Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
15/06/2017 - 12:55

Przeszedł ponad 3 tys. kilometrów i odnalazł miłość swojego życia. Teraz wyruszył z nią do Rzymu

Piotr Bogdanowicz, który na Sądecczyźnie ma korzenie rodzinne, w 2015 roku, w ciągu stu dziesięciu dni wędrówki, przeszedł 3658 kilometrów. Wyszedł z Rybnika z progu własnego domu, a celem jego samotnej pielgrzymki, było Santiago de Compostela w Hiszpanii. Po powrocie zrobiło się o nim głośno. Dzięki temu usłyszała o nim także Agnieszka, która napisała do niego na Facebooku i tak zaczęła się ich znajomość. 15 czerwca oboje postanowili wyruszyć na wędrówkę z Rybnika do Rzymu, które jest kolejnym najważniejszym miejscem kultu religijnego.

W średniowieczu chrześcijanie z całej Europy pielgrzymowali do trzech najważniejszych miejsc kultu religijnego - Jerozolimy, Rzymu oraz Santiago de Compostela. Do Jerozolimy, dlatego, że było to miejsce, w którym nauczał i został ukrzyżowany Jezus Chrystus. Do Rzymu, gdyż tam właśnie znajduje się grób św. Piotra i innych męczenników. Pielgrzymi wędrowali także do Santiago de Compostela w Hiszpanii, gdzie jest grób św. Jakuba apostoła.

Pielgrzymowano pieszo, ponieważ nie było środków transportu.  W głowie Piotra Bogdanowicza pojawiła się myśl, aby także spróbować pielgrzymować pieszo do tych trzech najważniejszych miejsc życia chrześcijańskiego.

- 20 czerwca 2015 roku wyruszyłem z Rybnika na Śląsku do Santiago de Compostela. Średniowieczna tradycja głosi, że pielgrzymując do grobu św. Jakuba w Hiszpanii, należy wyruszyć z progu własnego domu. Tak też uczyniłem – mówi Piotr Bogdanowicz.

Wędrówka zajęła 110 dni.  Piotr w samotności przeszedł około 3658 kilometrów. Aby dotrzeć do celu swojej pielgrzymki, maszerował przez Czechy, Niemcy, Austrię, Włochy oraz Francję.

- Moja pierwsza wyprawa z 2015 roku powinna zakończyć się nie w Santiago, ale na Finisterze. To jest miejsce, którego nazwa po polsku brzmi „koniec ziemi”. Zgodnie z tradycją, pielgrzymi, którzy docierali do Santiago i dalej na Finisterrę,  tam na półwyspie palili ubrania, w których wędrowali. W 2015 roku nie udało mi się dotrzeć do tego miejsca z powodu kontuzji kolana, ale także dlatego, że moja rodzina kupiła mi bilet powrotny na samolot do Polski i musiałem wracać – opowiada podróżnik.

Z Santiago na Finisterrę było jedynie trzy dni marszu, ale niestety Piotr musiał wracać do Polski. W 2016 roku nie spoczął na laurach i postanowił dokończyć to, co rozpoczął. Po raz kolejny wyruszył w drogę, tym razem z przyjaciółmi. Przeszli Camino Portugalskie, z Porto do Santiago de Compostela, a następnie na Finisterrę.

- Kiedy wróciłem do Polski byłem zapraszany na różne spotkania, udzielałem wywiady… Wtedy też dowiedziała się o mnie Agnieszka. Napisała do mnie na facebooku. Dzisiaj jest moją narzeczoną – opowiada z uśmiechem Piotr Bogdanowicz.

Chęć wędrowania wciąż nie dawała Piotrowi spokoju i  postanowił udać się w kolejne miejsce kultu religijnego. Tym razem do Rzymu. W Boże Ciało (15 czerwca) wyszedł z progu własnego domu. Teraz jednak nie wędruje samotnie. Towarzyszy mu jego narzeczona Agnieszka.

Przez cały okres wędrówki będą zdani na dobrych ludzi, których mają nadzieję, że spotkają na swojej drodze jak najwięcej. Będą nocować po domach, stodołach, przystankach… Każdego dnia będą pokonywać 35 -40 kilometrów. Do Rzymu planują dotrzeć przed 26 lipca. Przed nimi 1400 kilometrów. 

O tym co zawiera plecak Piotra Bogdanowicza, ile kosztuje taka wyprawa, co będzie najtrudniejszego podczas tej pielgrzymki … będzie można przeczytać w lipcowym wydaniu miesięcznika Sądeczanin.

RG ([email protected]), Fot. PB







Dziękujemy za przesłanie błędu