Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
11/06/2016 - 23:15

Wieczorne Sądeczan Rozmowy: więzienie, rak, samorząd, gwara, biznes, sztuka

"Sądeckie firmy nie są nomenklaturowe. Wiele z nich obchodzi teraz jubileusz dwudziestolecia lub dwudziestopięciolecia. Są transparentne, powstawały i rozwijały się na naszych oczach, tu nikt nie ukradł pierwszego miliona, aby rozkręcić biznes" – powiedział w sobotę w Starym Sączu Czesław Bogdański, jeden z sądeckich „milionerów”, prezes Fabryki Okien i Drzwi Bogdański. W Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari odbyły się w sobotnie popołudnie „Wieczorne Sądeczan Rozmowy”. To było preludium do niedzielnego Zjazdu Sądeczan pod ołtarzem papieskim na błoniach starosądeckich.

Zygmunt Berdychowski, prezes Społeczno-Kulturalnego Towarzystwa „Sądeczanin”, organizatora zjazdu, zaprosił na pogawędkę z udziałem publiczności sześciu nietuzinkowych Sądeczan, rozrzut zawodów i doświadczenia życiowego ogromny. Tę szóstkę łączy sukces odniesiony w życiu oraz silna identyfikacja z miejscem urodzenia.

Pierwszym rozmówcą Berdychowskiego był 82-letni Kazimierz Garbacz z Łącka (na zdjęciu), który w wieku 17 lat, jako licealista, za współpracę z partyzantką Józefa Kurasia dostał się w tryby sprawiedliwości ludowej. Pięcioletni wyrok odsiedział w Rawiczu i Jaworznie,  a niedawno wydał książkę pt. „U boku ‘Ognia’”. Pan Kazimierz opowiadał w Starym Sączu o więzieniu i jak po nim odnalazł się na wolności.

- W Rawiczu mój ojciec nie dostał widzenia ze mną. Dwie noce przesiedział na dworcu, ja tym czasie gniłem w karcerze za odmowę współpracy z bezpieką – wspominał starszy pan, który przez wiele lat był agronomem w Łącku. Niczego ze swojego życia nie żałuje. – Gdyby mi dzisiaj przyszło  drugi raz spiskować przeciw komunie , to bym spiskował, tylko robiłbym to lepiej, bogatszy o gorzkie doświadczenia – oświadczył. 

Prof. Antoni Basta, najsławniejszy przedstawiciel znanego rodu z Tabaszowej nad Jeziorem Rożnowskim, szef kliniki ginekologii i onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, który dziennie operuje, jak powiedział, 12 kobiet, zapytany jaka operacja utkwiła mu szczególnie w pamięci, opowiedział o matce pięciorga dzieci, która zmarła z upływu krwi, pięć godzin po operacji, bo wtedy jeszcze medycyna nie stała na takim poziomie jak dziś.

- Ciągle stoi mi przed oczyma ta matka – przyznał ze smutkiem profesor. Potem się rozpogodził , m.in. przyznał, że „tak kombinuję” iż u niego na klinice przy ul. Kopernika w Krakowie pierwszeństwo mają zawsze Sądeczanki i pracownice służby zdrowia. Sala klaskała, bo to jest prawda, niejedna Sądeczanka bardzo dużo profesorowi zawdzięcza.    

Zenon Szewczyk, dr językoznawca, radny powiatowy i autor „Słownika Gwary Lachów Sądeckich” opowiadał, jak przez 30 lat zbierał materiały do liczącego 900 stron słownika, zapisując zasłyszane słówka gwarowe na małych karteczkach. W końcu pudła z fiszkami na strychu zaatakowały myszy i wtedy uznał, że albo je wyda drukiem, albo wygrają myszy. Panu Zenonowi nie jest żal odchodzącego świata Lachów Sądeckich, bo to był biedny świat.  

Ziemniaki z kapustą  to był codzienny posiłek, chleb był już pewnym rarytasem, więc czego żałować? - pytał autor „Kuchni Lachów Sądeckich”. Zdaniem pana doktora strój Lachów Sądeckich nie ma nic wspólnego ze szwedzkim żołdakami z czasów  Potopu, jak głosi jedna z sądeckich legend, lecz to proste naśladownictwo stroju krakowskiego z domieszką  góralszczyzny. Tak  w każdym razie twierdzą etnografowie.

Stanisław Golonka, który od 22 lat pełni funkcję wójta gminy Łososina Dolna (dłuższy staż spośród sądeckich włodarzy ma tylko Kazimierz Siedlarz, wójt Kamionki Wielkiej) mówił, że tradycyjne rolnictwo przeszło do lamusa, trzeba się specjalizować. -  W mojej gminie są rolnicy, którzy posiadają  sady na 40- 50 hektarach i radzą sobie. Kilkanaście hektarów sadów mają w naszej gminie, resztę w gminie Gnojnik, pod Tarnowem itd. Golonka wspominał także, że kiedy pierwszy raz w 1983 roku przyjechał do Łososiny Dolnej, to przyglądając się ruderze, w której mieścił się wówczas Urząd Gminy uznał, że to najbiedniejsza gmina w województwie nowosądeckim. Zdaniem wójta Golonki trzeba sobie wybić z głowy pasażerski port lotniczy w Łososinie Dolnej. – To było, jest i zostanie bedzie tylko lądowisko turystyczne, biznesowe. Za blisko są Balice  – stwierdził.

Wspomniany na wstępie Czesław Bogdański (na zdjęciu) żachnął się na stwierdzenie Z. Berdychowskiego, że reprezentuje osławioną kastę „milionerów sądeckich”. – Dziś każdy ładniejszy dom wart jest milion złotych i milionerów mamy na Sądecczyźnie dużo – tłumaczył. Potem współwłaściciel fabryki okien i drzwi mówił, że Sądeczanie dorabiają się na Zachodzie, ale potem wracają i stawiają domy w rodzinnych stronach.

- Bo ta ziemia ma do zaoferowania wartości, których nie znajdują zagranicą. To jest tradycja, to jest wiara, to jest rodzina, to jest praca, to jest odpowiedzialność. Te wartości to nasza siła - oświadczył. Przy okazji można się było dowiedzieć, że bracia Bogdańscy abc biznesu uczyli się w skupie złomu prowadzonym przez ojca przy ulicy Ciećkiewicza w Nowym Sączu, a starszy z braci - trzy lata odsłużył w marynarce wojennej.    

Prof. Edward Kosakowski z krakowskiej ASP, konserwator sztuki, opowiadał w jaki  sposób trafił na ASP. – Całe życie się z tego tłumaczę – mówił z uśmiechem – Tymczasem na wydział konserwacji i restauracji dzieł sztuki nie szli szaleni artyści. Tam zdawało się inny egzamin: chemia i fizyka z elementami matematyk i  ekonomii. To bardzo  konkretna dziedzina wiedzy. Profesorowi żal, że nowoczesne hale zmieniły pejzaż jego rodzinnego Tęgoborza, ale pogodził się z tym, gdyż, jak powiedział,  jest to cena postępu i dobrobytu.

Zygmunt Berdychowski zadawał nieraz swoim rozmówcą zaskakujące pytania, w rodzaju: A co w waszym domu rodzinnym jadło się na Wigilii?, albo – Czy tata sprawdzał wam czystość butów przed wyjściem do kościoła? lub - Czy spotykacie się na Wszystkich Świętych?

Powiada się, że nie ma głupich pytań, lecz są głupie odpowiedzi. Interlokutorów prezesa SKT „Sądeczanin” oklaskiwali samorządowcy, nauczyciele, ludzie kultury, był też poseł Jan Duda i raczej nikt nie przysypiał. 

Ciekawsze wątki „Wieczornych Sądeczan Rozmów” opublikujmy w miesięczniku „Sądeczanin”. Dodajmy, że przerywnikiem dla pogwarek pana Zygmunta z szóstką wspaniałych Sądeczan były występy laureatów konkursu „Sądeckich Talentów”, organizowanego przez  SKT „Sądeczanin”. Świetnie zaprezentowali się : Krystian Kubowicz, Wiktoria Tokarczyk i Kinga Kurowska (na zdjęciu).  Innym dodatkiem była wystawa w westybule starosądeckiego „Sokoła” laureatów Konkursu o Nagrodę im. Ks. Prof. Bolesława Kumora.

(HSZ), fot. własne.    

Projekt realizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego







Dziękujemy za przesłanie błędu