Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
13/12/2021 - 10:40

Te dni wyryły się w pamięci. Działacze „Solidarności” o stanie wojennym [WIDEO]

- Mieliśmy pełną świadomość tego, że „festiwal Solidarności” nie może długo trwać, że znając postępowanie ówczesnych władz ten festiwal źle się dla nas skończy. Problem był tylko, kiedy to się skończy. Właśnie wtedy nastał stan wojenny i nas wszystkich pozamykali – tak rok 1981 wspomina jeden z działaczy nowosądeckiej „Solidarności”. Bohaterowie tamtych czasów opowiadają o internowaniu i energii, która pozwalała stawić czoło władzom.

Najważniejsza dla nich była wolna Polska, wrogiem była władza, nie liczył się strach. Przeżyli internowania, chociaż nie wszyscy ich koledzy zdali egzamin niezłomności w więzieniach. Podpisanie tzw. „lojalki” równoznaczne było ze zdradą ideałów. Tak działacze nowosądeckiej „Solidarności” wspominają strajki oraz stan wojenny.

- Przed północą, jak mnie przyszli zgarnąć, wiedziałem, że coś się dzieje, ale jeszcze nie wiedziałem, co. Szedłem do łazienki, a tu dzwonek do drzwi. I ci panowie weszli za mną do łazienki, nawet nie pozwolili się spokojnie ubrać. Powiedziałem wtedy żonie, żeby dała znać do bazy w Sączu, że mnie zwinęli. Bez skarpetek, w podkoszulku, tylko płaszcz służbowy z  MKS-u na siebie narzuciłem – opowiada Tadeusz Jung, organizator strajków w WPK, w rozmowie z Sylwestrem Rękasem.

- Skuli mnie zaraz. Zawieźli zielonym fiatem na komendę, na dołek. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Rano nas wpakowali do suki bez żadnego wytłumaczenia. Potem nas przewieźli do Załęża. I nikt nie wiedział o co chodzi jeszcze przez jakiś czas. W  Święta Bożego Narodzenia przyjechał ksiądz (z Krakowa czy Rzeszowa), żeby odprawić nam mszę, a my mieliśmy w głośnikach słuchać. W tym też czasie rodzina dowiedziała się, gdzie jestem. Pierwsze widzenie było w styczniu, na polu, pod murem. – wspomina Tadeusz Jung.

Rozmowę z Tadeuszem Jungiem można przeczytać w najnowszym wydaniu kwartalnika „Sądeczanin HISTORIA”. Wywiad wideo dostępny jest na stronie www.sadeczanin.info/solidarnosc. Z okazji 40’ rocznicy powstania NSZZ „Solidarność” na Sądecczyźnie rozmawialiśmy z działaczami związku o wspomnieniach z roku 80’ oraz ze stanu wojennego (w tym roku obchodzimy 40’ rocznicę tych wydarzeń).

- Mieliśmy pełną świadomość tego, że „festiwal Solidarności” nie może długo trwać, że znając postępowanie ówczesnych władz ten festiwal źle się dla nas skończy. Problem był tylko, kiedy to się skończy. Właśnie wtedy nastał stan wojenny i nas wszystkich pozamykali – tak o wydarzeniach z 1981 roku mówi Andrzej Szkaradek, zaangażowany w tworzenie sądeckiej „Solidarności”. Całą rozmowę z Andrzejem Szkaradkiem można znaleźć TUTAJ.

- Każdy z nas się bał, ja bałem się najmniej z naszych kolegów. Dlatego po wyjściu z  więzienia uważałem, że moim obowiązkiem jest podjęcie dalszej walki z systemem komunistycznym, stąd decyzja o  odbudowie struktur podziemnej „Solidarności” na Sądecczyźnie. Wszedłem w struktury RKS Małopolska [Regionalny Komitet „Solidarności” – przyp. red.]. Długo nie pobyłem na wolności bo w 1984 roku znów mnie zamknęli. Żeby tylko mnie, całą moja rodziną – włącznie z żoną i to było bardzo trudne – mówił Szkaradek w rozmowie z Sylwią Siwulską w studiu „Sądeczanina”.

– Ja niczego nie żałuję. To co robiłem uważałem za słuszne, że tak powinien postępować każdy obywatel, dla którego ojczyzna jest ważna, żeby była w niej wolność. Było to dla mnie ważniejsze niż obawa przed więzieniem – puentował działacz „Solidarności”.

Ryszarda Zagórskiego do Nowego Sącza przywiodła praca, nie wahał się ani chwili czy dołączyć do „Solidarności”. W Sądeckich Zakładach Elektro-Węglowych (SZEW) organizował strajki, przez co został internowany w 1981 i 1982 roku. W 1984 roku udało mu się uniknąć zatrzymania – jak sam opowiada – dzięki miłości i Dniu Kobiet. „Czeka na Ciebie czerwone jabłuszko. Pozdrawiam, Krzysztof” – co oznaczał ten szyfr dla Ryszarda Zagórskiego? O tym można usłyszeć więcej TUTAJ.

- Byłem młodym, zafascynowanym solidarnościową wolnością człowiekiem, dla którego nic innego wtedy nie było ważne. Może dlatego, zarówno za pierwszym jak i za drugim razem nie miałem też pretensji do tych ludzi, którzy mnie zgarniali – tak swoją postawę z młodości z perspektywy lat ocenia Zygmunt Berdychowski. - To chyba było wtedy jeszcze podświadome, ale akceptowałem sytuację, w której się znalazłem. Skoro decyduję się na taką a nie inną postawę, muszę się liczyć z tym, że będą konsekwencje. Za pierwszym razem ten wybór był bardziej intuicyjny, natomiast za drugim razem na pewno towarzyszyła temu w pełni dojrzała konstatacja - przecież nie mogę mieć pretensji do tych SB-ków że robili to, za co im płacono – mówił Zygmunt Berdychowski. Całą rozmowę można znaleźć TUTAJ.

- Moja odwaga to kwestia braku wyobraźni – mówił z kolei Krzysztof Michalik, który jako 23-latek włączył się w walkę przeciwko systemowi. – Nie myślałem w ogóle o tym, że to jest jakieś działanie w kierunku niepodległości – cały wywiad wideo z Krzysztofem Michalikiem można obejrzeć TUTAJ.

W kwartalniku „Sądeczanin HISTORIA” można znaleźć również obszerną rozmowę z Alicją Derkowską, Eugeniuszem Baranem oraz Henrykiem Najduchem. Na stronie www.sadeczanin.info/solidarnosc dostępna jest także wideo-rozmowa z Krzysztofem Kotowiczem, obecnym kierownikiem oddziału nr 1 „Solidarności”. ([email protected], wideo: Daniel Szlag)







Dziękujemy za przesłanie błędu