Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
08/07/2020 - 07:00

W więzieniu poznał Jezusa. W jego życiu zaczęły dziać się niezwykłe rzeczy

Historia Grzegorza Czerwickiego to doskonały przykład na to, jak niezwykłe rzeczy Jezus potrafi czynić, jeśli tylko zaprosimy Go do naszego codziennego życia. Przyjaciel – bo tak Go nazywa nasz rozmówca - poznał Jezusa w więzieniu. Nie ma wątpliwości, że to właśnie dzięki Niemu nawrócił się, spotkał ukochaną kobietę i odnalazł siostrę. Zachęcamy was do wysłuchania tego niezwykłego świadectwa.

Życie Grzegorza Czerwickiego już od najmłodszych lat nie było łatwe. W domu rodzinnym nie stroniono od alkoholu. Często dochodziło do awantur. Czasem brakowało jedzenia. To wszystko przyczyniło się do tego, że Grzegorz był wyśmiewany przez rówieśników i zaczęło oddziaływać na jego postępowanie i zachowanie. Z czasem ta złość, która z każdym dniem narastała w nim coraz bardziej, w końcu wybuchła. Grzegorz pobił swojego kolegę, który mu dokuczał.

- Zacząłem małymi kroczkami wchodzić na przestępczą drogę. Koledzy zaproponowali mi ciekawą zabawę. Miałem wejść do sklepu i wziąć coś tak, żeby pani ekspedientka nie widziała. Coś mi podpowiadało, że to jest złe, ale większą motywacją dla mnie było spojrzenie kolegów. Cieszyłem się, że mogę wejść w ich grono, że patrzą na mnie takim wzrokiem, którego ja szukałem u mojego ojca – wspomina Grzegorz Czerwicki.  


Małymi kroczkami nastoletni Grzegorz staczał się coraz bardziej. Do tego doszło palenie papierosów, picie alkoholu i branie narkotyków. Coraz częściej zaczął wymykać się z domu. Do szkoły przychodził nietrzeźwy, często zasypiał na lekcjach. Z czasem do tego wszystkiego doszły kolejne przestępstwa.

- Najbardziej brakowało mi wtedy miłości, obecności rodziców i rozmowy z nimi. Brakowało mi zainteresowania z ich strony. Chciałem, aby wiedzieli, czym się zajmuję, co robię, czym się interesuję. Myślę, że gdybym miał wsparcie rodziców w tamtym momencie, to nie szukałbym pieniędzy w przestępczy sposób. Zrobiłem z pieniędzy bożka i myślałem, że one wszystko zmienią, a okazało się, że im bardziej goniłem za pieniędzmi, tym bardziej tonąłem w bagnie – opowiada.

Z dobrego chłopaka Grzegorz stał się osiedlowym bandytą, który grasował po nowohuckich osiedlach razem ze swoimi kolegami. Chciał, aby ludzie cierpieli i bali się go. Doprowadził się do takiego stanu, że nic poza narkotykami nie liczyło się w jego życiu. Wydawało mu się, że pozostanie bezkarny, ale bardzo szybko przekonał się, jak bardzo się mylił. Mając zaledwie osiemnaście lat został skazany na osiem lat więzienia za rozboje i kradzieże. Pobyt w zakładzie karnym był dla niego trudnym doświadczeniem.

- Kiedy byłem jeszcze w więzieniu, przyszły mi do głowy takie myśli, aby zacząć wszystko od nowa. Gdy już wyszedłem na wolność starałem się odnaleźć młodszą siostrę, która trafiła do domu dziecka. Gdy widziałem ją po raz ostatni miała trzy latka. Robiłem wszystko, aby ją odnaleźć, ale niestety bezskutecznie. Próbowałem też pomóc mamie, bo wpadła w nałóg alkoholowy. Chciałem sobie poukładać życie, ale nie miałem żadnej wizji, jakby to miało wyglądać, dlatego wróciłem do tego towarzystwa, które dobrze znałem. Znów zacząłem brać narkotyki, staczałem się coraz bardziej, aż w końcu w wieku 24 lat wylądowałem na śmietniku jako bezdomny. Tak sobie pomyślałem wtedy, że chciałbym wrócić do więzienia i zacząć wszystko od nowa – wspomina.

Czytaj dalej na kolejnej stronie...







Dziękujemy za przesłanie błędu