Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
02/07/2012 - 06:32

Piotr Lachowicz: Trzeci raz nie wystartuję na prezydenta!

- Ryszard Nowak jest w miarę poprawnym administratorem, natomiast jeśli chodzi o rozwój Nowego Sącza, to okazał się nieudolnym prezydentem - mówi Piotr Lachowicz, szef klubu PO w Radzie Miasta Nowego Sącza i sekretarz gm. Podegrodzie, w rozmowie z naszym portalem.
Lachowicz surowo ocenia 6-letnie już rządy Ryszarda Nowaka, ale mimo to dał prezydentowi, wraz z kolegami z klubu PO, kredyt zaufania, popierając tegoroczny budżet miasta. Zdaniem Lachowicza w starciu wyborczym z urzędującym prezydentem Józef Hojnor nie stoi na straconej pozycji, choć wywołuje wśród mieszkańców skrajne emocje. Największe szanse Lachowicz daje jednak kandydatowi, który się jeszcze nie objawił, a być może będzie reprezentował lokalny, apolityczny komitet wyborczy.
Sekretarz gm. Podegrodzie nie czuje się współodpowiedzialny za uchylenie przez SKO decyzji środowiskowej dla obwodnicy zachodniej, przygotowanej przez wójta Podegrodzia. Mówi, że nie można planować rozwoju Nowego Sącza w oderwaniu od powiatu. - Uważam, że budowa obwodnicy zachodniej i północnej leży w interesie wszystkich gmin, bo Sącz też jest gminą. Łączy nas wiele innych spraw, włącznie z transportem publicznym – stwierdził.
Poniżej rozmowa z Piotrem Lachowiczem.

                                                                                                      ***

Czy będzie Pan po raz trzeci kandydował na prezydenta Nowego Sącza?

- Nie biorę na razie takiej opcji pod uwagę. Dwa razy już kandydowałem. Pierwszy raz nikt mnie nie znał, za drugim razem, jako radny po jednej kadencji byłem już trochę znany i też się nie udało.

Mówi się, że do trzech razy sztuka?
- Nie będzie trzeciego razu. Mam inne priorytety życiowe i myślę, że to nie jest najważniejsza rzecz, aby być akurat prezydentem. Prezydentem można chcieć zostać, jeśli ma się program i chce się coś zrobić dla miasta, a decydują mieszkańcy. Są zasady demokracji i trzeba się im poddać. Sądzę też, że pora na młodszych. Najwyższy czas na zmianę pokoleniową w samorządzie Nowego Sącza. Niektórzy mówią do mnie: „Ty jesteś jeszcze młody”, a ja im odpowiadam, że choć mam dopiero 45 lat, to trzeba młodszym dać szansę. Być może po tej kadencji zupełnie wycofam się z działalności publicznej. Całe życie byłem zwykłym Piotrem Lachowiczem i może pora wrócić do prywatności. Nęci mnie praca naukowa, skończyłem studia doktoranckie, a ciągle brakuje mi czasu na napisanie pracy doktorskiej.

Jeżeli nie Pan, to kto w 2014 roku rzuci rękawicę pod nogi Ryszarda Nowaka?
- Trudno mi powiedzieć w tej chwili. Nawet nie umiem powiedzieć, czy Platforma Obywatelska w ogóle rzuci Nowakowi wyzwanie, również nie wiem, jak zachowają się inne ugrupowania. Bo jest Prawo i Sprawiedliwość, jest Solidarna Polska, jest i lewica, która w tej chwili nie ma przedstawicieli w Radzie Miasta, ale ona istnieje. A za dwa lata mogą się pojawić całkiem nowe ugrupowania: samorządowe, lokalne, apartyjne. I kandydat takiego ugrupowania może okazać się „czarnym koniem” w wyborach.

Wierzy pan w szanse kandydata wyciągniętego z kapelusza? Do wyborów zostało dwa lata, a na horyzoncie nie pojawił się żaden poważny kandydat, który mógłby zagrozić prezydentowi Nowakowi?
- To pytanie jest bardziej do działaczy poszczególnych partii. Ja jestem szefem klubu PO w Radzie Miasta Nowego Sącza, ale nie jestem członkiem Platformy.

Nie należy Pan do PO?
- Nie należę. Po prostu, jak wiele innych osób wiedziałem, że jako radny i samorządowiec muszę sobie znaleźć jakąś partię, której program jest mi najbliższy. Ponieważ nigdy nie byłem fundamentalistą, to wybrałem PO, co nie oznacza, że zgadzam się ze wszystkim tym, co robi Platforma. Ale też nikt mnie nie przekonał, że ma program lepszy, że poza krytyką, potrafi pokazać, że on to zrobi lepiej, inaczej. Dlatego wybrałem to ugrupowanie, pomimo że miałem propozycje współpracy z innych ugrupowań, ale ja podchodzę do tego w sposób ideowy.

A czy to nie jest koniunkturalizm, że Pan sobie jednak zostawia wszystkie furtki otwarte, bo nawet się nie zapisał do Platformy?
- Proszę zwrócić uwagę, że miałem propozycje kandydowania na prezydenta miasta z poparciem Prawa i Sprawiedliwości. W 2006 roku pierwszą propozycję dostałem nie z PO, lecz z PiS-u i gdybym był koniunkturalistą, to bym ją przyjął, bo przecież ta partia w Nowym Sączu jest bardzo silna i ma tu wielu zwolenników. Nie odpowiadał mi jednak program gospodarczy PiS, nie zgadzałem się z tym, co mówił premier Jarosław Kaczyński i w rezultacie wystartowałem z poparciem PO, z dużo mniejszymi szansami na sukces, bo Platforma w Sączu nigdy nie była popularna. I wtedy zabrakło mi do zwycięstwa bodaj17 głosów. Zatem wydaje mi się, że nie jestem koniunkturalistą. Proszę też zwrócić uwagę, że moja działalność w Platformie do tej pory nie wiązała się z jakimś lukratywnymi funkcjami i stanowiskami. Jak byłem sekretarzem gminy, tak jestem. Nie zostałem ministrem, wicewojewodą, ani szefem spółki „nomenklaturowej”, czy jakiejś innej, bo to różnie jest oceniane przez opozycję.

A jakie szanse w starciu z Ryszardem Nowakiem miałby Pana kolega Józef Hojnor?
- Trudno mi powiedzieć, czy miałby w ogóle szanse, dlatego, że jest osobą, bardzo skrajnie ocenianą przez mieszkańców: jedni Józka kochają, a inni nienawidzą.

Józef Hojnor zasiada czwartą kadencję w Radzie Miasta i chyba trudno mu odmówić kompetencji i braku znajomości problemów miasta?

- Jest niewątpliwie doświadczonym radnym i zawsze wchodzi do rady z bardzo dobrym wynikiem wyborczym. On jest członkiem Platformy, tylko nie ma go w klubie PO w Radzie Miasta. Na pewno w sensie sposobu bycia Hojnor byłby trudnym przeciwnikiem dla Nowaka, który jest osobą dosyć konkretną, w takim sensie, że lubi mieć zawsze racje, ale też w sposobie bycia. Prezydent Nowak, mówiąc oględnie, nie jest osobą delikatną. Józek, jak wiadomo, jest człowiekiem twardym. Mnie zarzucano, że w kampanii wyborczej byłem za miękki i za grzeczny, a Nowak w stosunku do mnie grzeczny nie był. I w takim starciu bojowym, męskim, w ogniu kampanii wyborczej Hojnor na pewno na pewno miałby plusy, natomiast nie wiem, jak mieszkańcy by go ocenili. Jak powiedziałem, Józek wywołuje skrajne emocje, a dobry kandydat powinien umieć zjednywać sobie środek, bo najwięcej ludzi jest „pośrodku”.

Szykuje się trzecia kadencja Ryszarda Nowaka?
- Tego nie mogę powiedzieć. To będzie przede wszystkim zależało, czy sam prezydent Nowak będzie kandydował. Nie znam jego planów, być może zechce zostać znowu posłem, czy senatorem. A nawet jeśli wystartuje, to wcale nie jest pewne, czy wygra te wybory. Może się pojawić osoba, która będzie miała odpowiedni potencjał intelektualny i poparcie społeczne. Nie mówię z jakiej partii, bo nie chcę wróżyć z fusów. Być może poseł Mularczyk zapragnie zostać prezydentem, tego nie wiemy.

A może godnym rywalem prezydenta Nowaka będzie Leszek Zegzda, obecny radny wojewódzki, w poprzedniej kadencji wicemarszałek Małopolski, a wcześniej wieloletni wiceprezydent Sącza?
- Tak też może być. Nie rozmawiałem z Leszkiem i nie wiem, czy bierze taką ewentualność pod uwagę. Nie są to proste decyzje. Wiadomo, że urzędujący prezydent ma zawsze dużo większe szanse, bo za nim – nie czarujmy się - stoi cały potencjał urzędu, służb logistycznych. Będą go wspierali urzędnicy, którzy mu zawdzięczają pracę i awanse, poza tym są służby prasowe, które są jego służbami. Nie należy też lekceważyć potencjału spółek komunalnych. Pozostali kandydaci, nawet z przyczyn finansowych nie mają takich atutów.

                                                                                                             ***

Jak Pan ocenia sześcioletnie już rządy prezydenta Nowaka?
- Odpowiem zarzutem, który prezydent Nowak mi postawił podczas kampanii wyborczej w 2006 roku. On wtedy powiedział, że owszem, jestem dobrym urzędnikiem, że mnie zna, że pracował ze mną i nie ma do mnie zastrzeżeń. Nawet na pewnym etapie brał pod uwagę, że będę jego zastępcą, tylko nie wiedział, że w wyborach dojdę do drugiej tury. Natomiast stwierdził, że jestem bardziej typem bieżącego administratora i na prezydenta się nie nadaję, bo nie mam wizji rozwoju miasta. Moja odpowiedź po sześciu latach jest taka, że okazało się, iż jak sam został prezydentem, to jest w miarę poprawnym administratorem, natomiast jeśli chodzi o rozwój Nowego Sącza, to okazał się miernym, nieudolnym gospodarzem miasta. Szczególnie to widać na tle skoku rozwojowego, który się dokonał w innych miastach, niekoniecznie rządzonych przez Platformę. W Nowym Sączu jest bieżąca administracja, ale nic rozwojowego, wielkiego się nie dzieje. Większość przedsięwzięć, o których się mówi od lat i które są kluczowe dla rozwoju miasta, nie zostały nawet rozpoczęte.

Uważa Pan, że prezydentura Ryszarda Nowaka to stracone lata dla Sącza?
- To jest takie bieżące, poprawne administrowani. Miasto jest w miarę czyste, dba się o estetykę, jest dużo kwiatów i od czasu do czasu są wydarzenia kulturalne, które mniej lub więcej kosztują budżet. Gospodarz ratusza stara się na miarę swoich możliwości zadowolić mieszkańców, trochę na zasadzie „chleba i igrzysk”. Są na przykład duże nakłady na Sandecję, a już niekoniecznie na rozwój sportu wśród młodzieży. Ja to zawsze nazywam takim „sportem przy piwie”. Mówi się o wielu rzeczach, tylko nic się nie robi. Na początku kadencji mówiono bardzo dużo o obwodnicy północnej. Przekładaliśmy tę inwestycję z roku na rok, w zeszłym roku miała być gotowa nowa decyzja środowiskowa dla tego zadania i naraz dowiadujemy się, że został wycofany wniosek, bo będzie inna decyzja, trochę inny przebieg trasy, inna klasa drogi itd. Mówiło się o Węgierskiej-bis, głośno było o podpisaniu umowy prezydenta Nowaka z Marianem Cyconiem , wtedy jeszcze burmistrzem Starego Sącza. Niby to się ma realizować, ale w wieloletniej prognozie finansowej miasta to zadanie się nie znalazło. Teraz dużo się mówi o Wenecji sądeckiej, ale padają odległe terminy realizacji przedsięwzięcia. O remoncie mostu heleńskiego w ogóle się nie mówi. Po moich dwóch interpelacjach w sprawie katastrofalnego stanu jedynej przeprawy w mieście przez Dunajec, zrobiono tam lekki remont. Gdy się pytałem niedawno, czy on miał sens, to mi odpowiedziano, że w połowie roku na moście będą robione poprawki, bo była kontrola i wykryto usterki. Poczekamy, zobaczymy.

Nowy Sącz - Pana zdaniem - nie wykorzystał szansy, jakim była napływ olbrzymich środków unijnych do Polski w ostatnich latach?
- Mnie się wydaje, że tej szansy miasto nie wykorzystało. Zawsze mówiłem, że jak zapytać mieszkańców, to wszystko jest potrzebne. Stadion jest potrzebny i most jest potrzebny. I droga jest potrzebna, i służba zdrowia, i nakłady na edukacje, tylko jest pewna gradacja tych potrzeb. Myśmy wydali dość dużo pieniędzy w ciągu tych sześciu lat na rzeczy, które chyba nie są najważniejsze. Człowiek, który zostaje wójtem, burmistrzem, czy prezydentem zawsze ma dwie możliwości postępowania. Jedna jest taka, że myśli strategicznie i chce zrobić coś, co zostanie dla pokoleń, ale niestety, wiąże się to z dużym ryzykiem dla niego, że przegra następne wybory. Taki wizjoner chce na przykład zbudować obwodnicę, bo to uspokoi ruch w mieście i zostanie na lata, ale taka inwestycja wymaga znacznych nakładów, a nawet zadłużenia miasta. I często tacy prezydenci czy burmistrzowie przestają być prezydentami i burmistrzami, a wygrywa myślenie, że lepiej zrobić komuś kostkę pod domem, wylać trochę asfaltu na każdej ulicy, przeprowadzić jakiś remont, niekoniecznie nawet planowy, tylko byle był. Czasami dobrze jest zrobić zegar kwiatowy, ale proszę też nie myśleć, że ja szydzę z zegara pod wzgórzem zamkowym w Sączu. Podaję jako przykład, bo wiem, że on się wielu osobom podoba. Tylko ukwiecenie miasta po to, aby wygrać wybory, to z punktu widzenia myślenia strategicznego dla miasta - nie jest rozwiązywaniem jego problemów.

Nie szczędzi Pan krytyki prezydentowi Nowakowi, tymczasem radni PO bardzo często glosują wspólnie z radnymi klubu prezydenckiego i PiS. Nawet nie zdobyliście się na taki symboliczny gest, jak wstrzymanie się od głosu przy uchwalaniu budżetu…
- Myśmy się umówili, że nie będziemy działać w ten sposób, jak działa często PiS w tych miastach, gdzie rządzi Platforma…

…nie pytam o inne miasta, tylko o Nowy Sącz!
- Chcemy być opozycja konstruktywną, nie robić nic na złość. Dlaczego mamy głosować przeciwko budżetowi, czy tylko dlatego, że jesteśmy z innej partii?

Na przykład dlatego, że w projekcie budżetu nie znalazły się wydatki majątkowe na strategiczne inwestycje, których katalog Pan przed chwilą wymienił?
- Jeżeli o mnie chodzi, to wstrzymałem się od głosu nad absolutorium dla prezydenta z wykonania budżetu w 2011 roku. Nie wszyscy moi koledzy z PO tak zrobili. U nas w klubie bardzo rzadko obowiązuje dyscyplina głosowania, nic sobie nie narzucamy.

A jak Pan głosował przy uchwale budżetowej?
- Poparłem budżet na 2012 roku, ale proszę też pamiętać, że głosowałem przeciwko poprzedniemu budżetowi. Tegoroczny poparłem, dlatego że ja zawsze mówiłem, że nie można zadłużać miasta i doprowadzać do wysokiego deficytu, a zarazem trwonić pieniądze na drobiazgi, jeśli chce się zrobić tak ważne inwestycje. I prezydent nas zapewniał - po raz pierwszy jakby mnie posłuchał - że zrobi budżet bardzo zdyscyplinowany, z niewielkim deficytem, jak na miasto tej wielkości. Prezydent mówił, że w tym roku postara się ograniczyć powiększanie się zadłużenia miasta i przygotuje rozpoczęcie kluczowych inwestycji, o których dużo mówił, a których dotąd nie robił. W związku z tym dostał ode mnie i moich kolegów z klubu PO kredyt zaufania na rok 2012 , nie miał go na 2011.

Spisaliście jakiś kontrakt z panem prezydentem?
- Nic nie spisaliśmy, to jest honorowa umowa, którą życie zweryfikuje. Wierzymy, że w przyszłym roku rozpocznie się budowa obwodnicy północnej. Traktujemy prezydenta w sposób poważny i mamy nadzieję, że on nas też będzie traktował poważnie. Nie jesteśmy krzykliwą opozycją, na zasadzie „nie bo nie”. Wiem, że są różne oczekiwania, że niektórzy nam zarzucają, że niej jesteśmy twardą, wyrazistą opozycją, że już lepiej było w poprzedniej radzie, kiedy były ataki i płomienne przemówienia.

A nie jest tak, że cześć radnych, formalnie opozycyjnych zwyczajnie „sprzedała się” za funkcje w komisjach rady, za te marne 200, 300 złotych dodatku do diety radnego, za zatrudnienie w ratuszu lub instytucjach miejskich córki, zięcia lub szwagra?
- Takie komentarze ze strony mieszkańców słyszę na co dzień i powiem zupełnie uczciwie, że tacy radni są w każdym klubie. Podejrzewam, że w naszym klubie też by się ktoś taki znalazł.

                                                                                               ***
Kością niezgody między Nowym Sączem a ościennymi gminami stało się nieszczęsne 13 mln euro, które pierwotnie miały być przeznaczone na obwodnicę północną, a ostatecznie trafiły na zachodnią, które też jest zagrożona z powodu uchylenia przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze decyzji środowiskowej wójta Podegrodzia dla tej inwestycji. Czy jako sekretarz gminy Podegrodzie czuje się Pan współodpowiedzialny za porażkę w SKO?
- Z tego co wiem, to te pieniądze nigdy nie miały być przeznaczone na obwodnicę północną. Pan prezydent jeszcze w poprzedniej kadencji oświadczył, że on by wolał , aby te pieniądze zostały przeznaczone na potrzeby miasta, chciał je wykorzystać na poprawę komunikacji wewnętrznej w mieście. Osobiście uważam, że należy rozwiązywać problemy komunikacyjne całego regionu: miasta i powiatu, bo one się łączą ze sobą. Taka polityka, że miasto osobno, a powiat osobna jest niesłuszna i szkodliwa. Możliwość budowy obwodnicy miasta na terenach nienależących do miasta to przecież wymarzona sytuacja dla prezydenta. Większość miast wielkości Nowego Sącza musi budować obwodnice na własnych terenach, a takich terenów zaczyna brakować. A wracając do pytania, to nie poczuwam się do współodpowiedzialności za, jak to pan redaktor nazwał „porażkę w SKO” , bo w ogóle nie uczestniczyłem w przygotowaniu i wydaniu decyzji środowiskowej dla obwodnicy zachodniej.

Pan jest sekretarzem gminy Podegrodzie, drugą osobą po wójcie?
- W każdym urzędzie jest pewna specyfika i podział obowiązków. Zapewniam, że nie brałem udziału w żadnym spotkaniu dotyczącym tej sprawy. Nigdzie zresztą nie ma zwyczaju, aby sekretarz gminy, który nie jest inżynierem ochrony środowiska uczestniczył w przygotowaniu decyzji środowiskowej inwestycji drogowej. Proszę mi wierzyć, że nie uczestniczyłem w tym postępowaniu, oczywiście byłem informowany co się dzieje i jak to wygląda. Wreszcie nie zgadzam się z opinią, że to jest porażka gminy Podegrodzie, a szerzej powiatu nowosądeckiego. Jest mnóstwo przykładów, że dużo większe inwestycji, w których przygotowaniu uczestniczył nie jeden, czy dwóch inżynierów ochrony środowiska, tylko całe sztaby ludzi tez padały z powodu uchylenia decyzji środowiskowej. Mamy taki stan prawny, jaki mamy, według mnie błędy były również po stronie SKO. Dysponujemy stanowiskiem Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która nie podziela poglądu sądeckiego SKO, że niewłaściwy organ wydał decyzję środowiskową dla obwodnicy zachodniej i dla obu obwodnic: zachodniej i północnej powinna być wydana jedna decyzją środowiskowa. Od każdej decyzji można się odwołać i od każdego orzeczenia można wnieść skargę i ta skarga do sądu administracyjnego na orzeczenie SKO została wniesiona przez starostę nowosądeckiego. Nie wiemy dzisiaj, jak sąd rozstrzygnie.

Cy równolegle toczą się w Urzędzie Gminy Podegrodzie prace na nową decyzję środowiskową, w myśl wskazówek SKO?

- Tak, po to, aby nie marnować czasu w oczekiwaniu na wynik postępowania sadowego.

Czy jedno drugiemu nie przeczy?
- Są różne teorie na ten temat i różne możliwości postępowania. Jedna taka, że skoro orzeczenie SKO, uchylające decyzję środowiskową zostało zaskarżone do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, to należy czekać na rozstrzygnięcie sądu. Ale proszę zwrócić uwagę, że przy tak ważnej społecznie inwestycji traci się wtedy bardzo dużo czasu, bo my możemy de facto nic nie robić przez pół roku, czy rok czekając na werdykt sądu. Drugie podejście jest takie, że niejako obok skargi, podejmuje się czynności zalecone przez organ wyższego stopnia, w tym wypadku SKO, które zawsze można umorzyć, bo jeżeli sąd utrzyma w mocy orzeczenie SKO, to nie stracimy kolejnego pół roku.

Czy Pan bardziej czuje się mieszkańcem Nowego Sącza, czy sekretarzem gminy Podegrodzie?
- Nie widzę żadnej kolizji interesów. Uważam, że budowa obwodnicy zachodniej i północnej leży w interesie obu gmin, bo Sącz też jest gminą. Łączy nas wiele innych spraw, włącznie z transportem publicznym.

Czy Pan naprawdę uważa, że obwodnica zachodnia rozwiąże problemy komunikacyjne Nowego Sącza?
- Uważam, że cześć tych problemów rozwiąże, ale musi być połączona z obwodnicą północną. Na pewno będę wspierał obie inwestycje jako radny miejski i sekretarz Podegrodzia. Nie wchodzę w kwestie techniczne, na przykład sprawy przebiegu trasy, bo nie jestem specjalistą od budowy dróg.

Rozmawiał Henryk Szewczyk, fot. własne i archiwum







Dziękujemy za przesłanie błędu