Błąkał się w nocy po Beskidach. Ratowali go GOPR-owcy
Choć szlaki Beskidu Sądeckiego uchodzą za dobrze oznakowane i nie są zbyt wymagające, to jednak brak doświadczenia w połączeniu z brakiem wyobraźni mogą przynieść tylko kłopoty. Przekonał się o tym 22-letni warszawiak, który po raz pierwszy wybrał się w góry i od razu zdecydował się na samotną wędrówkę. Skończyło się na strachu, nocnym błąkaniu po lesie i odsieczy GOPR-owców.
Turysta debiutant wyruszył czerwonym szlakiem z Jaworek w kierunku Przełęczy Obidza. Po zapadnięciu zmroku nieopatrznie zszedł z trasy w drogi leśne. Ratownicy namierzyliśmy go w okolicach Wielkiego Rogacza, szczytu w głównym grzbiecie Pasma Radziejowej i bezpiecznie przetransportowali do chaty pod Niemcową.
- Z takimi sytuacjami spotykamy się najczęściej latem - mówi Piotr Maślanka z krynickiej grupy GOPR. - Dotyczy to przypadkowych turystów, którzy przyjeżdżają do Rytra i Piwnicznej i choć wcześniej nigdy nie chodzili po górach nagle wymyślają sobie, że pójdą na wycieczkę. Z batonikiem w kieszeni i latarką w komórce. Wydaje im się, że to zwykły spacer, który w rzeczywistości okazuje się kilkugodzinną wędrówką. Bywa, że zmrok zastaje ich na szlaku. Wtedy tracą orientację i trzeba ich szukać.
Maślanka wymienia najczęstsze grzechy turystów amatorów. Poza nieodpowiednim obuwiem, to przede wszystkim brak oświetlenia i przeszacowanie swoich sił.
- Jeśli idziemy w góry, to przede wszystkim trzeba zabrać ze sobą mapę, a wcześniej prześledzić na niej trasę, która zamierzamy przejść. Należy sprawdzić ile orientacyjnie zajmie nam wędrówka i wyruszyć odpowiednio wcześniej. Koniecznie trzeba mieć latarkę - najlepiej tę mocowaną na głowie, tak zwana czołówkę i naładowany telefon komórkowy, na wypadek gdyby zdarzyło się sytuacja wymagająca wezwania pomocy.
Turysta z Warszawy, który niefortunnie zakończył swoją pierwszą wędrówkę po Beskidzie Sadeckim zadzwonił pod 985, alarmowy numer GOPR Na szczęście miał w swoim telefonie odbiornik GPS, który uruchomił z pomocą ratowników. Sami GOPR-owcy polecają zainstalowaną w aparacie komórkowym aplikację „Ratunek.
- Instalacja aplikacji jest prosta i trwa zaledwie kilka minut. Ściąga się ją na telefon komórkowy z internetu - tłumaczy Michał Słaboń, naczelnik Grupy Krynickiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia. - W sytuacji kiedy potrzebujemy pomocy, wystarczy odszukać ikonkę „Ratunek” na pulpicie telefonu i trzykrotnie nacisnąć. Telefon automatycznie wykona połączenie z najbliższymi stanowiskami GOPR.
Jak wyjaśnia Słaboń, sygnał dotrze do ratownika dyżurnego. Z połączeniem głosowym równolegle przekazywana jest informacja o położeniu w terenie osoby wzywającej pomocy.
- Dzwoniący, uruchamiając aplikację, wysyła nam koordynaty w jakim obszarze znajduje się. Te koordynaty wyświetlają się w dyżurce na ekranie monitora, wskazując lokalizacje proszących o pomoc. W to właśnie miejsce kierowane są niezbędne siły- mówi ratownik.
Dodatkowym wsparciem jest rozmowa z osobą potrzebującą pomocy. Aplikacja w wielu przypadkach uratowała zdrowie, a niekiedy i życie komuś, kto zabłądził w górach.
Agnieszka Michalik
Fot: goprkrynica.pl