowany losami innych. Zapamiętamy Go, jako człowieka, który mimo różnic politycznych w naszym solidarnościowym środowisku, nie miał problemów w rozmowie na każdy temat, z każdym. Zapamiętamy Go jako człowieka, który od pewnego czasu miał problemy z chorobą serca i nigdy się nie żalił, nie narzekał na swój los.

Zapamiętamy Go jako zapalonego turystę, gdy w gronie przyjaciół chodziliśmy w sądeckie góry, a w czasie choroby kiedy nie mógł szybko chodzić, zostawał w tyle, a Tadeusz Nitka, już śp. delegował do towarzystwa Jemu, żeby nad nim czuwał swojego syna Szymona. Szymon też często chodził z nim w czasie samotnych wędrówek po górach. Lubił to.

Zapamiętamy Go jak raz się wkurzył na Henka Szewczyka, też śp., bo jako dziennikarz napisał, że Józek jest członkiem Stowarzyszenia Przyjaciół Życia i Śmierci, a powinno być Serca i Życia i mieliśmy duży ubaw, ale jak zwykle szybko mu przeszło.

Zapamiętamy Go wesołego, kiedy spotykaliśmy się w gronie działaczy z okresu stanu wojennego na grillu i piwie, ostatnio w jego posiadłości po żonie, w ostatnim domu przy ul. Zdrojowej. Ale zapamiętamy Go też smutnego i zamkniętego w sobie. Zapamiętamy Go bardzo smutnego z powodu choroby ukochanej żony Uli, a potem po jej śmierci.

Tak więc znaliśmy się, mówię to w Waszym imieniu równe 40 lat, przeżywaliśmy chwile miłe, wesołe, ale też smutne, ale pozostanie nam w pamięci, że razem z Nim dobrze spełniliśmy obowiązek wobec Boga , Ojczyzny i Rodziny. Przykro mi się zrobiło, bo dwa tygodnie temu spotkaliśmy się na Opłatku Solidarnościowym w Kościele Kolejowym, gdzie składając życzenia noworoczne, życzyłem sobie i innym, żebyśmy się spotkali za rok w takim samym gronie.

Przykro się mi zrobiło, bo tydzień temu spotkaliśmy się w „Solidarności” przy ul. Pijarskiej i snuliśmy pewne plany na wiosnę. Nic z tego. Bóg miał inny plan. Upomniał się o Ciebie Józefie. Ty Józku masz to już za sobą, a my nie znamy swojego jutra. Jesteśmy z tobą w Twojej ostatniej drodze na wieczną wartę. Jak tam dojdziesz, wstaw się za nami! I zakończę to słowami Jana Kochanowskiego „A jeśli komu droga otwarta do nieba, Tym co służą Ojczyźnie”. Ty służyłeś!

Przyjacielu, spoczywaj w spokoju!  Cześć i chwała Tobie!"

(P.B.)







Dziękujemy za przesłanie błędu