Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
09/08/2016 - 15:00

Rdziostów nadal zaminowany. Saperzy odmówili sprawdzenia drogi dojazdowej

Wracamy do Rdziostowa w gminie Chełmiec, do domu pani Urszuli Dudy, na której podwórku przez przypadek, przy poszerzaniu drogi dojazdowej znaleziono kolejny niewybuch. Saperzy przyjechali go zabrać, ale odmówili sprawdzenia reszty drogi. - Chyba nam zostało tylko się wysadzić - nie kryje rozżalenia kobieta.

MON radzi zwrócić się o pomoc do wojewody, ale prywatna osoba nie ma możliwości wystąpić z wnioskiem o pomoc indywidualnie... Dom stoi, jak się okazało na bombach. Oststnio syn pani Urszuli chciał poszerzyć jedyną drogę dojazdową do domu. Ledwo rozpoczął prace, znalazł niewybuch. W miejscu, którym rodzina chodzi i jeździ od lat.

Pani Urszula już nawet przestała liczyć, ile takich niebezpiecznych niespodzianek  wywieziono z jej posiadłości. Kilkadziesiąt metrów od jej domy podczas prac ziemnych przy budowie wodociągu znaleziono kolejne ponad sto pocisków moździerzowych.

Zobacz też: Pani Urszula ma rosyjską ruletkę z niewybuchami. Tuż przed drzwiami domu [FILM]

Dom kobiety stoi obok miejsca, gdzie w czasie II wojny światowej wysadzono niemiecki skład z amunicją.

Po wojnie nikt terenu nie oczyścił. Gmina, która sama nie może sfinansować rozminowania prywatnej ziemi, ani ziemi po sąsiedzku należącej do RZGW czy PLK, wystąpiła o środki do Ministerstwa Obrony Narodowej. Bez skutku.

Rodziny państwa Dudów, którzy kupili dom w błogiej nieświadomości co do zagrożenia, nie stać z kolei na zlecenie zadania prywatnej firmie. Rozminowanie jednego metra kwadratowego w górzystym terenie kosztuje ok. 45 zł. Ziemia pani Dudy to dbasz o wielkości 2,5 hektara.

Zobacz też: Będą dalej mieszkać na niewybuchach

Gdy do pani Uli zajechali saperzy, tuż po naszej wczorajszej wizycie, kobieta poprosiła, by sprawdzili resztę drogi. Chodziło o oznaczenie miejsc potencjalnie niebezpiecznych. Saperzy odmówili tłumacząc, że wykracza to poza zakres ich kompetencji.

W domu mieszkają na stałe cztery osoby, w tym niespełna dwuletnie dziecko. Kto musi zginąć, by ktoś w końcu pojął skalę zagrożenia?

A może potrzebna jest śmierć, którego z przypadkowych mieszkańców gminy wypoczywającego nad brzegiem Dunajca, w którego nurtach miejscowi też nie raz widzieli pociski?

Jakiś czas temu zakończono zakrojoną na szeroką skalę, kompleksową akcję rozminowywania lasów państwowych, gdzie też systematycznie natrafiano na niewybuchy z czasów wojennej zawieruchy. Akcję sfinansował rząd.

U naszych zachodnich sąsiadów, wszystkie landy dysponują szczegółowymi mapami, na których naniesiono miejsca, gdzie przechodził front. Niemiec, który kupi działkę na potencjalnie zagrożonym terenie, musi przed podjęciem jakichkolwiek prac budowlanych zlecić sprawdzenie terenu przez specjalistyczną firmę saperską. Zgodę na budowę, pod rygorem bardzo wysokich kar, musi przedstawić urzędnikom.

I choć najpierw musi pieniądze wyłożyć z własnej kieszeni, to później ma prawo do ubiegania się o ich zwrot.

Skontaktowaliśmy się z pytaniem o pomoc dla naszej miejscowej mieszkanki bezpośrednio z Ministerstwem Obrony Narodowej. Okazuje się, że pani Urszula nie może wystąpić o pomoc indywidualnie, ale za pośrednictwem na przykład wojewody jak najbardziej.

- MON dostaje zlecenie od wojewody i przekazuje do Dowództwa Generalnego, które ma pod sobą Wojska Inżynieryjne. Wojsko interweniuje jedynie na wniosek samorządu - wyjaśniono nam w Centrum Operacyjnym Ministerstwa Obrony. 

Ważne żeby we wniosku samorząd wojewódzki dokładnie opisał całą sytuację. 

Ewa Stachura [email protected] Film: Krzysztof Stachura 







Dziękujemy za przesłanie błędu