Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
14/10/2018 - 10:30

Nowy Sącz – miasto, które zawładnęło jego sercem i duszą

Dzieło, jakie pozostawił po sobie zmarły w ubiegłym roku dziennikarz i regionalista Jerzy Leśniak jest nie do przecenienia dla Nowego Sącza i jego mieszkańców. Kto go znał, ten wie, że doba była dla niego za krótka. Ciągle w biegu, ciągle miał coś do zrobienia. Tytan pracy. Drążył, zbierał, szukał, pisał. Standardem było to, że pracował nad kilkoma rzeczami równocześnie. Spod jego pióra wyszły setki, jeśli nie tysiące życiorysów znamienitych sądeczan, i tych, którzy tutaj – na sądeckiej ziemi się urodzili i głęboko wrośli w nią, tak jak on, korzeniami.

Pozostały po nim niezliczone ilości artykułów, które publikował m.in. w „Dzienniku Polskim”, „Gazecie Krakowskiej”, „Sądeczaninie” i innych ogólnopolskich i lokalnych mediach, notek biograficznych i encyklopedycznych o ludziach z Nowym Sączem i Sądecczyzną związanych. Do ostatnich chwil życia docierał do nich, krocząc czasami krętymi ścieżkami. Odbierając jakieś wyróżnienie, czy przyznaną mu nagrodę mówił zawsze skromnie, że nie zasługuje na nie, że są godniejsi i lepsi od niego.

Odszedł nagle w sierpniową noc 2017 roku stawiając kropkę na „i” i przygotowując do druku największe swoje życiowe dzieło „Nową Encyklopedię Sądecką”, dedykowaną „kochanemu Sączowi”. Serce nie wytrzymało. Dzisiaj ten tytan pracy, dziennikarz, regionalista i biografista, człowiek omnibus doczekał się pośmiertnie swojej biografii w książce pt. „Zakochany w Sączu. Jerzy Leśniak (1957 – 2017)” autorstwa jego przyjaciela prof. Bogusława Kołcza. Jest w niej Jurek, jakiego znaliśmy i nie znamy, jest w niej człowiek rozmiłowany w swojej małej Ojczyźnie, jest wreszcie przyjaźń, taka prawdziwa, pielęgnowana od niemała trzydziestu lat z profesorem Bogusławem.

Co czuje pan trzymając w ręku efekt wielomiesięcznej, żmudnej pracy naznaczony wyjątkowymi emocjami? Właśnie ukazała się drukiem książka pana autorstwa pt. „Zakochany w Sączu”. Jest poświęcona człowiekowi, którego nie dało się nigdy zaszufladkować, wstawić w sztywne ramy. Skreślił pan w niej wielobarwny portret sądeckiego redaktora, człowieka nietuzinkowego, tytana pracy i oddanego przyjaciela.

- Żal i smutek, że Jurka wśród nas nie ma. Odszedł tak nagle, w pełni sił, w trakcie najważniejszej swojej pracy, za wcześnie. Ta książka jest także osobistym pożegnaniem człowieka wielu pasji, talentów i wspaniałego, oddanego przyjaciela. Pisał całe życie o innych, także o mnie i mojej szkole, rozsławiał i promował ukochane miasto, więc zasłużył na to, by ktoś napisał o nim. Swoją książką o Jerzym Leśniaku  starałem się spłacić choć cząstkę swojego osobistego długu wobec niego i jego rodziny.

Jerzy Leśniak przez szereg lat współpracował z „Rocznikiem Sądeckim”, pracował w redakcji, publikował w nim swoje artykuły. Rada Naukowa tego periodyku jesienią ubiegłego roku postanowiła bezpośrednio po jego śmierci, że kolejny tom „Rocznika”, którego promocja odbędzie się w początkach lipca zostanie poświęcony właśnie zmarłemu dziennikarzowi. Była to forma podziękowania za wiele lat pracy Jurka dla mieszkańców i jego miasta. Nie bez przyczyny poproszono o napisanie artykułu wstępnego, dedykowanego Jerzemu Leśniakowi, właśnie Pana.

- To, że kolegium redakcyjne „Rocznika” zwróciło się do mnie poczytuję sobie za zaszczyt. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że to właśnie ja będę pisał o Jurku w czasie przeszłym. Czułem także brzemię odpowiedzialności wobec ogromu materiałów, dorobku i rangi bohatera. Napisałem wspomniany artykuł, ale naprawdę ciężko było mi pisać o przyjacielu, którego już wśród nas nie ma. Wśród treści ściśle biograficznych, historycznych i faktograficznych nie mogłem nie zawrzeć osobistych, także emocjonalnych wspomnień z naszych codziennych kontaktów, kilkudziesięciu wspólnych reporterskich podróży po całym świecie, z naszej współpracy przy pisaniu książek, z ostatnich dni przy korekcie „Nowej Encyklopedii Sądeckiej”, z ofiarnej działalności Jerzego w Szkole i Fundacji Chrobrego.

Już w trakcie pisania artykułu okazało się, że jego objętość wymyka się i to bardzo szybko spod kontroli. Ciężko było zamknąć imponujący dorobek Jurka na kilkunastu stronach?

- Docierałem do dostępnych archiwów, przede wszystkim domowego, imponującego archiwum Jerzego, przeglądnąłem 27 lat historii naszej pracy i jego kronikarskiej służby szkole, a także wszystkie pozycje książkowe, których był autorem i współautorem, tysiące artykułów, które napisał, rozmawiałem z jego żyjącymi nauczycielami, przyjaciółmi, współpracownikami, członkami rodziny i jest rzeczą oczywistą, że chciałem jak najwięcej z jego dorobku i zgromadzonych materiałów utrwalić, uwiecznić i zachować. Bardzo szybko okazało się, że objętość tworzonego artykułu nie mieści się absolutnie w ramach „Rocznika”. Miałem więc dylemat, albo dokonywać trudnej selekcji i ciąć artykuł do jednej trzeciej, albo prosić Radę Naukową „Rocznika”, aby zgodziła się na publikację artykułu w większej objętości. Pierwsi czytelnicy i recenzenci artykułu, szef Rady Naukowej, prof. Feliks Kiryk oraz członek Rady, dr Sławomir Tabkowski  zasugerowali, aby na użytek „Rocznika” zmniejszyć objętość artykułu, ale zgromadzony obszerniejszy materiał jeszcze dopracować, rozszerzyć i wykorzystać w formie książkowej.

No i trzyma pan w ręku książkę pt. „Zakochany w Sączu. Jerzy Leśniak (1957 – 2017) swojego autorstwa...

- Jestem usatysfakcjonowany, że udało się to wydać. Cieszę się, że wydawca – Wojciech Golachowski i GOLDRUK zdecydował się uhonorować swoją kilkudziesięcioletnią współpracę z Jerzym. Jerzy Leśniak na książkę o sobie zasłużył. Mam nadzieję, że z takiej właśnie byłby zadowolony.

Dla pana – jego przyjaciela nie było to chyba proste zadanie. Książka ukazała się drukiem w niespełna rok od śmierci Jurka...

- Jerzy Leśniak był dla wszystkich piszących o Sączu i zakochanych w Sączu wzorem niedoścignionym. W odróżnieniu od Jurka nie posiadam tak bogatego archiwum, nie mam tej przeogromnej wiedzy i umiejętności, którą on posiadał, że działał w jednym czasie na wielu frontach. Bardzo często pracował równolegle nad kilkoma książkami, pisał w międzyczasie solidne teksty, wykonywał codzienną i nocną nierzadko pracę, związaną z obowiązkami w Urzędzie Miejskim. Podziwiałem Jerzego za jego sprawność pisarską. Przyznam, że pisałem tę książkę z ogromnym bagażem emocjonalnym. Dlatego też książka będąca biografią Jurka była dla mnie podwójnym wysiłkiem. Choć od śmierci Jurka upłynęło już prawie rok, to są takie dni, że chciałbym do niego – mojego przyjaciela zadzwonić, spotkać się z nim, poradzić w takiej czy innej sprawie. Brakuje mi jego codziennych, czasem nocnych telefonów, odwiedzin, naszych pogawędek o sądeckich odkryciach, nowościach kulturalnych, ciekawych miejscach na świecie, które musimy zaliczyć. Nad tą książką pracowałem kilka miesięcy, od pierwszych dni po jego odejściu. Naglił czas i terminy drukarskie, miałem też przecież swoje obowiązki zawodowe. Pracowałem właściwie w nocy. Udało się dzięki wsparciu władz miasta, rodziny i bliskich Jurkowi osób ukończyć „Nową Encyklopedię”, uczcić Jerzego tytułem Honorowego Obywatela Miasta Nowego Sącza, napisać artykuł biograficzny i poświęconą przyjacielowi książkę. Wiem, że można było zrobić lepiej i więcej. Może znajdą się inni, którzy dysponując większą ilością wiedzy, czasu i energii stworzą solidniejszą dokumentację zasług Jerzego dla miasta. Na swoim koncie ma 40 książek, dwie monumentalne encyklopedie, leksykony, monografie gmin, firm i instytucji, tysiące artykułów.

Ja w swojej książce nie byłem w stanie wystarczająco o tym wszystkim napisać i wypłacić mu się za nasze lata przyjaźni. Ale nawet taka, niedoskonała pewnie książka mu się po prostu należała.

Tytuł książki też jest niesztampowy?

- „Zakochany w Sączu” to tytuł budzący sympatię, bo taki faktycznie był Jurek. Jest to jednocześnie tytuł jednoczący z Jurkiem rodzinę, mnie osobiście oraz bardzo wielu jego i tej książki czytelników, którzy przecież też są w naszym Sączu zakochani. Grafitową obwolutę opatrzono uśmiechniętym i promiennym zdjęciem, wizerunkiem, z jakim kojarzą Jerzego Leśniaka wszyscy, z którymi się kiedykolwiek zetknął. Słoneczna fotografia została wykonana podczas naszej ostatniej, wspólnej wyprawy z młodzieżą Gimnazjum i Liceum Akademickiego do Londynu. Było to w maju ubiegłego roku. Mieszkająca tam sądeczanka, znana zresztą Jerzemu z czasów nauki w IV LO, artystka fotografik Urszula Sołtys zrobiła nam kilka pamiątkowych zdjęć. To znajdujące się na obwolucie wybrali bliscy Jerzego. Z kolei na okładce pięknie wkomponowaliśmy w płótno znany portret Jerzego, jeden z ostatnich, wykonany przez Piotra Droździka. Trzeba powiedzieć, że w tej książce słowo ostatni pojawia się bardzo często: ostatnie wspólne spotkania, ostatnia książka, nad którą pracowaliśmy, ostatnia wyprawa, ostatnie rozmowy, ostatnie zdjęcie z uczniami, ostatnia wizyta wnuków, aż po ostatnie pożegnanie w kościele i na cmentarzu i ostatnie pożegnania przez grono kolegów dziennikarzy, którzy po śmierci Jurka dzielili się wzruszającymi i pięknymi wspomnieniami z długoletniej współpracy. Starałem się, aby ta książka była archiwum życia Jerzego. Dzięki wydawcy składa się ono z dwóch części: biografii pisanej i biografii ilustrowanej, na którą złożyło się blisko 600 zdjęć.

Jest w niej Jurek, jakiego znaliśmy i nie znamy, jest w niej człowiek rozmiłowany w swojej małej Ojczyźnie, i jest także przyjaźń, taka prawdziwa, pielęgnowana od niemała trzydziestu lat z profesorem Bogusławem.

- Miło to pani ujęła. Jak wspomniałem, dotarłem do wielu osób, które znały od najmłodszych lat Jurka, które z nim współpracowały w ciągu lat następnych. Dotarłem do jego nauczycieli ze szkoły podstawowej, liceum, do koleżanek i kolegów z klasy - ludzi znanych, wykonujących różne zawody, piastujących różne stanowiska. Z opowieści, dokumentów i indeksu nakreśliłem lata studiów politologiczno-dziennikarskich Jurka. Mało, kto wie na przykład, że promotorem pracy magisterskiej Jerzego Leśniaka był obecny prezydent Krakowa, prof. Jacek Majchrowski. To on był na jego egzaminie magisterskim i wystawiał mu ocenę. W książce znajdują się też informacje z debiutu dziennikarskiego i, jak on to sam nazywał, dziennikarskiej pracy liniowej, z pracy w kolejnych redakcjach, a potem w Urzędzie Miasta. Przepracował tam dobrych kilkanaście lat współpracując z kilkoma prezydentami i wiceprezydentami

Jakiemu tematowi Jurek poświecił swoją pracę magisterską?

- Prezydentom Stanów Zjednoczonych. Ten temat był jego konikiem. Pamiętam, że kiedy byliśmy w Stanach Zjednoczonych, to Jurek sypał faktami o historii tego kraju, jak z rękawa. Wiedzą historyczną, jaką posiada na temat tego kraju zadziwiał samych Amerykanów. Flagowym dla niego miejscem w USA był Mount Rushmore (góra leżąca w Black Hills w hrabstwie Pennington na zachodzie stanu Dakota Południowa, w której w latach 1927–1941 wykuto pomnik głów prezydentów o nazwie Mount Rushmore National Memorial. – przyp. red).

Są w książce również ciekawostki...

[email protected], Fot. Piotr Droździk, arch. B. Kołcza.

Całą rozmowę z autorem książki można przeczytać w lipcowym numerze miesięcznika  "Sądeczanin"







Dziękujemy za przesłanie błędu