Zygmunt Berdychowski stanął na szczycie Cho Oyu - szóstej góry świata

Dla Zygmunta Berdychowskiego była to już kolejna wyprawa. Dwa lata temu, w maju, podczas trzeciej próby, zdobył najwyższy szczyt świata. - Mount Everest. Wszedł też na McKinley, najwyższy szczyt Ameryki Północnej. W drodze po Koronę Ziemi zdobył również andyjską Aconcaguę - najwyższy szczyt Ameryki Południowej. Zygmunt Berdychowski z sukcesem wspinał się na Piramidę Carstensza w Nowej Gwinei (w Górach Śnieżnych), najwyższy szczyt Australii i Oceanii.

Co go gna w góry? Tak o tym mówił podczas jednego z paneli Forum Ekonomicznego: - O mojej pasji zdecydował przypadek. Zawsze dużo biegałem i tak jest do tej pory, ale osiem lat temu nabawiłem się kontuzji i na pewien czas musiałem zawiesić moje hobby. Znajomy stwierdził, że skoro nie można biegać, to można pójść w góry.

-  Kiedy poszedłem na Gerlach, to tak mi się to spodobało, że wspólnie ze znajomymi uznaliśmy, że jeszcze trzeba zdobyć Mont Blanc. A kiedy mi się to udało, postanowiłem stawić czoła większemu wyzwaniu i zdobyć Koronę Ziemi - opowiadał Zygmunt Berdychowski. -  Do tego zamierzenia zacząłem się skradać, nikomu nic o tym nie mówiąc. Najpierw był Kaukaz, potem była Afryka, ale kiedy jechałem do Ameryki Południowej, wtedy zdradziłem, że chcę zdobyć najwyższe szczyty kontynentów.

Okazuje się, że po zdobyciu Korony Ziemi Zygmunt Berdychowski nie spoczął i przystąpił do zdobywania wszystkich ośmiotysięczników. Pokonana dziś Cho Oyu to szósta najwyższa góra w świecie, przebiega przez nią granica chińsko-nepalska. Jest oddalona o 20 kilometrów od Mount Everest. Jej nazwa po tybetańsku oznacza "Turkusowa Bogini".(tek) Fot. Uwe Gille CC BY-SA 3.0