Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
13/03/2015 - 09:11

Trener Dwójki Nowy Sącz: Wychodzimy poza racjonalność

- Nadal brakuje nam doświadczenia i skuteczności, ale myślę że jest to perspektywiczny zespół. Większość zawodniczek wkroczyło do seniorek zaraz po zakończeniu wieku juniorki, a to jest duży przeskok, zwłaszcza jeśli chodzi o poziom umiejętności. Dlatego trzeba nabierać rutyny i doświadczenia. Myślę, że sezon zakończymy w środku tabeli – mówi trener Dwójki Profil Nowy Sącz Włodzimierz Strzelec.
Za nami ¾ sezonu. Jak Pan oceni postawę swoich podopiecznych?
- Mamy różne momenty. Widać brak doświadczenia u dziewczyn. Świadczył o tym początek sezonu, gdzie przegraliśmy kilka meczów z rzędu. Drugą rundę zaczęliśmy lepiej, bo wygraliśmy cztery z sześciu spotkań. Jednak nadal brakuje nam doświadczenia i skuteczności, ale uważam, że jest to perspektywiczny zespół. Większość zawodniczek wkroczyło do seniorek zaraz po zakończeniu wieku juniorki, a to jest duży przeskok, zwłaszcza jeśli chodzi o poziom umiejętności, i to widać. Dlatego trzeba nabierać rutyny i doświadczenia. Myślę, że sezon zakończymy w środku tabeli.

Na początku sezonu zaliczyliście kilka porażek z rzędu. Co było tego powodem?
- Przede wszystkim emocje. Dziewczyny zbyt ambitnie podchodziły do meczów i to je paraliżowało. Brakowało też chłodnej głowy. To wszystko skończyło się trzema porażkami z rzędu, przez co do zespołu zaczęła wkradać się nerwowość. Jednak, gdy zaczęliśmy grać swoje, to wszystko wróciło do normy.

Jak zawodniczki reagowały na te porażki?
- Były lekko załamane. Czasami za bardzo chciały i im nie wychodziło. Jak już wygraliśmy z SMS-em Płock, Koroną Kielce oraz Jutrzenką Płock to nastroje zaczęły się poprawiać. Jeszcze lepsze były po dobrym początku rundy rewanżowej, aż do meczu w Gdańsku, gdzie przegraliśmy w stosunku 15:30. O to spotkanie nie mam do dziewczyn żadnych pretensji, bo tylko jedna zdobyta do przerwy bramka była wynikiem złego sędziowania. Sędzinie przy naszych sytuacjach rzutowych często odgwizdywały faul, przez co musieliśmy od nowa konstruować nasz atak, a to deprymuje i wprowadza niepotrzebną nerwowość. W drugiej połowie sędziowanie było zdecydowanie lepsze i przegraliśmy ją różnicą zaledwie jednej bramki. Potem znów wszystko zaczęło się rozkręcać i tylko ten mecz w Warszawie nam nie wyszedł. Tam zawiodła głównie obrona.

Przed sezonem do Olimpii/Beskid odeszła jedna z najbardziej doświadczonych zawodniczek – Dorota Basta. Czy w ogóle, a jeśli tak, to jaki miało to wpływ na zespół?
- Myślę, że nie miało to dużego wpływu ponieważ mieliśmy półtora miesiąca na przygotowanie zespołu do gry bez Doroty. Duże znaczenie miał tutaj fakt, że już w poprzednim sezonie stopniowo wprowadzaliśmy młode zawodniczki do pierwszej drużyny. Oczywiście Dorota była motorem napędowym naszego zespołu ale nie sama, tylko wspólnie z koleżankami. Może to zabrzmi brutalnie, ale dzięki jej odejściu młodsze zawodniczki dostały szansę gry i według mnie bardzo dobrze ją zastępują. Trudno mi teraz powiedzieć, czy gdyby Dorota została z nami to byłoby lepiej, bo praca z kobietami jest bardzo ciężka.

Po kilku kolejkach wszystko wróciło na właściwe tory. Można nawet powiedzieć, że Dwójka stała się jedną z rewelacji rozgrywek.
- Faktycznie media tak pisały, ale ja nie wiem czy to dobre określenie. Patrząc obiektywnie na zespoły grające w pierwszej lidze uważam, że zasługujemy na to, aby być w górnej połówce tabeli. Ambicja, przygotowanie, warunki fizyczne stwarzają takie możliwości i dlatego przed sezonem mówiłem, że do tego będziemy dążyć. Doznane porażki nie wynikały z naszej złej gry, ale z naszej nieskuteczności. Nie można wygrać meczu jeśli nie rzuca się ośmiu z rzędu stuprocentowych sytuacji, a taka sytuacja miała miejsce w Kobierzycach. Niestety, zdarzają się nam takie momenty, ale cały czas pracujemy by je wyeliminować.

Zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że właśnie wtedy wykreowała się liderka zespołu, którą została Marzena Cempa?
- Marzena była liderką już w zeszłym sezonie. Początek obecnego był dla niej trudny, ale wynikało to z pewnej sprawy, o której nie chcę tutaj mówić. Dlatego też zaliczyła kilka słabszych występów. Teraz, kiedy już spokojnie potrenowała, wróciła do swojej normalnej dyspozycji.

Czyli nie jest to dla Pana zaskoczenie? Bo w mediach mówiło się, że to Jolanta Kamińska będzie liderką drużyny.
- Nie. Kołowa jest egzekutorem, a stwarzanie sytuacji należy do rozgrywających. Oczywiście nie umniejszam tutaj roli Joli w drużynie, ale to Marzena już w zeszłym sezonie wyrosła na liderkę.

Ostatnio graliście ligowy mecz w Warszawie z tamtejszym AZS-em. Niestety zakończył się on porażką. Co jeszcze, oprócz złej gry w defensywnie, można wskazać jako główną przyczynę porażki?
- Momenty dekoncentracji. Czasami niewykorzystanie dwóch sytuacji do zdobycia bramki, czy też niepotrzebny, nieuzasadniony gwizdek sędziego powoduje osłabienie koncentracji i odwrócenie się losów spotkania. Z reguły nie komentuję pracy sędziów, bo to tylko ludzie i też mogą się pomylić. Jednak piłka ręczna jest trudnym sportem do sędziowania. Zdarza się, że obiektywizm jest zachwiany w jedną ze stron. Wydaje mi się, że tak było w tym przypadku. W pierwszej połowie graliśmy w podwójnym osłabieniu. Słusznie? Niesłusznie? Pewnie słusznie, skoro sędzia posadził dwie zawodniczki, ale to był główny powód osiągnięcia przez AZS pięciobramkowej przewagi. Potem ta różnica była „pilnowana” no i Warszawa wygrała.

Jednak trzeba przyznać, że zawodniczki po raz kolejny pokazały sądecką ambicję i do końca walczyły o korzystny rezultat.
- Dokładnie. To trzeba im zapisać na plus. Są bardzo ambitne, ale czasami brakuje im chłodnej głowy, czasami ta ambicja wykracza poza racjonalność i stąd się biorą nasze problemy. Gdy gramy swoje, bez przerośniętej ambicji, to wyniki są przewidywalne. Niestety, tak jak mówiłem, często wychodzimy poza racjonalność i zamiast spokojnie rozgrywać piłkę to chcemy wszystko szybko robić, a tak nie wolno.

Porażka nie zmieniła Waszej pozycji w tabeli lecz chyba pozostaje pewien niedosyt, bo w przypadku zwycięstwa mogliście awansować na podium.

- No właśnie. Myślę, że to też mogło być przyczyną porażki, bo dziewczyny znały już wyniki wszystkich spotkań i na pewno w ich głowach pojawiła się ta myśl. To spowodowało przerost ambicji, przez co zbyt nerwowo zachowywały się na boisku. Wraz z Pawłem Szafranem podeszliśmy do tej szansy spokojnie, no ale to nie my gramy na parkiecie.

Teraz czeka Was dłuższa przerwa w rozgrywkach, bo na boisko wracacie dopiero 28 marca.
- Niemal od świąt Bożego Narodzenia prowadziliśmy treningi i graliśmy mecze, dlatego daliśmy dziewczynom trzy dni wolnego. Dzisiaj wracamy do zajęć i na dzień dobry gramy sparing z juniorkami. Potem dwa tygodnie będziemy się przygotowywać do meczu z Koroną. Wiemy jak oni grają, bo w tym sezonie mierzyliśmy się z nimi już trzy razy. Stąd też zdajemy sobie sprawę, że czeka nas bardzo trudne spotkanie.

Czyli nie będziecie grać sparingów?
- Szukamy sparingpartnerów, ale w tym okresie nie jest to łatwe. Jeśli się nie uda to nie będziemy rozpaczać, bo może się okazać, że cykl przygotowań bez sparingu da lepszy efekt w meczu z Kielcami. Zobaczymy.

Wart uwagi jest fakt, że, pomimo iż gracie w pierwszej lidze, to jesteście jednym z niewielu sądeckich klubów, które mają tytularnego sponsora. Mam tu na myśli firmę Profil. Jak wygląda wasza współpraca?
- Nie zajmuję się finansami ale wiem, że współpraca przebiega bardzo dobrze. Nie ma żadnych problemów z wyjazdami czy też płatnościami. Wszystko jest oparte na zdrowych zasadach i atmosferze. Wiem, że sponsor liczył na większe wsparcie miasta dla klubu, no ale dostaliśmy tyle ile dostaliśmy.

Czyli rozumiem, że zawodniczki otrzymują normalne wynagrodzenie?
- Trudno to nazwać wynagrodzeniem ale tak, systematycznie otrzymują „jakieś pieniądze”. Myślę, że są z tego zadowolone.

Pan też jest bardzo ciekawą postacią, bowiem oprócz trenowania szczypiornistek jest też dyrektorem jednej ze szkół podstawowych oraz nauczycielem wychowania fizycznego. Jak Pan sobie radzi z tymi wszystkimi obowiązkami?
- Dyrektorem jestem od 8 do 16. Klubem zajmuję się popołudniami, a mecze z reguły rozgrywamy w weekendy. Nic mi ze sobą nie koliduje, więc nie mam z tym żadnych problemów.

Na koniec. Czego życzyć Panu i drużynie w końcówce tego sezonu?
- Przede wszystkim dobrej gry. Jak będzie dobra gra to będzie spokój, dzięki czemu dziewczyny nabiorą więcej doświadczenia. Myślę, że to sprawi, że w tabeli będziemy jeszcze wyżej.

Rozmawiał Marcin Rogowski
Fot. (MR)
Oprac. (RSZ)

 






Dziękujemy za przesłanie błędu