W więzieniu poznał Jezusa. W jego życiu zaczęły dziać się niezwykłe rzeczy
Po kilku miesiącach Grzegorz trafił do zakładu karnego za napad z bronią. Tym razem jednak pobyt w więzieniu nie poszedł na marne. Spotkał tam swojego najlepszego Przyjaciela, którym był Jezus Chrystus. Zaprzyjaźnił się z Nim dzięki swojemu koledze ateiście, który polecił mu lekturę Pisma świętego. Kupił je za dwa papierosy.
- Zacząłem czytać o życiu Jezusa. Patrzyłem na Niego, jak na takiego kozaka. Czytałem o tym, co Jezus czynił, kogo odwiedzał i co niósł, a niósł właśnie to, czego ja szukałem. Były takie chwile, kiedy bardzo mocno zawieszałem się nad niektórymi fragmentami. Dzięki temu, że zaprzyjaźniłem się z Jezusem, zaczął mi pokazywać, że mnie kocha, że jestem dla Niego wartościowy – dodaje.
Po kilku latach Grzegorz Czerwicki wyszedł z więzienia. Po opuszczeniu zakładu karnego udał się do Zakopanego na rekolekcje, gdzie chciał jeszcze bardziej pogłębić relacje z Przyjacielem. Tam spotkał niezwykłą kobietę – sądeczankę - w której się zakochał, a następnie wziął z nią ślub.
- To był przypadek, że pojechała na te rekolekcje. W ogóle jej się nie chciało na nie jechać. Ja również przypadkiem tam się znalazłem, bo miałem jechać na zupełnie inny turnus – wspomina z uśmiechem na twarzy.
Jezuita ojciec Stanisław Majcher, którego poznał w zakładzie karnym, wspólnie z przyjaciółmi załatwił Grzegorzowi pracę w Nowym Sączu. To właśnie w tym mieście, były więzień na nowo układał swoje życie. Zaczął pracować nad sobą. Codziennie uczestniczył w mszy. Raz w tygodniu spowiadał się. Często uczestniczył w adoracji Najświętszego Sakramentu. Oprócz tego poznawał nowych znajomych. Zaczął normalne życie, o którym zawsze marzył.
Grzegorz Czerwicki zaczął dzielić się swoim świadectwem z innymi ludźmi. Kiedyś pojechał do jednej ze szkół, aby opowiedzieć uczniom swoją historię.
- W spotkaniu mieli wziąć udział wszyscy uczniowie, a okazało się, że wzięły w nim udział tylko dwie przypadkowe klasy. Po prelekcji podeszła do mnie pani psycholog i powiedziała, że chciałaby ze mną porozmawiać pewna dziewczyna. Nie miałem za wiele czasu, bo za chwilę miałem mieć spotkanie w kolejnej szkole, ale ona nalegała, więc zgodziłem się. Wchodząc do pokoju zobaczyłem zapłakaną nastolatkę. Nie wiedziałem o co chodzi. Zacząłem z nią rozmawiać. Powiedziała, że bardzo poruszyło ją, jak opowiadałem o siostrze, która trafiła do domu dziecka. Następnie wyznała, że też ma brata. Powiedziałem jej, że moja siostra urodziła się w 2001 roku i miała na imię Agnieszka. Wtedy ona zalała się łzami. Zdębiałem. Przeszły mnie ciarki. Bardzo śpieszyłem się na kolejne spotkanie, dlatego dałem jej swój numer i poprosiłem, aby spisała swoje dane z książeczki adopcyjnej – opowiada.
Pojechałem na spotkanie do kolejnej szkoły. Po zakończonej prelekcji popatrzyłem na telefon, a tam trzy nieodebrane połączenia. Byłem bardzo zestresowany. Serce mi waliło, aż w końcu oddzwoniłem. Ona odebrała i przeczytała mi dane, o które ją poprosiłem. Okazało się, że to była moja siostra. Byłem bardzo wzruszony. Od razu przyszła mi myśl o Przyjacielu, jak bardzo jest niesamowity – dodaje.
Historia Grzegorza Czerwickiego pokazuje, że jeśli uwierzymy w Jezusa, zaufamy Mu i damy Mu się prowadzić, to w naszym życiu będą działy się niezwykłe cuda. Nasz gość spisał swoją historię w książce pt. „Nie jesteś skazany”. Zachęcamy was do lektury.
RG [email protected] Film DS, Fot. G. Czerwicki