Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
21/03/2022 - 07:15

Napisała do „Sądeczanina” wstrząsający list ze schronu w Kijowie[WIDEO, ZDJĘCIA]

Od blisko dwóch tygodni razem z naszymi sąsiadami żyjemy w zimnej i wilgotnej piwnicy, przerobionej na prowizoryczny schron. Jemy z jednego garnka, śpimy na materacach. Choć rosyjscy terroryści bezlitośnie bombardują nasze miasto nie zamierzamy opuszczać ani naszej stolicy, ani kraju – pisze w poruszającym liście do redakcji „Sądeczanina” Olga Ołtarzewska studentka z Kijowa. - Gdybym opuściła kraj, czułabym się jak zdrajca do końca życia, mówi w nagranym telefonem komórkowym krótkim filmie.

Jeszcze nieco ponad  miesiąc temu dwudziestodwuletnia Olga Ołtarzewska z Kijowa studiowała public relations na najlepszej ukraińskiej uczelni, Uniwersytecie Narodowym imienia Tarasa Szewczenki. Współpracowała z lokalnymi mediami, dla których pisała reklamowe teksty. Lubiła grać na gitarze, zaczęła chodzić na lekcje hiszpańskiego…

- Byłam szczęśliwa  – opowiada i dokumentuje to zdjęciami z czasów pokoju.  – Teraz rosyjscy terroryści bezlitośnie bombardują nasze miasto. Już od ponad tygodnia razem z moją rodziną żyjemy w piwnicy, którą tata przerobił na prowizoryczny schron. Ależ tu zimno i wilgotno. Nie możemy się umyć.  Jemy z jednego garnka, śpimy na materacach. A właściwie to niewiele sypiamy, żeby uniknąć utraty ciepła.  

Jak realcjonuje Olga,  tylko jej rodzice w całym wielorodzinnym domu mieli piwnicę, w której schronienie znaleźli sąsiedzi razem z dziećmi i swoimi zwierzętami. Liczba osób się zmienia każdego dnia. Niektórzy ruszają za granicę, inni wracają.

Czytaj też To łamie serce. Dworzec jak wielkie koczowisko ukraińskiego nieszczęścia  

Teraz jest nas dziesięcioro – pisze Ukrainka. - I tak jesteśmy w niezłej sytuacji.  W innych miejscach ludzie nawet nie mają gdzie się położyć. Każdego dnia słyszymy eksplozje i syreny alarmowe. Tej nocy usłyszałam ostrzeżenie, że chcą wysadzić zakład lotniczy Antonow, który znajduje się od naszego domu nieco ponad pół kilometra. Mieszkam przy ulicy Tupolewa. To obrzeża Kijowa.  Takie miasta jak Bucha, Gostomel czy Irpin są bardzo blisko, zaledwie cztery kilometry stąd. To właśnie tam Rosjanie ostrzelali sierocińce, przedszkola i szpitale. Słyszeliśmy to.

Czytaj też Ksiądz Grzegorz wraca na wojnę na Ukrainę. Tam nie ma czasu myśleć o śmierci 

Olga nie pisze o tym, że się boi, ale przytacza relacje pochodzącego z Mariupola przyjaciela. Rozmawiał ze swoją mamą, która nie może się stamtąd wydostać.  

- Sytuacja jest tragiczna. Brakuje wody, jedzenia, gazu i prądu. Ludzie ukrywają się w schronach. Umierają z odwodnienia. Konwoje z pomocą humanitarną zmierzające do miasta są ostrzeliwane przez Rosjan. Martwi ludzie leżą na ulicach – kreśli wstrząsający obraz Olga. Rosjanie strzelają do dzieci, kobiet, księży i zwierząt na ulicach. Włamują się do domów, kradną. Bez skrupułów obierają za cel szpitale, przedszkola, nawet cmentarze.

- Okupanci prowadzą wojnę również na froncie medialnym. Krążą informację, jakoby dzieci we Lwowie codziennie paliły rosyjską flagę przed szkołami, że nasz prezydent to narkoman. Propagandyści piszą, że jemy głowy rosyjskich dzieci na śniadanie, poddajemy represjom rosyjskojęzyczną ludność i strzelamy do tych, którzy chcą uciec z kraju.

Czytaj też Lekarze z Ukrainy w sądeckim szpitalu? Mogą teraz szybko znaleźć pracę  

Olga znowu wraca wspomnieniach do tego co było ledwie nieco ponad miesiąc temu. -  Moim największym marzeniem było zobaczyć zorzę polarną. A teraz chcę po prostu przeżyć.  Tak jak moja młodsza siostra i rodzice.  Przed wojną mama pracowała w Kijowie jako wydawca w magazynie o tematyce teatralnej i koncertowej. Tata był wykładowcą na najlepszym uniwersytecie.

-Nasi nauczyciele chcieliby, żebyśmy pracowali nad swoimi pracami dyplomowymi normalnie. Ale są chyba kompletnie odklejeni od rzeczywistości. Czy nie widzą, że jest wojna? Nie mam ani siły, ani czasu, żeby się uczyć. Dzieci płaczą, słyszymy eksplozje z ulic, jest problem z połączeniem internetowym.

Czytaj też Nie chcą socjalu. Chcą pracy. Czy sądeckie firmy wchłoną tyle kobiet z Ukrainy

Ci, z którymi Oldze udaje się nawiązać kontakt pytają czy mają co jeść. – Żywimy się owsianką, makaronem, zupami. Zasadniczo tak jak normalnie, ale z mniejszą ilością składników. Jemy mniej mięsa i świeżych warzy. Niedawno sąsiadowi udało się dostać koreańskie marchewki. Byłam tym bardzo podekscytowana, bo w sklepach jest niewiele produktów. Ale na półkach zawsze jest „rosyjski” ser. Nikt w ramach protestu tego nie kupuje.  Najgorzej jest z lekami. W tragicznej sytuacji są ci, którzy chorują na raka.

Czytaj też Ludzie w Nowym Sączu ruszyli po walutę. W co inwestujemy na wojeny czas? 

Już ponad dwa miliony Ukraińców uciekło do Polski z ogarniętego kraju wojną. Ale ani Olga ani jej rodzina nie   chcą wyjeżdżać. - Choć rosyjscy terroryści bezlitośnie bombardują nasze miasto nie zamierzamy opuszczać ani naszej stolicy, ani kraju – pisze Olga Ołtarzewska. - Gdybym opuściła kraj, czułabym się jak zdrajca do końca życia.Mam nadzieję, że ten koszmar skończy się jak najprędzej.([email protected]) fot. Olga Ołtarzewska

Przejmujące zdjęcia ze schronu w Kijowie przesłane przez Ukrainkę, Olgę Ołtarzewską




Kontrastem do tego wstrząsającego obrazu są fotografie zrobione jeszcze zanim wybuchła wojna






Dziękujemy za przesłanie błędu