Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 17 kwietnia. Imieniny: Anicety, Klary, Rudolfina
02/07/2021 - 15:25

Jedni zwalają winę na drugich, a pacjent nie żyje. Jego śmierć rodzi wiele pytań

Za kilka dni minie miesiąc od dnia, w którym z Jeziora Rożnowskiego zostało wyłowione ciało 41-letniego mieszkańca Mszalnicy Benedykta Kiełbasy. Jego tajemnicza śmierć rodzi wiele pytań, na które nikt nie potrafi odpowiedzieć.

Przez dwa tygodnie bliscy 41-latka wspólnie z policjantami, szukali zaginionego. Pierwsze, niestety tragiczne informacje pojawiły się 4 czerwca, gdy z Jeziora Rożnowskiego zostały wyłowione zwłoki. Ciało było w fatalnym stanie. Rodzina 41-latka z Mszalnicy wstępnie rozpoznała po ubraniach, że jest to ciało zaginionego Benedykta Kiełbasy. Prokuratura zleciła jednak dodatkowe badania DNA, aby mieć pewność, że rzeczywiście to jest ciało zaginionego mężczyzny. Niestety wyniki badań DNA potwierdziły to jednoznacznie.

- Nie rozumiemy, dlaczego nikt nie powiadomił policji, że ze szpitala uciekł pacjent, który miał omamy i zaburzenia psychiczne, a co się z tym wiąże, mógł zagrażać sobie i innym ludziom. Nikt nie powiadomił rodziny, choć przekazywaliśmy numer. Dopiero następnego dnia po zaginięciu, to właśnie my powiadomiliśmy policję. Gdyby funkcjonariusze zostali wcześniej powiadomieni, być może Benek by żył – żalą się członkowie jego rodziny.  

W tej sprawie zwróciliśmy się do rzeczniczki sądeckiego szpitala, aby dowiedzieć się, dlaczego pracownicy SOR nie powiadomili policji o ucieczce pacjenta, który został przywieziony przez pogotowie z omamami. Jak się okazało, mężczyzna nie był jeszcze pacjentem szpitala i był w trakcie przekazywania przez załogę pogotowia.

- Zgodnie z posiadaną przez szpital dokumentacją oraz wyjaśnieniami pracowników obecnych w chwili przywiezienia pacjenta na SOR, pacjent został przywieziony przez Zespół Ratownictwa Medycznego i w trakcie, w którym ratownik medyczny udał się do tzw. Triage, pacjent samowolnie opuścił pomieszczenie, do którego był zaprowadzony. Stało się to w momencie, w którym formalnie pacjent nie był jeszcze pacjentem szpitala, gdyż był w trakcie procedury jego przekazania, którą kończy złożenie podpisu uprawnionej ze strony szpitala osoby na dokumentacji, co w przedmiotowej sprawie nie miało miejsca – wyjaśnia Agnieszka Zelek-Rachtan, rzecznik prasowy sądeckiego szpitala.

- W stosunku do pacjentów szpitala, zwyczajowo przyjęto zgłaszanie takich sytuacji na policję. Jednak w tym przypadku, ponieważ przywieziona osoba nie była jeszcze pacjentem szpitala, nie dokonano takiego zgłoszenia. Natomiast zgodnie z wyjaśnieniami pracownika, który odbył rozmowę telefoniczną z członkiem rodziny tego pacjenta, przekazał on rodzinie informację, że telefonicznego zgłoszenia mógł dokonać ZRM, który pacjenta przywiózł – dodaje.

W tej sprawie zwróciliśmy się do dyrekcji Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. Dyrektor Bożena Hudzik zaprosiła nas na spotkanie, w którym wzięli udział ratownicy medyczni, którzy w tym feralnym dniu transportowali 41-letniego Benedykta Kiełbasę z domu do szpitala.

Załoga karetki pogotowia ratunkowego potwierdziła, że pacjent uciekł ze szpitala w chwili, gdy kierowniczka zespołu przekazywała jego dokumentację pracownikom SOR. Według medyków, przymus bezpośredni można zastosować tylko wobec osoby z zaburzeniami psychicznymi czy chorej psychicznie, wtedy kiedy pacjent dopuszcza się zamachu na zdrowie swoje lub innej osoby, działa przeciw bezpieczeństwu powszechnemu, kiedy w sposób gwałtowny niszczy lub uszkadza przedmioty znajdujące się w jego otoczeniu lub poważnie zakłóca lub uniemożliwia funkcjonowanie szpitala psychiatrycznego.

Według medyków pacjent nie był ubezwłasnowolniony i nie zachodziła żadna z powyższych przesłanek, aby mieli zastosować wobec niego przymus bezpośredni. Jednak – jak twierdzą - ucieczkę pacjenta ze szpitala zgłosili dyspozytorowi medycznemu w Tarnowie. Ten jednak nie powiadomił policji.

Dziwne w tej sprawie jest również to, że żadna z kamer zamontowanych w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym nie uchwyciła pacjenta. Dlaczego? Zwróciliśmy się z tym pytaniem do rzeczniczki sądeckiej policji.

- Komenda Miejska Policji w Nowym Sączu o zaginięciu 41-letniego mieszkańca Mszalnicy została poinformowana w dniu 19 maja. Zawiadomienie o zaginięciu złożyła rodzina. Z przekazanych informacji wynikało, że mężczyzna ostatni raz widziany był 18 maja w godzinach porannych w Nowym Sączu przy ul. Młyńskiej – wyjaśnia podkom. Justyna Basiaga.  

- Policjanci natychmiast podjęli liczne działania poszukiwawcze w tym również operacyjne, m.in. został rozesłany komunikat wraz z wizerunkiem zaginionego do środków masowego przekazu z prośbą o pomoc w ustaleniu miejsca pobytu zaginionego. Komunikat tej samej treści został zamieszczony na stronach internetowych policji. Rozpytano bardzo wiele osób, również z miejsca zamieszkania 41- latka i zwrócono się do wielu instytucji z prośbą o pomoc. Ponadto policjanci zajmujący się tą sprawą sprawdzili wiele zapisów z różnych kamer monitoringu w miejscach i na potencjalnych trasach, którymi mógł się poruszać zaginiony mężczyzna. Niestety żadna z kamer nie zarejestrowała zaginionego – dodaje policjantka.  

Śmierć Benedykta Kiełbasy kryje wiele tajemnic. Dlaczego nikt nie zgłosił na policję, że mężczyzna uciekł ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego? Dlaczego nie uchwyciła go żadna kamera? Jak do tego doszło, że po kilku tygodniach od zaginięcia został znaleziony martwy w Jeziorze Rożnowskim? Niestety jak na razie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na te wszystkie pytania. ([email protected] Fot. RG, rodzina zmarłego, Film D. Szlag)







Dziękujemy za przesłanie błędu