Sandecja wróciła do domu. Na początek porażka z beniaminkiem
W niedzielę, chwilowym domem piłkarzy Sandecji stał się stadion w Niepołomicach. Okazał się bardzo szczęśliwy, bo „Biało-czarni” pokonali na nim Arkę Gdynia. W środę przyszedł czas, by nadrobić ligowe zaległości. Mecz ze Skrą Częstochowa był po raz pierwszy w tym sezonie rozgrywany w Nowym Sączu. Póki co, bez udziału kibiców.
Pierwszy strzał oddał już w 3. minucie spotkania Elhadji Maissa Fall. Minął jednak światło bramki. Chwilę później golkipera gości próbował zaskoczyć Damian Chmiel, ale uderzenie go nie zaskoczyło. Również ponowna próba tego zawodnika w 10 minucie nie przyniosła efektu bramkowego.
Z czasem do głosu zaczęła dochodzić także Skra. W 16 minucie świetną interwencją popisał się Dawid Pietrzkiewicz. Dobrą sytuację zmarnował też w 40. minucie Krzysztof Napora. Do przerwy bramki nie padły.
Po zmianie stron Skra w dalszym ciągu nie ustawała w atakach. Po stronie Sandecji nad poprzeczką uderzał natomiast Kamil Słaby. Kluczowa okazał się 72 minuta. W polu karnym padł Maciej Mas i sędzia wskazał na „wapno”. Rzut karny na bramkę zamienił Mikołaj Kwietniewski.
Sandecja próbowała wyrównać. Dobry strzał głową oddał m.in. Tomasz Boczek. Szczęścia próbowali też Michal Pier-Bućko i Sebastian Rudol. Piłka nie znalazła jednak drogi do bramki i zaległe spotkanie padło łupem przyjezdnych.
Sądeczanie po 17 kolejkach zajmują 4. miejsce w tabeli. W poniedziałek zagrają z wiceliderem - Widzewem Łódź. Być może, mecz z wysokości trybun będą mogli obejrzeć również kibice. W spotkaniu ze Skrą musieli się ratować widokiem z mostu nad Kamienicą. ([email protected], fot.: Jarosław Para, Sandecja Nowy Sącz)