Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
05/06/2013 - 08:03

Odszedłem, bo miałem inną wizję Olimpii - mówi Zdzisław Wąs

Olimpia Beskid Nowy Sącz utrzymała się w ekstraklasie zajmując ostatecznie ósme miejsce. Autorem tego sukcesu był trener Zdzisław Wąs, który jednak opuścił klub. Dlaczego?
Dlaczego Zdzisław Wąs opuścił swój Nowy Sącz?

- Jednym z powodów było to, że widziałem inny rozwój klubu, w oparciu o zawodniczki UKS Dwójka, a inni tego nie chcieli. Jestem człowiekiem walki, mnie tylko wejście i tylko utrzymanie nie interesuje.

Dzisiaj jest pan w Jeleniej Górze, ale chyba trzeba wrócić do przeszłości. Jaki to był sezon?

- W Nowym Sączu wykonałem kawał dobrej roboty i z tego jestem zadowolony. Przyszedłem do klubu podczas dużych zawirowań organizacyjnych. Pod koniec sierpnia, a dokładnie 28, był moment, kiedy chciałem wyjechać. Zdaje sobie sprawę, że gdybym wtedy odszedł zespół by się rozpadł. Wówczas to był klub UKS i to na 2 ligę, a nie w ekstraklasie. To, że zostałem w Nowym Sączu zespół pozostał. To były opinie dziewcząt, które ze mną na ten temat rozmawiały. Odbyło się takie spotkanie z dyrektorem Józefem Kantorem, który obiecał mi, że Olimpia/Beskid będzie klub profesjonalny, a ja obiecałem, że utrzymamy się ekstraklasie i słowa dotrzymałem.

Cel, jaki przed panem i zespołem postawiono, było utrzymanie i to się udało.

- Każdemu beniaminkowi jest niezwykle trudno w pierwszym sezonie. Gry na najwyższym poziomie trzeba się nauczyć. Ja moją wiedzę na ten temat starałem się przekazać zawodniczkom. Przedstawiłem piłkarkom swoją wizję. Zawodniczki podjęły się niezwykle ciężkiej pracy. Dzięki temu, co przygotowałem na treningi i realizacji planu przygotowań zespół był rewelacją rozgrywek.

Jak pan ocenia miniony sezon?

- Moim zdaniem nie do końca spełniony. Było nas stać, przy tym zaangażowaniu zespołu na 6 miejsce. Dlaczego się tak nie stało, nie będę o tym głośno mówił. To wciąż jest we mnie. Szkoda, bo naprawdę była szansa. Piąta pozycja była poza zasięgiem, bo Jelenia Góra miała znaczenie mocniejszy skład.

Największe przeszkody, które nie pozwoliły na realizację wyższych celów?

- Brak realnych wypłat dla zawodniczek i trenera, mam jeszcze zaległości. Ale prezes Rutkowski, którego szanuje, wiem, że jest człowiekiem honorowym ma uregulować w tym miesiącu. Pod względem sportowym to była za krótka ławka. Ale to miało nie tylko złe strony. W momentach ciężkich, zmęczenia nie było, na kogo zmienić. Ale plus był taki, że szybko się ze sobą zawodniczki zgrały występując niemal w tym samym zestawieniu. Po pewnym czasie grały już na pamięć. Na pewno niespodzianką, jest to, że za nami sezon zakończyły tak mocne kluby jak Elbląg, Piotrcovia (brązowy medalista sprzed trzech lat), Ruch Chorzów i Tczew (spadł). Zostawiłem po sobie, to, co chciałem. Dobry zespół, na dobrym miejscu.

Czego pan żałuje?

- Zaprzepaszczenia szansy na zajęcie szóstego miejsca. Ja nie jestem minimalistą. Mnie interesują tylko duże wyniki,. Bo jak się przekracza pewien próg, to trzeba walczyć o maksymalne stawki. Gra na minimum mnie nie interesuje, w przeciwieństwie, do niektórych osób w Nowym Sączu wpadając w samozadowolenie.

Co trzeba zrobić, by ten zespół powalczył w ekstraklasie?
- Przede wszystkim dobrego trenera z doświadczeniem ligowym. Musi być dłuższa ławka, musi być ścisła współpraca z UKS Dwójka. W Nowym Sączu jest wiele wartościowych zawodniczek, które potrzebują czasu, aby grać na najwyższym poziomie. Ale trzeba im dać szansę.

Co pan teraz robi?
- Mam dwie propozycje pracy w ekstraklasie. Rozważam wszystkie za i przeciw. W tym tygodniu podejmę ostateczną decyzje. Trzymam kciuki za zespół, a zwłaszcza dziewczyny.

(JEC)
 






Dziękujemy za przesłanie błędu