Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
18/09/2016 - 19:55

Sądeckie cuda na czterech kołach, czyli nocne spotkanie fanów motoryzacji przed Galerią Gołąbkowice

To, co można było zobaczyć nocą na parkingu przed Galerią Gołąbkowice w Nowym Sączu naprawdę mogło zachwycić. Na Prażmowskiego zjechały prawdziwe cacka motoryzacji. Zabytki? Kto zobaczył Mustanga lub Barracudę, a zwłaszcza poczuł w trzewiach głęboki ryk potężnych silników, na pewno nie skojarzy ich z zabytkami. Ale zjechała klasyka nie tylko amerykańskich szos. 30-letnie BMW, Mercedesy, stare Volkswageny, Jawa na dwóch kołach... Trudno było oderwać od nich wzrok.

Trudno było również opanować chęć robienia zdjęć, stąd w galerii poniżej znajdziecie mnóstwo fotografii. Oględnie mówiąc, nie wszystkie idealnej jakości, ale cóż począć, gdy wokoło prężą się tak piękne kształty...

Byliście kiedyś na zjeździe "Sądeckich klasyków nocą"? Nie? Błąd, tym bardziej, ze organizowane są niemal w każdy piątek, a po tym, co widziałem, na pewno będę zapowiadał zloty w Sądeczanin.info. Zaglądajcie zatem na strony naszego serwisu.

Cadillac Fleetwood pana Tomasza

Zjazd przed Galerią Gołąbkowice zaczął się po godzinie 20. Przed jednym z samochodów stał sympatycznie wyglądający mężczyzna, więc odważyłem się właśnie jemu na początek zadać głupie pytanie: - Co to jest?

​- Cadillac Fleetwood, rok 1987, 4,1 V28 pojemności. Samochód może nie wyjątkowy, ale w tych czasach już niespotykany - odpowiedział spokojnie pan Tomasz, właściciel amerykańskiego auta. Był nawet na tyle miły, że dopowiedział, iż Cadillac kupiony został w Szwajcarii, dokąd był sprowadzony dla pierwszego właściciela. Pali około 15 litów, (gdy jeździ się spokojnie).

Co ciekawe, ma wyposażenie porównywalne do samochodów teraz produkowanych, choćby czujnik zmierzchu, pełną elektrykę foteli i klimatyzację. - W tamtych latach, u nas, w Europie, a zwłaszcza w PRL-u, rzecz nie do pomyślenia - uśmiecha się właściciel.

BMW E21
Potem wpadło mi w oko BMW. Jak się okazało to E21 z 1978 roku, niemal w całości oryginalne 316, przedmiot dumy Adama Mordarskiego. - To auto z duszą. Jeden z pierwszych egzemplarzy tego modelu; wróciła do życia, nawet oryginalny kolor ma przywrócony - dodaje właściciel. - Najważniejsze w aucie jest właśnie to, by było oryginalne. Wszystkie dodane bajery są niepotrzebne.

- Jak się nim jeździ?
- Bardzo przyjemnie, to mocny samochód, można wykręcić szybkość, ale trochę szkoda, bo z tego rocznika inne auto jest już praktycznie nie do kupienia, jeśli są, to bez papierów. A roboty przy odbudowie jest sporo - ten, od momentu kupienia, kosztował mnie półtora roku pracy. To nie jest samochód do jazdy na co dzień.

Zobacz też: "Sądeckie klasyki nocą". Jak to się zaczeło

Jarosław Łatka i jego Mustang

To auto budziło pooowszechne zainteresowanie. Kształt i słyszany z daleka głęboki, basowy dźwięk pracującego silnika, nikogo nie pozostawiał obojętnym. Mustang.

- Auto pochodzi z Ameryki, tam też było odnowione - zdradził mi Jarosław Łatka, który ma szczęście być właścicielem autolegendy.- Rocznik 1970, pięciolitrowy silnik, 302 konie, kupione w Warszawie do kolekcji do Nowego Sącza.

- Do kolekcji? - dopytuję.
- Manty, lubię głównie Ople Manty, no i Mustang jeszcze jeden się robi, z 1969 roku. To nieco głębszy przedział, cenowy również, bo między 69 a 70. rokiem różnica jest jakieś 150 tysięcy - uzupełnia pan Jarosław, właściciel firmy sprzedającej kamień naturalny.

Piotr Leśniak i jego Plymouth Barracuda

Obok Mustanga stoi jeszcze większy potwór.
- Co można powiedzieć o tym aucie? To Barracuda, rocznik 72, z silnikiem 7,2 litra czyli słynna 440-ka - przedstawia swoje monstrum na kołach Piotr Leśniak. - Przywieziony do Polski w stanie mocno do remontu, przeze mnie był restaurowany, czyli praktycznie cały rozebrany, wyczyszczony do gołej blachy, nowy lakier i na większości nowych częściach. Był zrobiony parę lat temu i na razie śmiga bez problemów.

- Zwraca uwagę tych, których pan mija, czy wystarczy nawet wolno się przejechać? - pytam
.- Zawsze robi wrażenie - przyznaje z uśmiechem właściciel.
 

Konrad, Ada i Mercedes z 1978 roku

Ten Mercedes na pewno był przedmiotem marzeń niejednego Polaka. Kiedyś tam. Ale jak się okazuje, również dziś budzi zainteresowanie i to u 22-latka.
- Mam go dopiero od dwóch dni. Na liczniku ma 75 tysięcy, ale dostałem do niego trzy liczniki - śmieje się Konrad, który przed Galerią Gołąbkowice zjawił się z Adą w Mercedesie z 1978 roku. - Dwulitrowy diesel, 60 koni, ale pewnie została z nich tylko połowa. Wewnątrz piękne, drewniane wykończenia. - Ale czeka mnie przy nim sporo roboty - wciąż z uśmiechem mówi mężczyzna młodszy od swego auta o... 16 lat! Nie jestem pewien, ale pewnie i on, na zakończenie zjazdu, pomknął w tradycyjnym korowodzie aut przez sądeckie ulice, aż po Rynek.

[email protected]

Sądeckie klasyki nocą - tym razem przed Galerią Gołąbkowice










Dziękujemy za przesłanie błędu