Karta nauczyciela: Utrapienie dla samorządów, przywilej dla pedagogów?
Spór w tej kwestii toczy się między związkami zawodowymi nauczycieli a włodarzami gmin, którzy w wyniku odgórnie narzuconych przepisów, jako organ prowadzący, ponoszą wysokie koszty utrzymania oświaty.
– Karta nauczyciela ma wiele nielogicznych zapisów, nieprzystających do dzisiejszej rzeczywistości. My jako samorządowcy ciągle podkreślamy, że nikt nikomu nie chce zabrać godnego wynagrodzenia czy dyskwalifikować. Jest w niej wiele sprzecznych elementów, niewynikających z bieżącej pracy nauczycieli, tylko z automatu. Tak jest z jednorazowym dodatkiem wyrównawczym w styczniu, działkami dla nauczycieli czy dodatkiem wiejskim. Dziś nie ma wielkiej różnicy między pracą na wsi i w mieście. Kiedyś trzeba było go zachęcić do takiej pracy. W zasadzie dziś są nawet lepsze warunki pracy właśnie na wsi. Powinien być wolny rynek: jak nauczyciel jest dobry to powinien dużo zarabiać, jeśli nie to mniej. Karta nauczyciela nie powinna bronić miernych nauczycieli, bo kiedy zdobędą odpowiedni stopień awansu zawodowego, są trudni do zwolnienia – mówi Władysław Wnętrzak, wójt Rytra.
W budżetach gminnych edukacja pochłania około 40 procent wydatków. Samorządowcy narzekają nie tylko na coroczny dodatek wyrównawczy, ale także na urlopy dla podratowania zdrowia, za które płaci gmina, a nie ZUS (w skali kraju to koszt ok. 600 mln zł rocznie). Teraz dodatkowo na plus dla nauczycieli zwolnieni zostaną z dodatkowych 2 godzin w tygodniu (dla podstawówki i gimnazjum) i 1 dla szkół ponadgimnazjalnych, które obowiązkowo musieli przeznaczać na zajęcia pozalekcyjne. Zyskają też nauczyciele dyplomowani z przynajmniej 10-letnim stażem i z osiągnięciami zawodowymi, ponieważ będą mogli zostać wytypowani do tytułu profesora oświaty, co jest równoznaczne z nagrodą finansową ok. 15-17 tys. zł. - na ten cel z budżetu państwa zostanie przeznaczone ok. 450 tys. zł.
Przywilejów z Karty nauczyciela broni jej twórca prof. Bolesław Faron – minister oświaty i wychowania w latach 1981-1986.
– Wokół tego dokumentu toczy się dziś bardzo ostra dyskusja. Przede wszystkim samorządy są z niego bardzo niezadowolone, z tego względu, że generuje on dość wysokie środki, które samorządy muszą na tę oświatę przekazywać. Trzeba w końcu pamiętać, kiedy to powstało. Karta Nauczyciela powstała 22 stycznia 1982 roku. Moją intencją było niejako podnieść z klęczek nauczycieli, nadać temu zawodowi trochę wyższą rangę. Można to było zrobić tylko i wyłącznie przez poprawę sytuacji materialnej, która była żenująca, była smutna. W związku z tym udało się w tej Karcie Nauczyciela poza głównym ciągiem płatniczym pensji nauczyciela wprowadzić cały szereg zapisów płatnych czynności dla nauczycieli. Na szczęście nie zauważył to wtedy ówczesny minister finansów i jakoś to przeszło. Weszło uposażenie za poprawę prac, za wychowawstwo, za opiekę nad kółkami pozalekcyjnymi, dodatek dla nauczycieli w szkołach wiejskich i w szkołach specjalnych. Już mniej więcej po roku rozpoczęła się debata czy ta Karta jest potrzebna i nas na to stać, by takie środki na oświatę przeznaczyć. Teraz już nie wiele z tej Karty zostało, ale uważam, ze była to epokowa decyzja i znacznie przyczyniła się do poprawy sytuacji zwodu nauczycielskiego – zaznacza prof. Faron.
Janusz Bobrek
Fot. archiwum