Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
18/07/2015 - 17:39

Tomasz Michałowski: Nie wiadomo czy Szubryt wesprze Sandecję

Cykl "weekendowy wywiad" w skrócie "Ww". Rozmowa ze sportowcem i człowiekiem sportu Sądecczyzny i okolic. Piłka nożna, koszykówka, siatkówka i inne. Dzisiaj rozmawiamy z Tomaszem Michałowskim byłym prezesem Olimpii/Beskid Nowy Sącz, który wprowadzał sądeckie szczypiornistki do ekstraklasy. Obecnie Michałowski jest prezesem nowosądeckiego stowarzyszenia Dla Miasta.
Można powiedzieć, że sport w Nowym Sączu znalazł się wreszcie po jasnej stronie mocy. Mowa oczywiście o szczypiornistkach i piłkarzach.
- Sądecki sport wbrew powszechnemu malkontenctwu od kilku dobrych lat przeżywa swoje najlepsze lata, dotyczy to zwłaszcza dyscyplin drużynowych. Wiem, że to co powiem, wielu osobom się nie spodoba, ale to że mamy dwie eksportowe drużyny czyli grającą w pierwszej lidze Sandecję oraz występującą w kobiecej Superlidze Olimpię/Beskid to przede wszystkim zasługa prezydenta miasta Ryszarda Nowaka. Warto pamiętać, że Sandecja była w trzeciej lidze, a sądecki szczypiorniak miał dwie drużyny, które rywalizowały między sobą, a gra w elicie wydawała się wówczas mrzonką. Dopiero inicjatywa prezydenta zmierzająca do połączenia tych dwóch klubów zaowocowała błyskawicznym awansem na najwyższy szczebel rozgrywek.

Pojawiają się głosy, że zwłaszcza kosztem Sandecji, cierpią inne dyscypliny sportowe.
- Oczywiście wiemy doskonale, że większość klubów cienko przędzie, bo o sponsoring w dzisiejszych czasach jest bardzo trudno. Kluby muszą sobie jednak uświadomić, że pewną cześć środków muszą wypracować sobie same. Bez względu na to jakie środki miasto by przeznaczyło, zawsze znajdą się tacy, którzy będą niezadowoleni. Można sprawdzić ile miasto przeznaczało na sport w 2005 roku czyli przed prezydentem Ryszardem Nowakiem, a ile jest to jest teraz. Jest to olbrzymi wzrost, nawet wyłączając z tych kwot dotacje przeznaczane na klub MKS Sandecja. Trzeba też w tym miejscu podkreślić, że kluby sportowe w ostatnich latach mnożą się jak grzyby po deszczu. Trzeba się z tego cieszyć, pamiętając jednak, że aspirujących podmiotów do dotacji jest coraz więcej. Natomiast należałoby się pochylić nad istotnym problemem, na jaki kluby zwracają często uwagę, że dotacje przychodzą bardzo późno, często nawet po zakończonym sezonie. Sam pamiętam, że kiedy wchodziliśmy do żeńskiej Superligii, dotacja na konto klubowe wpłynęła w połowie czerwca, i to tylko w części czyli ponad półtora miesiąca po zakończonych, zwycięskich dla nas rozgrywkach.

Porozmawiajmy o piłce nożnej. Drużyna pierwszoligowej Sandecji wzmacnia się zawodnikami z ekstraklasową przeszłością. Niektórzy kibice zastanawiają się nawet czy klub nie będzie celował w ekstraklasę już w tym sezonie…
- Pewnie wszyscy byśmy tego chcieli, ale najpierw trzeba ustabilizować finanse i zbudować nową strukturę organizacyjną. W klubach takich jak Sandecja pracuje na etatach od kilku do kilkunastu osób, tylko w działach marketingu, nie wspominając o innych funkcjach. W Sandecji obecnie na tym stanowisku nie ma nikogo. Trzeba skończyć z tymi półśrodkami. Nie można wszędzie szukać oszczędności. W Sandecji na tzw. etatach administracyjnych zatrudnione są trzy osoby, w tym dwie z nich to osoby zajmujące się księgowością! Nie ma takiej siły żeby jedna osoba zadbała o marketing, wizerunek klubu i wiele innych bieżących spraw. Piłkarze chcą za swoją grę otrzymywać wynagrodzenie w terminie, ale także chcą mieć profesjonalne warunki do pracy, bałagan w klubie rozprasza ich oraz wprowadza nerwową atmosferę. Rozgoryczeni są także kibice, którzy nie mogą się doprosić, prostych wydawałoby się, zmian.

Funkcjonujący zarząd Sandecji z prezesem Andrzejem Dankiem na czele źle wypełniał zatem swoje obowiązki?
- Jestem daleki od formułowania jakichkolwiek ocen. Sam kiedyś byłem prezesem kilku klubów i wiem ile kosztuje to pracy, a często swoich własnych środków. Prezes Andrzej Danek poświęcił Sandecji kilka lat swojego życia. Zostawił tam nie tylko sporo zdrowia, ale także swoje pieniądze. Podobnie zresztą wiceprezes Wiesław Leśniak. Ostatnie sezony były słabsze, ale pamiętajmy też o tych dwóch pierwszych, gdzie drużyna grała rewelacyjnie zajmując trzecie i czwarte miejsce na zapleczu ekstraklasy.

Wiemy, co należy w klubie poprawić. A czy w takim razie czy jest coś za co można sądecki klub pochwalić?
- Pochwalić można na pewno za utworzenie Akademii Sandecja, choć już samo jej funkcjonowanie pozostawia wiele do życzenia. Wracamy do punktu wyjścia, brakuje w tej komórce osób do pracy, czyli szwankuje organizacja. Moim zdaniem przy akademii powinna też powstać komórka, która będzie odpowiadała za skauting. Zbudowanie siatki skautingu dla grup młodzieżowych, aby przechwytywać talenty i zbierać do Sandecji. Teraz jest tak, ze większe kluby z Polski zabierają zawodników np. ze Starego Sącza, Nowego Targu, Limanowej. Przykład Bartłomiej Kasprzak – teraz przyszedł do Sandecji z Widzewa, wcześniej pozyskała do Garbarnia a chłopak jest z… Tylmanowej. W ten sposób nie tylko tracą nasze grupy młodzieżowe, pierwszy zespół, ale także uciekają nam finanse. Na plus klubu z Kilińskiego zapisać trzeba także jej rzecznika Michała Śmierciaka, który dwoi się i troi realizując wszystkie bieżące sprawy. Jest sam.

Jak to się stało, że Zbigniew Szubryt już w okolicach września br. ma zostać głównym sponsorem Sandecji? Jak przebiegały rozmowy z prezydentem Nowakiem?
- Ja nie potwierdzę, że sponsorem klubu będzie Zbigniew Szubryt. Prezydent z inwestorem uzgodnił, że oficjalna informacja w tej sprawie pojawi się we wrześniu br. Tylko sam sponsor, jeżeli wyrazi taką ochotę, może wcześniej upublicznić tą informację. To co mogę powiedzieć teraz, to że jest to niezwykle zacna i szanowana osoba, która angażuje i wspiera wiele lokalnych inicjatyw.

Jak mocno Zbigniew Szubryt ma pomagać klubowi z Kilińskiego?
- Panie redaktorze, powtarza pan to co mówi opinia publiczna, nie biorąc pod uwagę, że może być to ktoś inny. Prezydent uzgodnił z inwestorem wszystkie szczegóły wsparcia klubu, i plany te wybiegają na 2/3 sezony do przodu. Główny inwestor otrzymał wolną rękę i będzie mógł sobie sam dobrać członków zarządu. Tyle mogę powiedzieć.

To jeszcze o szczypiorniaku. Piłkarki ręczne Olimpii/Beskid, przynajmniej zdaniem byłego prezesa tego klubu Wiesława Rutkowskiego, mają bić się o europejskie puchary. Jeszcze w ostatnim sezonie walczyły o utrzymanie. To spora odmiana…
- Byłbym w tych ocenach bardzo ostrożny, co prawda drużynę wzmocniły dobre zawodniczki z Ukrainy, ale należy pamiętać, że zespól także doznał osłabień, gdyż odeszły z niego miejscowe piłkarki ręczne (Gadzina, Masna, Szczecina oraz najskuteczniejsza zawodniczka Dubajowa). Natomiast liczę, że w przerwie zimowej zespół uda się jeszcze wzmocnić. Dziś problemem jest nie tyle sam skład, co jego wąska kadra. Zespół musi powalczyć ósemkę i zapewnić sobie utrzymanie, każde miejsce w pierwszej szóstce odczytywałbym za sukces. Nowemu prezesowi Wiesławowi Pazganowi życzę powodzenia.

Rozmawiał Remigiusz Szurek
Fot. (RSZ)







Dziękujemy za przesłanie błędu