Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
26/01/2023 - 10:15

Marek Podraza: do biegania najważniejsza jest chęć. W Małopolsce pasjonatów nie brakuje

Wielu ludzi nie wyobraża sobie życia bez biegania. Uprawiają ten sport zarówno podczas upalnego lata, jak i mroźnej zimy. Nie straszne są im żadne przeciwności. O tym czy w Małopolsce są do tego odpowiednie warunki i jak się powodzi lokalnym biegaczom porozmawialiśmy z Markiem Podrazą – ambasadorem Festiwalu Biegowego i popularyzatorem tego rodzaju aktywności fizycznej.

Panie Marku, w jakiej kondycji jest według pana bieganie w Małopolsce?
- Myślę, że nie tylko w Małopolsce, ale i całym kraju, w bardzo dobrej - mówi Marek Podraza. Wielu ludzi biega i jest to widoczne praktycznie w każdym miejscu. Zarówno w dużych miastach jak i w małych miejscowościach. Na imprezach biegowych można spotkać całe biegające rodziny i to z dziećmi. Takie widoki cieszą najbardziej.

Czyli ludzie biegają chętnie?
- Jest pewna moda na uprawianie sportu, a bieganie jest tego najprostszą formą. W zasadzie każdy może to robić. Bardzo dużo osób biega rekreacyjnie i jak mówią "dla zdrowia", ale jest też spora grupa, startująca w różnego rodzaju biegach i to na różnych dystansach. Podziwiam tych, którzy wybierają biegi długodystansowe, górskie i to niejednokrotnie na dystansach 100 i więcej kilometrów. To są prawdziwi mistrzowie, ale bohaterami są też ci, którzy pokonują nawet kilka kilometrów i sprawia im to wiele radości oraz satysfakcji.

Z pana obserwacji wynika zatem, że na przestrzeni lat widać tendencję zwyżkową jeśli chodzi o zainteresowanie tym sportem?
- Na pewno tak. Widać to po frekwencji. Na niektórych wydarzeniach biegowych jest kilka tysięcy osób i ta liczba zwiększa się z roku na rok. Trochę to wszystko zahamowała pandemia, ale już widzimy, że powoli całość wraca na dobre tory. Najlepszym przykładem jest chociażby Festiwal Biegowy czy maratony w takich miastach jak np. Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, czy Dębno

Czy wobec tego w Małopolsce jest wystarczająco dużo odpowiednich miejsc do biegania?
- Jeżeli ktoś chce biegać to wszędzie znajdzie miejsce. Najważniejsza jest chęć. W Małopolsce miejsc do biegania nie brakuje, mamy wiele terenów zalesionych, szlaków turystycznych, ścieżek rekreacyjno -sportowych, rowerowych. W każdym większym mieście są parki, tereny rekreacyjne czy stadiony z bieżniami. Myślę, że Małopolska jest dla biegaczy bardzo przyjazna.

Jak się zatem u pana zrodziła pasja do biegania?
- Swoją przygodę z bieganiem zacząłem w wieku około 13 lat, w mojej rodzinnej Jodłowej, będąc jeszcze uczniem tamtejszej szkoły podstawowej, a potem LO Jodłowa. Był to początek lat 80, w których o prawdziwych butach do biegania można było tylko pomarzyć. Biegało się w czym się dało. Było trochę sukcesów w szkole, jak dobrze pamiętam udało się wywalczyć nawet rekord na 1000 metrów. Informacje o biegach wyszukiwałem wówczas w gazetach, bo internetu nie było. W latach 1982 - 1986 startowałem na różnych dystansach. Pamiętam półmaraton w Radomyślu Wielkim, który wygrałem w swojej kategorii wiekowej, po czym nastąpiła długa przerwa. Do biegania wróciłem około 15 lat temu, dzięki bieżącym kontaktom ze wspaniałym środowiskiem biegaczy i… przybywającym z roku na rok kilogramom. Dzięki „biegowej cud-diecie” zaczęły znikać. 

Czym jest wobec tego wszystkiego dla Pana bieganie?
- Traktuję je jako wspaniałą formę poznawania nowych przyjaciół, których łączy pasja spędzenia wolnego czasu „w biegu”. Nie ważne są dla mnie zajęte miejsca, osiągnięte czasy, ale ukończenie każdego biegu w doborowym towarzystwie, wspólne wyjazdy oraz spotkania z biegaczami. Za sukces uważam swój powrót do tego sportu. Średnio trzy, cztery razy w miesiącu uczestniczę w biegach na różnych dystansach, najczęściej w Małopolsce i Podkarpaciu, ale nie tylko. W ubiegłym roku udało się potrenować na Wyspach Zielonego Przylądka czy uczestniczyć w biegu na Węgrzech. Jako biegający dziennikarz mam też możliwość promowania tej dyscypliny w mediach, w tym również na stronie Festiwalu Biegów. Wraz z innymi sympatykami biegania udało się nam stworzyć Gorlicką Grupę Biegową, która rozrosła się w szybkim tempie oraz zarazić tym braci i ich rodziny. Czasem uda się coś wygrać… Nawet kilka razy załapałem się w kategorii najstarszy zawodnik. Warto biegać nawet dla takich chwil, a gdy dużo młodsi są daleko za mną, to radość jest podwójna.

Rozmawiał: Mateusz Pogwizd (fot.: UM Gorlice, Marek Podraza - archiwum)







Dziękujemy za przesłanie błędu