Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
30/09/2019 - 16:25

GMO - przyszłość czy katastrofa? Debata w studiu TV Sądeczanin [WIDEO]

Poseł Jan Duda, Paulina Biernacka i Aldona Rogowska z Sądeckiej Kooperatywy Spożywczej oraz Józef Sułkowski wiceprezes Spółdzielni Ogrodniczej Ziemi Sądeckiej to uczestnicy debaty o GMO, którą zorganizowaliśmy w naszym studiu TV Sądeczanin. Czym jest GMO? I dlaczego nie tylko Sądecczyźnie, ale w całej Polsce konsumenci coraz baczniej pochylają się nad tym tematem a przede wszystkim czy Polski rząd jest w stanie dać opór liberalnym przepisom na temat GMO obowiązującym w Unii Europejskiej?

Uważa, że obostrzenia wspominane przez Dudę są bardzo trudne do przeskoczenia, ale z drugiej strony rozumie w pełni tych, którzy domagają się jeszcze bardziej stanowczych działań. Nadmieniał, że pola uprawne na Sądecczyźnie i ich zagęszczenie u nas uniemożliwia całkowicie uprawę roślin GMO. Tu jednak przedstawicielki kooperatywy z miejsca ripostowały, że zapominamy wszyscy o jednej bardzo istotnej sprawie – na Słowacji, czyli u naszego bezpośredniego sąsiada uprawa roślin GMO jest dopuszczalna w oparciu o bardzo liberalne zapisy co sprawi, że prędzej czy później poczujemy tego skutki na Sądecczyźnie, bo owady i wiatr granic państw nie uznają.

Przedstawiciel Spółdzielni podkreślił też rangę ustawy nie związanej bezpośrednio z GMO, ale za to wspierającej rolników, którzy chcą produkować i sprzedawać żywność naprawdę ekologiczną i wartościową, czyli ustawę o handlu bezpośrednim – rolnik może bez problemu sprzedawać swoje produkty: owoce, warzywa, sery itp. bezpośrednio do sklepów i wprost dla konsumenta. Do niedawna jeszcze było to niemożliwe, bo zakazane i karalne.

Duda przyznał rację reprezentantkom – rzeczywiście problemu wynikającego z liberalnych przepisów na Słowacji nie wolno bagatelizować i w ostatecznym rozrachunku nie da się go przeskoczyć. Posła jednak na dziś bardziej martwi inna rzecz wspomniana w wypowiedzi wiceprezesa. A mianowicie problem znakowania żywności pod kątem sposobu jej produkcji. -  Kilka miesięcy temu przyjęliśmy ustawę o znakowaniu produktów wyprodukowanych bez GMO i wolnych od GMO. Bo to są dwie różnie rzeczy. Rośliny, które nie są modyfikowane i produkty, które są pośrednio produkowane. Mówimy tu o mięsie czy o jajach i mleku, które mają być wolne od GMO. Niestety w produktach roślinnych możemy łatwo sprawdzić czy jest GMO czy go nie ma. Trudniej jest z mięsem, jajami, mlekiem. Bo tego w tym wykryć się nie da.

Zobacz też: Wyborcza debata "Sądeczanina". Co mówili liderzy list? [WIDEO]

Poseł podkreślił, że reklamy tego typu produktów robione pod hasłem: bez GMO, są zdecydowanie na wyrost. – Ustawa mówi tu bardzo jednoznacznie i jest bardzo rygorystyczna. Jeśli ktoś zdecyduje się na oznaczenie: wyprodukowano bez GMO bez użycia GMO lub produkt bez GMO, to wtedy to podlega kontroli. Produkt roślinny bardzo łatwo skontrolować. Natomiast jeśli chodzi o jaja, mięso, nabiał producent musi udowodnić, że w ostatnich sześciu miesiącach w karmieniu zwierząt nie była stosowana pasza zawierająca rośliny genetycznie zmodyfikowane i wtedy dopiero będzie mógł tak swój produkt oznaczyć. To, co widzieliśmy do tej pory na przykład w przypadku jaj było trochę udawane, bo nikt nie był w stanie sprawdzić czy to jako zawiera GMO, bo ono go nie zawierało, ale czym były karmione kury nikt nie był w stanie sprawdzić, bo nie było na to przepisów. W tej chwili takie przepisy są.

Jednocześnie Duda trochę rozczarował zebranych w studiu przyznając, że owe przepisy już w drugą stronę nie działają, bo obowiązku by znakować produkty wytworzone w oparciu o GMO już nie ma. – Taki zapis jest, bo musi, ale zapisany bardzo małymi literami. Nie na zasadzie wyraźnego znaku graficznego.







Dziękujemy za przesłanie błędu