Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
12/05/2013 - 10:22

Sienkiewicz: Spływ Dunajcem to niesamowita przygoda

Rozmowa z Janem Sienkiewiczem, prezesem zarządu Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich.
Od kiedy pan jest prezesem?
- Mam przyjemność zawiadywać tą flotyllą pienińską od 2006 roku.
Proszę opowiedzieć o pana początkach. Czy to był wybór czy też tradycja rodzina spowodowała, że pan został flisakiem?
- Moja przygoda z turystyką zaczęła się praktycznie od dziecka, bo jako dziecko chodzące do szkoły podstawowej zaraził mnie turystyką pewien człowiek ze Śląska. Zabierał mnie na wycieczki, pokazywał mi przepiękne nasze góry i tak mi już zostało. W szkole średniej założyłem koło PTTK, później przez dorosłe życie nigdy się nie rozstawałem z plecakiem. Natomiast jeśli chodzi o flisactwo, to tradycyjnie: dziadek był flisakiem ojciec był, więc i ja w wieku 18 lat poszedłem w ich ślady. Pływałem sobie po Dunajcu zdobywając stopnie flisackie. W 2006 roku wystartowałem w wyborach na prezesa Stowarzyszenia, udało mi się je wygrać. Mam przyjemność już drugą kadencję sprawować tę kierowniczą funkcję.
Ilu członków liczy obecnie stowarzyszenie flisaków?
- Polskie Stowarzyszenie Flisaków Pienińskich zrzesza ponad 950 członków, ci flisacy są z pięciu miejscowości: Sromowców Niżnych i Wyżnych, Czorsztyna, Szczawnicy i Krośnieńska. Natomiast czynnych zawodowo flisaków, którzy pływają i zarabiają na tym zawodzie, jest ponad 540
Od kiedy zaczyna się sezon i kiedy się kończy?
- Sezon rozpoczynamy 1 kwietnia, pływamy do ostatniego października. Dwa planowane dni wolne to Wielkanoc, jeśli wypada w tym okresie, oraz Boże Ciało. To są jedyne dwa dni, podczas których flisacy nie wypływają na Dunajec. No i pogoda również może spłatać nam takiego figla, że robi nam urlop bezpłatny. Rygorystycznie przestrzegamy przepisów i bezpieczeństwa turystów, więc kiedy stan Dunajca osiąga poziom, na którym pływanie staje się niebezpieczne, wstrzymujemy spływ.
Jaki jest przekrój turystów, skąd jest ich najwięcej?
- Turyści są różni zarówno pod względem wieku jak i miejsc, z których pochodzą, raz ich jest więcej np. ze Skandynawii, raz z innych części Europy, sporadycznie trafiają się nam goście z Ameryki i Azji. Jednak najwięcej jest Polaków, szczególnie z tych regionów Polski uznawanych za bogatsze, a więc z centralnej Polski, z województwa łódzkiego oraz zachodnich. Oni przyjeżdżają częściej, niż Polska wschodnia.
Jak reagują turyści przede wszystkim z Zachodu, jak postrzegają was w tych strojach ludowych, w tej tradycji, tym pięknie przyrody?
- Flisacy po Dunajcu pływają już 181. Od 1934 roku jesteśmy stowarzyszeniem. To wszystko powoduje, że wiedza o nas jest olbrzymia, że ludzie kojarzą flisaków właśnie z południem Polski. To jest dla nich największa atrakcja i niesamowita przygoda, że wsiadając do drewnianej łodzi płyną 18 kilometrów najpiękniejszym kanionem, przełomem Dunajca, mogą cały ten urok podziwiać w spokoju z łodzi. Ta dynamicznie zmieniająca się przyroda i krajobraz powoduje, że nie ma czasu na nudę. Jest też możliwość rozmowy z flisakiem, wysłuchania legend czy dowcipów bądź zwykłych historii z życia. To wszystko powoduje, ze ci turyści dobrze się tu czują i chętnie do nas wracają. Ponadto od trzech lat turyści z zagranicy mają możliwość wynajęcia flisaka mówiącego w ich języku. Wystarczy zgłosić to na przystani kilka dni wcześniej. Mamy flisaków, którzy obsługują turystów w języku angielskim, francuskim, niemieckim, hiszpańskim, włoskim i greckim.
Jak zachowują się turyści? Jak postrzegają ten spływ, czy się boją? A może zdradziłby pan nam jakieś humorystyczne zdarzenia z pana pracy?
- Na pewno podejście każdego turysty jest inne. Jedni obawiają się tej wody, myślą, że tu będą jakieś kaskady czy wodospady, kojarzą to z kanionem Kolorado i raftingiem. Ten niepokój czy dreszczyk emocji opada po przepłynięciu paru kilometrów. Jeśli zaś chodzi o ciekawe zdarzenia, to te są związane przede wszystkim z turystami pochodzącymi z krajów egzotycznych. Zdarzyło mi się kiedyś wieźć turystów z Papui Nowej Gwinei, ludzi, których przodkowie pamiętali smak mięsa ludzkiego. Był to więc dreszcz emocji, kiedy człowiek w wieku osiemdziesięciu kilku lat opowiadał o tym tak, jakby to było wczoraj. Wielu turystów, szczególnie pochodzących z tych stron, w rozmowie z flisakami odkrywa, że są spokrewnieni, że to daleka rodzina. Bywa, że ktoś wyjechał za chlebem i przyjeżdżając na spływ odnajduje przypadkowo dalekich krewnych. Tak więc każdy spływ jest zarówno dla flisaka, jak i turysty prawdziwym wyzwaniem i przygodą, która oby zawsze kończyła się uśmiechem.
Kiedy jest największy ruch, w jakich miesiącach najwięcej osób spływa Dunajcem?
- Sezon turystyczny trwa do kwietnia do października. Jednak najwięcej turystów mamy w weekendy. Tradycyjnie w weekend majowy, weekend w sierpniu, no i oczywiście przez cały okres wakacji. Dzieci chodzące do szkoły modelują dynamikę urlopów wypoczynkowych. W okresie wakacji dziennie przez przystań przewija się nawet pięć, sześć tysięcy turystów, jest to olbrzymia ilość biorąc pod uwagę fakt, że w kwietniu chętnych na spływ mamy raptem przez cały miesiąc osiem tysięcy. Gdybym mógł zaprosić i przekonać, to proponuję Pieniny jesienią, szczególnie końcem września i początkiem października, kiedy cała gama kolorów na tle białych wapiennych skał pozostawia niesamowite wrażenie. Jest to wspaniała przygoda i niezwykłe przeżycie. W Pieninach jest już wtedy pusto i cicho, wiec wszędzie jesteśmy witani honorowo, czujemy się swobodnie, bo po tym okresie wzmożonego ruchu w wakacje możemy w spokoju podziwiać piękno tych gór.
Podziwiam pana strój, ale interesują mnie te muszelki, czy to znak rozpoznawczy flisaków?
- Tak, każdy z nas nosi te muszelki, choć wielu z nas pewnie morza nie widziało. Tradycja u nas mówi, że każdy flisak, który spłynął do Gdańska, kupował sobie taką jedną muszelkę i przyszywał do kapelusza. A więc ile rejsów do Gdańska, tyle muszelek przy kapeluszu.
Czy są jakieś zasady dotyczące kolejności spływów? Czy obowiązuje wśród flisaków jakaś kolejka? Jak to wygląda organizacyjnie?
- Każdy flisak to indywidualna działalność gospodarcza, więc jest to najbardziej „demokratyczne” przedsiębiorstwo, gdzie obowiązuje lista według której spływamy. Jeśli, przykładowo, dziś ostatnim numerem, który spłynie będzie 100, to jutro rozpoczyna kolejkę 101. Jeśli w październiku ostatni spływ będzie 20, to od kwietnia następnego roku zaczynamy od 21. Natomiast nie wymagamy obecności w pracy. Flisacy na co dzień pracują w różnych zawodach, bo samo bycie flisakiem nie daje możliwości, by tylko i wyłącznie z tego się utrzymać, dlatego też czasem flisacy nie przychodzą do pracy, bo musza w tym czasie zarobić w swojej stałej pracy. Jeśli flisak przychodzi do pracy, to zgłasza w dyspozytorni gotowość do spływu. Ale nigdy nie wie, ile osób przewiezie i ile razy spłynie. Dobrze, jak robi to codziennie, lub co drugi dzień. Jeśli w ciągu sezonu spłynie ze sto razy, to mówimy, że sezon był dobry. Natomiast bardzo mocno odczuwamy zawirowania pogodowe bądź w gospodarce. Wtedy spadek turystów jest widoczny. Kiedy sytuacja gospodarcza jest stabilna, wzrost liczby turystów jest zauważalny.
A jak to jest porównaniu z latami wcześniejszymi, np. latami 90-tymi?
- Pływamy od 1832 roku, ewidencję spływów prowadzimy od 1931 r. W czasie wojny i okupacji spływ był wstrzymany i niemożliwy, choć od lat 30-tych XX wieku cieszył się on coraz większym zainteresowaniem. W 1975 roku osiągnęliśmy zadowalający wynik przewożąc w sezonie ponad 250 tysięcy turystów. Ten wynik pobiliśmy w 2009 roku liczbą 280 tys., ale i zeszły rok był dobry, bo mieliśmy aż 270 tysięcy osób. Skomasowana ilość turystów przypada na okres między majem a wrześniem.
Czy może pan polecić taki dzień lub porę dnia, gdy przyjeżdżamy i nie musimy czekać w kolejce na spływ?
- Nie jest źle, jeśli państwo jesteście u nas przed godziną 10 rano, a zaczynamy już od 8.30. Wtedy nie ma żadnej kolejki. Lecz jeśli w ciągu godzin południowych, między mniej więcej godziną 11 a 13 przyjedzie kilka tysięcy osób, to wtedy trzeba liczyć się z możliwością oczekiwania w kolejce. Pusto na przystani robi się po godzinie 14, a pracujemy do 15. Minimalna ilość osób, jaką możemy wziąć na łódź, to 10 – lub równowartość pieniężna tych 10 osób. Często bowiem zdarza się, że przyjeżdżają do nas rodziny 4-6 osobowe, którą chcą płynąć we własnym gronie i nie życzą sobie, by kasa im dokładała innych turystów. To może spowodować zwiększenie długości oczekiwania w kolejce.
Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Bożena Kowalska
Opr. (ZOG)
Fot. (BK)






Dziękujemy za przesłanie błędu