Mobbing po sądecku? Tak. Ale do sądu z tym nie idziemy
Szacuje się, że w Polsce 10 proc. pracowników doświadcza na sobie zjawiska mobbingu. Jednak ilość spraw wnoszonych do sądów pracy jest ciągle niewielka. Czy z taką sytuacją mamy do czynienia także na Sądecczyźnie?
Rozmowa z sędzia Dariuszem Ramsem, Przewodniczącym IV Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sadu Rejonowego w Nowym Sącz.u
Co mówią sądeckie sądowe statystyki dotyczące mobbingu?
Że wciąż niewiele osób potrafi zdobyć się na to, aby do sądu pracy wnieść pozew o mobbing.
Ile tego typu spraw odnotowano w ciągu ostatnich lat?
Sprawdziłem lata od 2011 roku. Było ich raptem 10.
Jakie zapadły rozstrzygnięcia?
Tylko jedna z tych spraw była rozstrzygnięta na korzyść pracownika, który otrzymał od swojego pracodawcy zadośćuczynienie za spowodowany mobbingiem rozstrój zdrowia. Kilka spraw zakończyło się ugodą między stronami, w pozostałych powództwo zostało oddalone.
Czy wygrana sprawa o mobbing dotyczyła firmy z Nowego Sącza?
To była duża firma, działająca m. in. na rynku sądeckim.
Z jakiej branży?
Szeroko rozumiana branża spożywcza, więcej szczegółów nie mogę zdradzić.
Może pan przybliżyć szczegóły sprawy?
Sprawa dotyczyła niewłaściwych relacji miedzy pracownikami. Odnosiła się do służbowej zależności. Pracownik stojący wyżej w firmowej hierarchii, nadużywał swoich uprawnień do sprawdzania zachowań swojego kolegi. To była sytuacja typowa dla mobbingu: ciągłe wzywanie na dyscyplinujące rozmowy, publiczne upominanie, że wszyscy się starają a on nie. W rzeczywistości mobbingowany pracownik wykonywał swoje zadania na tym samym poziomie, co jego koledzy i pracował z taką sama wydajnością. W tym konkretnym przypadku, mówiąc językiem prawniczym, tak zwane uprawnienia władcze w reakcjach pracowniczych były ewidentnie nieproporcjonalne do sytuacji. Mobbingowany pracownik był „negatywnie wyróżniany”. W konsekwencji doprowadziło go to do rozstroju nerwowego.
Całość wywiadu w majowym wydaniu miesięcznika "Sądeczanin".
Miesięcznik dostępny jest w kioskach "Ruchu", urzędach pocztowych i w wielu kącikach prasowych sklepów spożywczych na terenie Sądecczyzny.
Agnieszka Michalik
fot.A.M.
Że wciąż niewiele osób potrafi zdobyć się na to, aby do sądu pracy wnieść pozew o mobbing.
Ile tego typu spraw odnotowano w ciągu ostatnich lat?
Sprawdziłem lata od 2011 roku. Było ich raptem 10.
Jakie zapadły rozstrzygnięcia?
Tylko jedna z tych spraw była rozstrzygnięta na korzyść pracownika, który otrzymał od swojego pracodawcy zadośćuczynienie za spowodowany mobbingiem rozstrój zdrowia. Kilka spraw zakończyło się ugodą między stronami, w pozostałych powództwo zostało oddalone.
Czy wygrana sprawa o mobbing dotyczyła firmy z Nowego Sącza?
To była duża firma, działająca m. in. na rynku sądeckim.
Z jakiej branży?
Szeroko rozumiana branża spożywcza, więcej szczegółów nie mogę zdradzić.
Może pan przybliżyć szczegóły sprawy?
Sprawa dotyczyła niewłaściwych relacji miedzy pracownikami. Odnosiła się do służbowej zależności. Pracownik stojący wyżej w firmowej hierarchii, nadużywał swoich uprawnień do sprawdzania zachowań swojego kolegi. To była sytuacja typowa dla mobbingu: ciągłe wzywanie na dyscyplinujące rozmowy, publiczne upominanie, że wszyscy się starają a on nie. W rzeczywistości mobbingowany pracownik wykonywał swoje zadania na tym samym poziomie, co jego koledzy i pracował z taką sama wydajnością. W tym konkretnym przypadku, mówiąc językiem prawniczym, tak zwane uprawnienia władcze w reakcjach pracowniczych były ewidentnie nieproporcjonalne do sytuacji. Mobbingowany pracownik był „negatywnie wyróżniany”. W konsekwencji doprowadziło go to do rozstroju nerwowego.
Całość wywiadu w majowym wydaniu miesięcznika "Sądeczanin".
Miesięcznik dostępny jest w kioskach "Ruchu", urzędach pocztowych i w wielu kącikach prasowych sklepów spożywczych na terenie Sądecczyzny.
Agnieszka Michalik
fot.A.M.