Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
26/04/2021 - 16:25

Zaprosił bezdomnego Afrosądeczanina na święta. Długo będzie je pamiętał

Jakiś czas temu z naszą redakcją skontaktował się mieszkaniec Nowego Sącza, który chciał się podzielić z naszymi Czytelnikami swoją historią. Tuż przed świętami wielkanocnymi spacerując po Nowym Sączu spotkał bezdomnego Nigeryjczyka, który od jakiegoś czasu mieszka w naszym mieście. Mężczyzna zaoferował mu nocleg w swoim domu. Z pewnością obaj długo będą pamiętać te święta.

- Jestem raczej zamożnym sądeczaninem w średnim wieku. Mieszkam sam w luksusowym domu. Moją wielką pasją są długie, samotne "włóczęgi" po świecie, podczas których wielokrotnie korzystałem z pomocy dobrych ludzi, którzy zapraszali mnie na posiłek, bezinteresownie udzielali schronienia i poczęstunku, nawet, jak nie mogliśmy się porozumieć z powodu barier językowych. Choć zawsze podróżowałem z "pełną kartą kredytową" i nigdy nie cierpiałem na brak gotówki, wyprawy zawsze były minimalistyczne, bez hoteli, restauracji. Właśnie dzięki temu uważałem, że doskonale wiem, czego potrzebuje człowiek "w drodze". Wbrew pozorom, czasami jest to coś zupełnie innego niż pieniądze czy jedzenie – zaczął swoją historię nasz Czytelnik.

Zobacz też Zaufał miłości, skończył na bruku. Bezdomny Afrosądeczanin nie traci nadziei

Tuż przed samymi świętami wielkanocnymi, podczas wieczornego spaceru po Nowym Sączu spotkał bezdomnego Nigeryjczyka Tolu Emiayo, który od jakiegoś czasu mieszka w naszym mieście. Jest on doskonale znany naszym Czytelnikom, bo kilka miesięcy temu na łamach „Sądeczanina” opisywaliśmy jego historię.

- Spotkaliśmy się przypadkowo. Zaskoczył mnie spokojem i uśmiechem. Obarczony wielkimi tobołami (niektóre niósł na głowie), zawinięty w koc, od razu mnie zainteresował. Wzbudził moje zainteresowanie i zaufanie. Uwielbiam poznawać ludzi, zwłaszcza z dalekich stron. Po krótkiej wymianie zdań i poznaniu jego historii, zaproponowałem mu pomoc: nocleg w moim domu przed świętami oraz wypranie ubrań.

Zaproszenie przyjął od razu, poprosił jednak, że chciałby być u mnie przez święta. Postawił mnie w sytuacji niezwykle niezręcznej. Choć nie spędzam rodzinnych świąt (jestem singlem), zawsze odwiedzają mnie przyjaciele. W tym roku spodziewałem się gości także z innego kontynentu oraz lokalnych przyjaciół – wyjaśnia nasz Czytelnik.

- Mam nowoczesny, pachnący dom, w którym znajduje się dość drogie wyposażenie. Jestem typem pedanta, więc przyjęcie osoby bezdomnej bezpośrednio przed świętami było dla mnie naprawdę olbrzymim wyzwaniem. Tolu, choć ma ograniczony dostęp do prysznica, od razu zaskoczył mnie swoją schludnością. Miał zadbane dłonie, nie czuć było nieprzyjemnego zapachu ani alkoholu. Od razu wziął gorący prysznic, wyjął szczotkę do zębów, dezodorant, pościerał po sobie podłogę w łazience i przebrał się w czyste ubranie. Sam obsłużył pralkę i rozwiesił swoje ubrania. Jak naśmiecił to pozamiatał czy przetarł stół. Wszystko wydawało się w porządku – dodaje.

Zobacz też Historia Tolu Emjayo poruszyła sądeczan. Czy znajdzie szczęśliwe zakończenie?

Niestety z czasem pojawiły się pierwsze problemy. Powoli do naszego rozmówcy zjeżdżali się przyjaciele z najdalszych zakątków świata, w tym z Azji.

- Po kilku godzinach, Tolu zrobił się strasznie namolny i nieposłuszny. Choć przyjąłem go jak przyjaciela, zaczął ignorować prośby i polecenia. Cały czas męczył nas dziwnymi, protestanckimi tekstami o Bogu. Ignorowałem to. Mówił dość ładnie, wyraźnie, spokojnie i powoli, jednak nakręcał się coraz bardziej. Co chwilę notował coś w zeszycie i słuchał muzyki swojego kościoła. Choć stawało się to coraz bardziej męczące, staraliśmy się go traktować ze zrozumieniem – wspomina nasz Czytelnik.

- Kolejny problem pojawił się przed wielkanocnym śniadaniem. Tolu przerwał nam uroczyste rozpoczęcie śniadania i zaczął znów swoją przemowę, tym razem dość agresywnym tonem. Mówił o Bogu, diabelskości i duchowości. Po chwili zdecydowałem się zainterweniować, gdyż nakręcał się coraz bardziej i nie zamierzał skończyć. Wszyscy cierpliwie czekali z rozpoczęciem posiłku. Sytuacja zrobiła się niepokojąca. Powiedział mi, że nie mam prawa mu przerywać jak mówi o Bogu, że go obraziłem i zaatakowałem.

Przeprosiłem go, jednak stanowczo powiedziałem, że moi przyjaciele chcą cieszyć się obecnością, radosną, wielkanocną atmosferą przy śniadaniu. Obraził się na mnie, odrzucił talerz i zaczął coś pisać w zeszycie. Kątem oka dostrzegłem zapis po angielsku "wróg został namierzony, to jest mój wróg, dzięki Boże".  Poprosiłem gości o wyrozumiałość i atmosfera wróciła nieco do równowagi. Tolu zaczął jeść po 15 minutach. Pomimo całej sytuacji, traktowaliśmy go niezwykle serdecznie, częstując wszystkim co było na stole – dodaje.

Czytaj dalej na kolejnej stronie...







Dziękujemy za przesłanie błędu