Tym razem remis. Sandecja wciąż czeka na pierwsze domowe zwycięstwo
Mecz z Widzewem był dopiero drugim, jaki piłkarze Sandecji rozegrali przy ul. Kilińskiego. W środę ulegli Skrze Częstochowa, więc nadzieje na szybką rehabilitację były bardzo duże. Kolejny raz spotkania z trybun nie mogli zobaczyć kibice, którzy ratowali się widokiem z „sektora most”.
Już na samym początku, „Biało-czarni” mieli dobrą sytuację do zdobycia bramki. Robert Janicki wpadł w pole karne, ale niedokładnie dograł do partnerów. Chwilę później Damir Sovsic znalazł w szesnastce Kamila Slabego, któremu zabrakło centymetrów, żeby strącić futbolówkę do bramki.
To goście posiadali jednak wyraźną przewagę w pierwszej części gry. W 13 minucie, sytuację jeden na jeden z Dawidem Pietrzkiewiczem przegrał Daniel Villanueva Rivas. Chwilę później uderzenie Pawła Zielińskiego zostało zablokowane przez Maissę Falla. Obok bramki uderzał nieco później również Daniel Tanżyna.
Jedyna bramka padła w doliczonym czasie gry. Kombinacyjną akcję swojego zespołu wykończył Dominik Kun. Piłka "otarła się" o nogę Pietrzkiewicza i wpadła do siatki.
„Biało-czarni” zdecydowanie lepiej prezentowali się w drugiej części gry, dzięki czemu odwrócili losy meczu. W 61 minucie sędzia podyktował rzut karny po zagraniu piłki ręką przez zawodnika Widzewa. Jedenastkę na gola zamienił Damir Sovsić. 5 minut później było 2-1. Tym razem do siatki trafił Błażej Szczepanek.
W 72 minucie na swojego gola doczekał się wreszcie Svetoslav Dikov. Niestety, sędzia po analizie VAR wskazał na spalonego. Sandecji do zwycięstwa zabrakło kilku minut. W samej końcówce do wyrównania doprowadził bowiem Paweł Tomczyk.
Sądeczanie zajmują aktualnie 5. miejsce w tabeli. Już w sobotę zmierzą się u siebie z Górnikiem Polkowice. Miejmy nadzieję, że mecz odbędzie się już z kibicami. ([email protected], fot.: Adrian Maraś, Sandecja Nowy Sącz)